Królowa PRL-u

 
W PRL-u brakowało nie tylko mięsa, cukru, szynki i sznurka do snopowiązałek, ale także papieru toaletowego.
 
 
        Trzeba było na niego polować, a potem wystać w kolejce. Szara rolka papieru toaletowego stała się królową PRL-u.
 
 
         Polacy żartowali – co to jest: idąca ulicą kobieta niesie deficyt w deficycie? Szynka owinięta w papier toaletowy!
 
 
         Filmowcy z Polskiej Kroniki Filmowej przeprowadzili śledztwo i ustalili, że na głowę statystycznego Polaka przypadało rocznie siedem rolek. Czyli zaledwie około metra papieru toaletowego dziennie.
 
 
          Leopold Tyrmand zastanawiał się w swojej książce „Cywilizacja komunizmu” dlaczego „kraje komunistyczne, zdolne do produkcji elektrowni atomowych i pojazdów kosmicznych, nie są w stanie wyprodukować dostatecznej ilości papieru toaletowego dla swych mieszkańców, pozostaje zagadką, z której rozwiązania zrezygnowały już najśmielsze i najtęższe umysły”.
 
 
          W podziemiach, otwartego w 1955 roku Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina, panie, zwane popularnie babciami klozetowymi, siedzące przez wejściem do toalety, pytały się wchodzących:  „przepraszam bardzo, na grubo czy na cienko?”  I w pierwszym wypadku wydawały odpowiednią ilość papieru toaletowego: jeden listek albo dwa.
 
 
          Po 1956 roku oficjalnie zaczęto przyznawać, iż istnieje problem z papierem toaletowym, a Polska Kronika Filmowa nakręciło o tym nawet materiał. Kiedy na ekranie pokazywała się kobieta niosąca kilka rolek, narrator żartobliwie czytał: „Co to? Patrzcie! Proszę pani, proszę pani, gdzie pani zdobyła ten skarb? Powtarzając słowa Wiecha, życzymy sobie wszyscy, by ten papier przestał być papierem wartościowym”.
 
 
        Królową pożądano szczególnie wówczas, gdy zasiadano na „królewskim tronie” – jak wówczas nazywano muszlę klozetową. Zapewne w związku z powiedzeniem, że WC to miejsce, gdzie nawet król chodzi piechotą.
 
 
         Powszechne poszukiwanie papieru toaletowego sprawiło, iż zrodziła się jedna z ikon PRL-u – dumna Polka lub Polak na ulicy z zawieszonymi na szyi rolkami papieru toaletowego.  „Nazywało się to różańcem. Wieszało się na szyi dziesięć rolek”.
 
 
        Papier toaletowy można było także zdobyć w zamian za makulaturę w punktach skupu makulatury.  „To była forma handlu wymiennego. – podkreślał Zdzisław Sadowski - Można było zawieźć makulaturę do punktu sprzedaży i dostawało się za to parę rolek papieru toaletowego. To już był postęp, kiedy dopracowaliśmy się takiego rozwiązania”.
 
 
        Pracujący w skupie Wiktor Ostrowski belował gazety, ale przy okazji razem z kolegami przeglądał książki oddane na makulaturę – wielu skompletowało interesujące biblioteczki literatury historycznej. „Najwięcej w skupie było dzieł Lenina – wspomina Ostrowski. – Propagandową makulaturę oddawały biblioteki z zakładów pracy. Lenina nikt do domu zabrać nie chciał, z reguły więc od razu szedł na pulpę. Ale raz Lenina przygarnęła pewna kobieta. Wyrywała z niego kartki i owijała jajka, którymi handlowała. Wszyscy się zastanawiali, czy milicja nie zatrzyma jej za to, że profanuje święte księgi”.
 
 
         Pomimo starań władz papieru wciąż brakowało. Władze sięgnęły po ostateczne rozwiązanie – powołano komisję. Jej działalność, jak można się było spodziewać nie przyniosła rozwiązania problemu papieru toaletowego.
 
 
        W połowie lat 80. szara rolka stała się orężem w ręku podziemia. Do ustępów trafił ówczesny rzecznik rządu Jerzy Urban. Na podziemnym, nielegalnym papierze toaletowym wydrukowano jego twarz.  „Byłem raczej w miłości własnej zadowolony z tej popularności” – opowiadał Urban.
 
 
         W tym samym czasie członkowie Pomarańczowej Alternatywy rozrzucili po Wrocławiu ulotki z napisem: „Kto się boi papieru toaletowego? Czy za pomocą papieru toaletowego można pogłębić socjalizm? Czy papier toaletowy jest sprzymierzeńcem, czy wrogiem rewolucji światowej?”.
 
