Miłość w czasach stalinizmu

Tak o tym pisze:

 

"Zdawać by się powinno, że międzynarodowe wolnościowe hasła klasowe nie ominą zagadnienia niepodległości Polaków. Niestety, polityka wyzwolenia społecznego nic, albo bardzo mało o Polakach wiedzieć chciała. Raczej stało się wręcz przeciwnego. Zaborcze rządy zdołały przez swe utajone wpływy nawet obudzić antypolskie nastroje w tych dążeniach socjalnych. Wpływy te wysuwały szkodliwy dla Polski program reform politycznych, oparty na tezach haseł beznarodowych.

 

Programy rewolucyjne, nawet te, które uznawały prawa narodowo-państwowe, nie przyznawały jednak Polsce uprawnień do całkowitej niezależności politycznej. Socjaliści niemieccy szukali wprawdzie poparcia wśród mas pracujących w Polsce - ale odmawiali pomocy dla odrodzenia się państwowości polskiej. Aczkolwiek rewolucja rosyjska w 1905 r. przygotowywana przez szereg lat przed tym, powtarzała hasła "Za naszą i waszą wolność", to jednak żywioł polski raczej miał w tej rewolucji odegrać rolę taranu rewolucyjnego przeciwko caratowi. Skoro tylko przejawiły się polskie żądania niepodległościowe, rewolucyjna Rosja z małymi wyjątkami nie umiała wyzwolić się spod psychozy zaborczości panującego ustroju.

 

W dążeniach polskich bojowników do przywrócenia niezawisłego państwa polskiego (…) widziano zarodek "kontrrewolucyjny", widziano zarzewie wojny, która mogła uszczuplić posiadanie innych państwowych organizmów."

 

 

Historia jest nauczycielką życia. W świetle tego, co pisał Tadeusz Teslar, trudno się dziwić, że niemiecka lewica była przeciwna polskim Powstaniom Śląskim, a rosyjscy komuniści najpierw chcieli odebrać nam niepodległość w 1920 roku, a następnie odebrali ćwierć wieku później.

                                                           

                                                                                    ***

 

Z archiwum literatury polskiej. Kartkuję ja sobie pracę wydaną przez Ossolineum w 1972 r. pod szyldem Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk - chodzi o "polskie powieści dla dziewcząt po roku 1945" Anny Kruszewskiej-Kudelskiej. Książka ta jest 29 tomem z cyklu "Z dziejów form artystycznych w literaturze polskiej".

 

Kartkuję i znajduję fragment książki Elżbiety Jackiewiczowej "Dziewczęta szukają drogi" wydanej w Warszawie w 1966 r. Jedna z jej bohaterek, pod naciskiem ojca, wstępuje do OMTUR-u (Organizacja Młodzieżowa Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych). Oto dialog ojca z córką:

 

"- Więc widzisz. Wstępuję do partii, jeszcze nie wiem, do PPS czy PPR, mniejsza o to. Więc jestem socjalistą. Rozumiesz? Jesteś córką socjalisty, partyjniaka. Zgadujesz, o co chce cię prosić? (…) Wstąpisz, powiedzmy, do OMTUR-u. Tak trzeba.

- Dobrze. Wstąpię choć do piekła (…). Jeżeli już mam się świnić to wstąpię do ZWM. Chcesz?"

 

Ale jeszcze lepszy jest fragment książki Haliny Snopkiewiczowej "Paladyni". Jej bohaterka, Lilka, spotyka młodego człowieka z hrabiowskiej rodziny: "Przy hrabim poczułam się od razu bolszewikiem i wielbiłam reformę rolną. Niech się fircyk nie puszy. - Rozparcelowali mająteczek, podpalili dworek i usmażyli babcię? - zagadnęłam hrabiego".

 

Ale w tejże książce jest też uroczy list działacza młodzieżowego "szczebla powiatowego" do swojej dziewczyny-studentki, Honorki, ukazujący nam "klasowy wydźwięk miłości":

 

"Moja najdroższa Honorko! Nie powiem, żeby twoje wyznanie nie zabolało. Zabolało. Lecz postawiłaś zagadnienie otwarcie, po bolszewicku. Z prawdziwie ludzką godnością potrafisz się przyznać do popełnionego błędu. To jest więcej warte, Honorko, niż głęboko tkwiące w świadomości kobiet niewolnicze, wywołane przez wieki klasowej nierówności przekonanie, że kobieta musi być wierna mężczyźnie, bo jest istotą niższą od niego. Otóż nie jest. Sądzę, że czytałaś, jak Ci polecałem, co na ten temat powiedział Iljicz Lenin. Przypominam Ci (Dzieła wybrane t. II, str. 576). Musimy jeszcze dużo zrobić, Honorko, i to nie tylko w skali państwowej, ale także w przebudowaniu własnych pojęć. Musimy walczyć z ciemnotą, zacofaniem i zabobonem. Jakkolwiek fakt, że pocałowałaś się z tym towarzyszem, jest jako fakt godny napiętnowania, to nie chciałbym, abyś z tego powodu czuła się niższa ode mnie. Wiem, Honorko, że już nigdy tego nie zrobisz, wiem, że przez odważne spojrzenie prawdzie prosto w oczy będziesz mogła lepiej kształtować swoją psychikę obywatelki, przyszłego członka Partii i matki naszych dzieci. Jestem Ci wierny, nie tylko dlatego, że Cię kocham, ale jestem mocniejszy ideologicznie, zahartowany w robocie i bardzo zapracowany. Honorko, czy podnosisz swoją sprawność fizyczną? Zawsze powinnaś znaleźć czas na gimnastykę, bo w zdrowym ciele zdrowy duch. Nic mi nie piszesz, czy zdobyłaś Odznakę Sprawny do Pracy i Obrony? Napisz mi o tym koniecznie! Jeżeli jest Ci smutno, to zawsze powinnaś mieć pod ręką "Kapitał" Marksa. Po tej lekturze przejdą Ci wszystkie słabości. Może będę w Warszawie na odprawie, wtedy spotkalibyśmy się i poszli razem zobaczyć "Mieszczan" Gorkiego, to dobra, demaskatorska sztuka. Czekam na Twój list. Cześć pracy! Twój na zawsze - Marian.

 

PS. Gdybyś, Honorko, miała chęć iść na zabawę, to idź, nie pytaj listownie o pozwolenie. Jak się uczciwie pracuje, to można się pobawić, młodzież powinna się cieszyć, że może budować socjalizm".

 

Uff, co to były za czasy.

Kto czyta nie błądzi. Przeglądam książkę Tadeusza Teslara "Polityka Rosji Sowieckiej podczas wojny z Polską", która ukazała się w Warszawie w 1937 roku w wydawnictwie "Gebethner i Wolff" (choć drukowano ją we Lwowie, w drukarni B. Połonieckiego). Autor, specjalista od Związku Sowieckiego (poświęcił mu 7 innych swoich książek), dramaturg i poeta, był przez lata pracownikiem Wojskowego Biura Historycznego w II Rzeczpospolitej. Zresztą właśnie oficerom tegoż Biura autor "polityki Rosji Sowieckiej…" dedykuje tę pracę. Książka Teslara jest dziś jednym z "białych kruków" w przepastnej bibliotece mojego Ojca. We "Wstępie" Teslar celnie podsumowuje kompletne negowanie przez międzynarodowy komunizm sprawy niepodległości Polski w okresie do 1918 roku (a dodajmy, że i oczywiście w latach następnych).