Oto ciągłość w polskiej polityce międzynarodowej na szczeblu prezydenckim ! Pierwsza zagraniczna wizyta po objęciu urzędu przez Andrzeja Dudę była związana ze szczytem krajów bałtyckich w Tallinie . Uczestniczyły w nim Głowy Państw: Polski, Łotwy. Litwy i gospodarza -Estonii. Po dziesięciu latach pierwsza międzynarodowa aktywność nowego lokatora Pałacu Namiestnikowskiego- pomijając telefoniczne łączenie z prezydentem USA- to organizacja spotkania prezydentów krajów bałtyckich -znów, ale tym razem w Warszawie.
Pokazywanie ciągłości w polityce międzynarodowej to rzecz ważna i cenna. To atut. Do tego jeszcze bardzo ważny jest czas i format tego szczytu. Czas- tuż przed wizytą prezydenta RP w Białym Domu. Następca Andrzeja Dudy jedzie do Waszyngtonu - dzięki szczytowi z Bałtami - z mandatem regionalnym , co oczywiście wzmacnia pozycję Polski, ale też i naszych bałtyckich sąsiadów, którzy mają w Polsce mocnego ambasadora. Wiedzą o tym prezydenci Nauseda (Litwa), Karis (Estonia) i Rinkevics- mający polskie korzenie (Rynkiewicz!) prezydent Łotwy. Bałtowie wiedzą, że oczywiście może ich reprezentować niemiecka przewodnicząca Komisji Europejskiej ale w UE są w jakimś sensie piątym kołem u wozu, a dla Rzeczypospolitej za to- ważnym punktem odniesienia.
A teraz format spotkania w Warszawie. Poza Polską, Łotwą , Estonią i Litwą było też reprezentowane Królestwo Danii. Nie przypadkiem. Przecież jest to kraj, który sprawuje obecnie półroczną prezydencję w Unii Europejskiej. Po konsultacjach z premier Mette Frederiksen polski prezydent jedzie na spotkanie z amerykańskim prezydentem również poniekąd jako przedstawiciel UE, bo reprezentuje w pewnej mierze duńskie przewodnictwo w Radzie Europejskiej. AKAPIT. Skądinąd spotkanie prezydenta RP z premier Królestwa Danii może być ciekawą lekcją dla lewicy nad Wisłą, Odrą, Wartą, Sanem i Bugiem. Oto bowiem lewicowa szefowa rządu Danii prowadzi najostrzejszą w historii tego kraju politykę wobec nielegalnych (ale też legalnych ) imigrantów. Reakcje lewicy w Polsce na prezydenckie weto w sprawie dostępu Ukraińców do 800 plus pokazuje, że rodzima lewica w ogóle nie odrobiła duńskiej lekcji, a premier Kopenhagi w tej kwestii jest bliższa prezydentowi (RP) z Warszawy niż własnym socjal- demokratycznym towarzyszom. Tak o to lewica u nas ,na tle skandynawskiej,a zwłaszcza duńskiej pokazuje swa zaściankowość i jak bardzo nie idzie z duchem czasu. To tak na marginesie ważnego szczytu Polska, Łotwa , Estonia, Litwa i Dania (plus Ukraina telefonicznie) w Warszawie .
*Artykuł ukazał się na portalu "Wpolityce.pl"
Z perspektywy 10 lat już wiemy, że spotkanie prezydenta Dudy w Estonii nie przyniosło niczego. Bierność względem polityki Rosji i brak zrozumienia dla geopolitycznego znaczenia Białorusi przyniósł efekty.
W tym czasie miał też miejsce szczyt NATO w Warszawie (8-9 lipca 2016), którego efekty zostały zweryfikowane przez Rosję w ostatnich latach.
Jeśli ktoś nas zabezpieczał, to Chiny w trosce o równowagę sił, a sporadycznie USA - np. organizując dostawy węglowodorów na Białoruś wiosną 2o2o. Prezydent Duda w 2020r. wziął udział w krucjacie międzynarodówki, bo komunizm Łukaszenki nie był dość demokratyczny. Akurat miało to miejsce po cudzie nad urną w USA (Trump-Biden) i złamaniu zasad wyborów prezydenckich pod pretekstem pandemii w Polsce. Efekt znamy.
Znając doradców obecnego prezydenta cudu nie oczekuję, tym bardziej, że co było do zaprzepaszczenia już się dokonało. Może co najwyżej nie będzie entuzjazmu z zamieszczonej w tytule ciągłości z polityki nad naszymi głowami.