 
         Następnego dnia na  ulicy Świdnickiej we Wrocławiu pojawili się ludzie w pomarańczowych czapeczkach obwieszeni papierem toaletowym. „Jeździłem na rowerze, byłem obwieszony girlandami z papieru toaletowego, a milicjanci mnie gonili – wspomina Waldemar Fydrych. – Próbowali jakoś spacyfikować ten papier toaletowy, zatrzymywali ludzi, rewidowali w torbach, czy posiadają papier toaletowy. W artystycznej rzeczywistości socjalistycznej pogubili się zagraniczni aktorzy, którzy akurat przyjechali na przegląd teatralny do Wrocławia. Nie potrafili się zorientować, czy milicjanci to część happeningu, czy są prawdziwi. Ulicą toczył się chłopak owinięty w wielką kulę papieru. Milicjanci próbowali go wepchnąć do radiowozu, ale kula utknęła w drzwiach. Między ludźmi biegał pies z kokardą z papieru toaletowego. Obszczekiwał milicjantów, którzy nie mogli się do niego zbliżyć, a ludzie mu bili brawo. Tyle że ci, którzy oklaskiwali psa, trafiali do milicyjnej „suki”.
 
 
         „Wielkość produkcji papieru była określona z góry, przez plan centralny – tłumaczy Zdzisław Sadowski. – Nie było wolnego rynku, więc nie mógł zarządzać produkcją papieru toaletowego”. A plan centralny „trzymał się ideologii, nie zaś rzeczywistości”.
 
 
        Wedle Tyrmanda  planową gospodarką komunistyczną kierowała zasada ważności, a nie potrzeby. Ludzie co prawda potrzebowali papieru toaletowego, ale teoretycy komunizmu nie przywiązywali wystarczającej wagi do niego. Ważniejsza była walka o pokój niż o łazienkę.
 
 
         Brak papieru toaletowego stał się symbolem nieudolności nie tylko poszczególnych rządów, ale całego ustroju komunistycznego w PRL.
 
 
          Wraz z upadkiem PRL papier toaletowy pojawił się w sklepach. „Z papierem było coś takiego jak z mięsem – przypuszcza wydawca Andrzej Zasieczny  – Do pewnego momentu mięsa w Polsce nie było, aż nagle stało się go tak dużo, że właściwie nie można już było na nie patrzeć. I podobnie było z papierem”.
 
 
         Normą jest dzisiaj papier delikatny, a ten szary, przypominający czasy PRL, jest trudny do zdobycia.
 
 
         „Znam pewną hrabinę w Paryżu, - opowiada Waldemar Fydrych - która kiedyś mieszkała w Polsce, i jak ktoś z Polski jedzie do Francji i do niej dzwoni, to ona prosi, żeby przywiózł szary papier toaletowy. Polski szary papier toaletowy, bo on jej najbardziej ojczyznę przypomina”.
 
 
 
Wybrana literatura:
 
 
 
 
P. Lipiński, M. Matys – Absurdy PRL-u
 
L. Tyrmand – Cywilizacja komunizmu
 
Z. Zblewski – Abecadło PRL-u
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika u2

07-11-2022 [10:39] - u2 | Link:

Szara rolka papieru toaletowego stała się królową PRL-u.

No tragikomedia, ale kupowałem Trybunę Ludu za złotówkę i miałem papier do 4 liter dużo lepszy niż ten szary :-)

Obrazek użytkownika Maverick

07-11-2022 [21:13] - Maverick | Link:

Cukier nierafinowany z trzciny cukrowej jest zdrowszy i łatwiej przetwarzany poprzez organizm, ja cukru nie używam, ale gdy muszę do pieczenia ciast i chleba to tylko ten z trzciny cukrowej. Biały cukier z buraka to biała śmierć. Kiedyś sprowadzano ten cukier z Kuby brązowy z trzciny był zdrowy, ale w czasach PRL-u ale Polacy po tym deptali nie wiedząc co to jest gdy rozładowywali go z pociągów.. Wiele chorób jest spowodowana z powodu nadużywania białego cukru.. Jeszcze gorzej jest gdy spożywasz wyciąg z kukurydzy GMO czyli te różne słodziki w fast foodach. Rak i cukrzyca czekają na ciebie. Na pociechę trochę humoru: Nie jestem jeszcze gotowa, by zaakceptować fakt, że wszystko, w co wierzyłam, było kłamstwem… | Strona Mirosława Dakowskiego