Marzec rocznica NATO, Kwiecień ambasador Izraela i Gaza

Dawno mnie tu nie było, więc dzisiaj dwa odcinki. Nieco przestarzałe, o wejściu Polski NATO, drugi o Gazie.
                     A my na to do NATO!                                  15.03.2024
     Kończyły się właśnie lata 1990-te. Lata nowych nadziei i głębokich rozczarowań. Kolejnych szoków wyborczych – w jednej trzeciej wolne wybory, Mazowiecki na premiera, Wałęsa na prezydenta, powrót SLD, zwycięstwo Kwaśniewskiego.  
Wczesne lata 1990-te to lata rozrzucanego po pociągach pisma „NIE”, a potem i „Zły”, i nieznanego dotychczas rechotu, rządów mafii pruszkowskiej, wołomińskiej i gdańskiej. Lata nowych metod wychowawczych, dwunastolatków czytających w „Bravo” i „Bravo Girl” o swoich prawach reprodukcyjnych. Nowego „wstawania z kolan” kobiet – odpływ poczciwej „Przyjaciółki” i „Kobiety i Życia”, a przypływ dziesiątków niemieckich kolorówek (łącznie 20 mln egzemplarzy miesięcznie), fałszujących informacje prawne i wciskających kobietom leki na wszystko – weź łyknij, a jak brzuch boli, łyknij następną, a jak jeszcze gorzej, eliksir firmy Gręc und Bęc. Wreszcie latem 1997 roku kpiny eseldowskiego premiera z zalanych powodzią miast doprowadziły do powrotu sił solidarnościowych. Kwaśniewski jeździł do Brukseli do ambasady polskiej, udając, że wprowadza Polskę do Wspólnoty Europejskiej i NATO, ale rozmów żadnych nie było, o czym słyszałam od naocznego świadka. A z wielkim trudem w połowie 1996 roku utworzono Komitet Integracji Europejskiej z premierem –  wówczas Cimoszewiczem – jako szefem.
I nagle wraca „Solidarność” w postaci AWS z premierem Jerzym Buzkiem, nagle sprawy ruszają z kopyta. NATO przestaje być zapowietrzonym tematem, jest modne. Czekamy na wejście do NATO, w ambasadzie polskiej w Brukseli z Andrzejem Krzeczunowiczem drzwi się nie zamykają, spełnia się wielki polski sen hołubiony od 50 lat: znaleźć się nareszcie na Zachodzie i iść z Zachodem.
Spełnił się w marcu 1999 roku. Byłam przy tym jako urzędniczka Centrum Informacyjnego Rządu przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, nigdy tego nie zapomnę. 12 marca po południu, już jest jasno o tej porze, zostałam oddelegowana do pomocy pani min. Teresie Kamińskiej; rezydowałyśmy w Sali Kominkowej i Sali Zegarowej, przygotowując przyjęcie dostojników przed uroczystościami, które miały rozpocząć się bodaj koło szóstej. Był to niewielki pokój, zaopatrzony w kilka kanap i foteli, na których spocząć mieli wszyscy premierzy z okresu po 1989 roku. Przychodzili po kolei – uwodzicielski premier Waldemar Pawlak, godny premier Jan Olszewski, zdenerwowany premier Tadeusz Mazowiecki, drobny premier Jan Krzysztof Bielecki i jowialny premier Józef Oleksy, no i oczywiście premier Buzek. Dostali eleganckie, specjalnie zamawiane dla KPRM złocone filiżanki z kawą, chyba jakieś ciasteczka. Pawlak krążył po sali z filiżanką w ręku. Oleksy usiadł na drugim końcu kanapy, na której siedział premier Olszewski i zagadywał go. Premier Olszewski śmiał się, a premier Oleksy bladł.
Gdy się ściemniło, zaczynała się główna uroczystość w wielkiej sali. Tam już nie byłam. Przyjechała z USA sama Madeleine Albright, dostojni goście ze wszystkich stron świata, tłumy rozradowanych polityków.
A w trzy tygodnie później NATO rozpoczęło bombardowania Belgradu, czego nikt nie przewidywał. Tak się zaczęła bytność Polski w NATO.
----------------------
Felieton dla „Gazety Gdańskiej”
---------------------------------------
Teresa Bochwic                                   Tu zaszła zmiana                    4 kwietnia 2024
                                               Felieton dla Gazety Gdańskiej
 
