Sołżenicyn i Gombrowicz

Sołżenicyn ostro krytykował Jelcyna, ale nie za jego komunistyczną przeszłość i takież powiązania, ale za to, że Rosje uczynił słabą. Potem politycznie romansował z Putinem, chwaląc go za to, że Rosje uczynił silniejszą... Gombrowicz był z innej bajki. Kochał wolność i zżymał się, nieraz przesadnie, na podkreślanie narodowych więzi.Rosjanin w "Archipelagu Gułag" i trochę niedocenionym "Jednym dniu w życiu Iwana Denisowicza" obnażał komunizm. Gombrowicz robił to samo w "Dzienniku" (skądinąd momentami dzieło niebywale egocentryczne), choć już "Pornografia" i "Operetka" to dzieła na pewno nie uwikłane w bieżącą politykę. Chociaż fragment "Operetki" pasuje jako świetny komentarz do bieżącej polskiej polityki wewnętrznej i zewnętrznej: jeden z jej bohaterów przez pierwsze 2 akty wychodzi na scenę, patrzy z odrazą na otaczającą go rzeczywistość i mówi tylko te słowa: "Rzyg, rzyg, wymiot"... Cóż, pasuje jak ulał...Sołżenicyn wielkim pisarzem był - trawestując Gombrowicza właśnie (u niego był Słowacki...). Ale upolityczniony wielkoruski Sołżenicyn, szowinista niestety budził rozczarowanie i refleksje nad odwiecznym, niezmiennym rosyjskim nacjonalizmem, silniejszym od zmieniających się ustrojów, silniejszym i od "białego" i "czerwonego" caratu - by użyć określenia Jana Kucharzewskiego... Szkoda Sołżenicyna - jego ewolucja była i zaskakująca i przykra. I radość, że można sięgać do Gombrowicza, który w "Dzienniku" bezwstydnie potrafi podsumować cały dzień (a właściwie szereg dni pod rząd) pisząc tylko jedno słowo: "Ja". Jakże ważne słowo dla wolnościowego antykomunisty...

Wiadomość o śmierci Aleksandra Sołżenicyna nadeszła dokładnie w dniu 104 rocznicy urodzin Witolda Gombrowicza. Życie płata figle. Dwóch wielkich pisarzy, dwóch antykomunistów - jakże różnych. Dwóch emigrantów - jeden z wyboru (Gombrowicz), drugi (Sołżenicyn) z przymusu. Rosjanin, po powrocie do ojczyzny stał się wielkoruskim nacjonalistą, a nasz pozostał "Kosmopolakiem".