                                             
Wśród tysiąca win PiS-u, z których główną jest samo jego istnienie, co mówię – sama przynależność do tej partii, a nie daj Boże małżeństwo z członkiem partii, ba, znajomość ze znajomymi kogoś, kto zna kogoś z PiS, otóż wśród tych tysiąca win widzę jedną, która jest PiS-u zaletą. Rewolucja godnościowa, poniżej może oczekiwań społecznych, ale jednak znacząca, przynosi swoje pozytywne owoce. Widać to teraz, po zamordowaniu przez wojska Izraela siedmiu osób w konwoju humanitarnym w Gazie, w tym Polaka.
Partia dziś rządząca potrzebowała co prawda prawie dwóch dni, żeby się pozbierać i po pierwszych kwaśnych minach stanowczo zażądać od Izraela przeprosin za tragiczny atak i odszkodowania dla rodziny Damiana Sobola. Inne poszkodowane kraje zostały przez władze Izraela przeproszone, ale nie bądźmy zbyt drobiazgowi, polski premier ex post wykrztusił tylko o słowa o potrzebie przeprosin, ale już MSZ mówi co godzinę ostrzej i żąda odszkodowania. Obiecał je w końcu ogólnikowo MSZ Izraela. 
Inaczej ambasador tego kraju. Oto ambasada, mówiąc o metodycznym ostrzelaniu konwoju humanitarnego, ubolewa z powodu „śmierci siedmiu osób”. Po następnych kilkunastu godzinach nacisków ambasador ogłasza: „Rozmawiałem dziś z panią Teresą Kubas-Hul, wojewodą @puwrzeszow, aby wyrazić mój głęboki smutek i kondolencje z powodu śmierci w Gazie Damiana Sobola z Przemyśla, członka organizacji World Central Kitchen. Poprosiłem Panią Wojewodę o pomoc w nawiązaniu kontaktu z rodziną pana Damiana. Niech spoczywa w pokoju.”
A przy okazji wspomina już w pierwszych tweetach, że w Polsce odradza się antysemityzm, co powtarza z uporem w wywiadzie dla Roberta Mazurka w „Kanale Zero”. Podkreśla przy tym wielokrotnie wbrew już znanym faktom, że „nie do pomyślenia jest, żeby wersja o celowym zbombardowaniu samochodów WCK była prawdziwa”. 
Wybucha skandal. Prezydent Polski jest oburzony. Zabiera głos: „Dzisiaj ambasador Izraela jest największym problemem dla swoich władz”. Władz, które już wcześniej ubolewały nad zdarzeniem w Gazie.
Jeszcze 10 lat temu nie do wyobrażenia było, by ambasador Izraela musiał publicznie w Polsce odpowiadać na niewygodne pytania dziennikarza, który odważył się mu je zadać. Pamiętamy panią ambasador Anę Azari, która spokojnie patrzyła, jak wyprasza się polską delegację byłych więźniów podczas uroczystości w Auschwitz, i co? I nic. Pamiętamy ciche piski polskiego MSZ przed 2015 rokiem, gdy w mediach światowych niemal codziennie ukazywały się artykuły czy seriale o „polskich obozach śmierci” i „polskim antysemityzmie".
Otóż ta powszechna w Polsce reakcja, dziesiątki, setki wpisów i głosów oburzonych komentatorów, polityków i osób prywatnych, pokazuje, że pedagogika wstydu, uprawiana przez „Gazetę Wyborczą” i wiele innych środowisk, już się kończy. Tego kiedyś nie było, tak się nie dało. Polacy nie dają się już wepchnąć w kąt opowiadaniami o „współudziale” w Holocauście, ani zamknąć sobie ust zarzutem antysemityzmu przy każdej okazji, choć ciągle te tematy są podejmowane. Jesteśmy za to uwrażliwieni na antypolonizm.
Tak, skończył z tą atmosferą właśnie wyklinany dziś oficjalnie PiS, któremu „trzeba przeszkodzić, by kiedykolwiek powrócił do władzy”, co bez żenady powtarzają dziś rozmaici politycy Platformy i okolic.
------------------------
Felieton dla Gazety Gdańskiej
 
           
 
           

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek Michalski

17-04-2024 [13:48] - Marek Michalski | Link:

"A z wielkim trudem w połowie 1996 roku utworzono Komitet Integracji Europejskiej z premierem –  wówczas Cimoszewiczem – jako szefem.
I nagle wraca „Solidarność” w postaci AWS z premierem Jerzym Buzkiem, nagle sprawy ruszają z kopyta."
I szkoda. Już w latach 90tych było wiadomo, że warto być uczestnikiem wspólnego rynku ale bez Wspólnej polityki rolnej EWG. Tym bardziej nie było sensu godzić się na okres dostosowawczy, który np. narzucał cła na samochody z Korei Japonii i USA by niemieckie sprzedawały się drożej. Dzisiaj o tym cisza głucha.
Alternatywy były. Przykładem Norwegia i Szwajcaria a ta druga już dzisiaj ma dość tej wspólnoty.
Rozumiem sentyment ale straty z degradacji doktryny cywilizacyjnej po odsiadce w kolejnym obozie komunistycznym są nie do odrobienia.