Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Utopia enklaw
Wysłane przez gps65 w 15-11-2016 [23:09]
Przypuśćmy, że mieszkam w domu w Gdyni. Mam ubezpieczenie zdrowotne, emerytalne, darmową edukację, chroni mnie firma ochroniarska, detektywistyczna i militarna. Wszystkie te usługi świadczy jedna firma – nazywa się państwo polskie. I dokładnie te same usługi ta sama firma świadczy wszystkim moim sąsiadom, mieszkańcom mojej ulicy, mojego miasta i wszystkich miejsc w promieniu kilkuset kilometrów.
Tymczasem tysiące kilometrów ode mnie mieszka sobie ktoś inny w innym domu w Auckland. Też ma ubezpieczenie zdrowotne, emerytalne, darmową edukację, chroni go firma ochroniarska, detektywistyczna i militarna. I też wszystko to świadczy mu jedna firma – nazywa się państwem nowozelandzkim. I ta sama firma obsługuje wszystkich jego sąsiadów.
No i jeśli ja bym chciał sobie wynająć do tych wszystkich usług jego firmę, to muszę przemieścić się te tysiące kilometrów w jego okolicę, kupić sąsiedni dom, uzyskać obywatelstwo i mam to co chciałem. Jest to możliwe. Mogę zmienić usługodawcę. Ale muszę opuścić mój dom i zamieszkać w nowym miejscu tysiące kilometrów dalej.
Otóż ja proponuję, by zmienić ten światowy porządek. Wiem, że to trudne, być może niemożliwe. To jest utopia, czy raczej antyutopia. Ale przypuśćmy, że się tak stanie jak dalej opisuję. Niech sobie nadal będą te państwa jakie są, niech sobie nadal świadczą te swoje usługi jakie świadczą, niech mają te same prawa, ten sam rząd, te same legislatury i wszelkie instytucje. Tylko, że gdy ja zechcę zmienić usługodawcę z państwa polskiego na państwo nowozelandzkie to nie muszę się przemieszczać, tylko po prostu przyłączę moją działkę w Gdyni do Nowej Zelandii. Proponuję by było to prawnie możliwe, dozwolone i łatwe do przeprowadzenia. W ten sposób bez zmiany miejsca zamieszkania uzyskam nowozelandzkie obywatelstwo a za tym wszelkie usługi jakie świadczy Nowa Zelandia.
Gdy to będzie masowe, to oni będą mieć w Gdyni filie wszystkich swoich instytucji, tak jak większość korporacji ma file w większości państw i w większych miastach. Większość formalizmów da się załatwić przez Internet. Więc będzie tak, że na jednej ulicy będą domy i działki należące na przemian do różnych państw: do Polski, Niemiec, Australii, Francji, Nowej Zelandii, Litwy, USA, Szwecji etc. Jedni sąsiedzi będą przechodzić na emeryturę w wieku 60 lat, inni w wieku 67 lat, inni w wieku 65 lat – tak jak w ich państwach. Będą się leczyć w lokalnych szpitalach, które będą miały podpisane umowy z ich kasami chorych w ich państwach. U siebie będą przestrzegać przepisów BHP zdefiniowanych przez ich parlament etc. Ale oczywiście będzie też obowiązywać lokalny regulamin ulicy – na przykład cisza nocna, czy zakaz wypuszczania trujących gazów.
Przeciwnicy tej koncepcji nie krytykują trudności osiągnięcia tego stanu. Argumentują, że nawet jeśli taki stan uda się uzyskać, to będzie on powodował zwielokrotnienie konfliktów między ludźmi, zwielokrotnienie komplikacji prawnych związanych z rozwiązywanie tych konfliktów i nawet jeśli uda się rozwiązać konflikty sądowo, to będzie wielokrotnie trudniej wyegzekwować prawo. Bo za każdym będzie stał inny aparat przemocy. Jeden sąsiad okradnie drugiego, firma detektywistyczna ofiary wykryje sprawcę, jego sąd orzeknie winę, ale nie da się uzyskać odszkodowania, bo przestępcę będzie chronić silniejsza firma.
No to ja ripostuję: mój pomysł nie jest całkowitą utopią, nie jest teorią, bo to już w praktyce w podobny sposób działa. Po morzu mogą obok siebie płynąć statki na przemian: polski, niemiecki, australijski, francuski, nowozelandzki, litewski, amerykański, szwedzki etc. Każdy załogant będzie ubezpieczony w innej firmie, będzie przechodził na emeryturę w innym wieku, będzie chroniony przez inne firmy ochroniarskie, detektywistyczne i militarne. W porcie też tak będzie.
Po emigracji do Nowej Zelandii i uzyskaniu obywatelstwa zamiast kupić dom mogę kupić jacht. I tym jachtem wrócić do Gdyni. I zatrudnić się na statku nowozelandzkim stojącym w Gdańsku. I mogę sobie pływać po Bałtyku gdzie chcę. Będę podlegał większości regulacji jakie są w Nowej Zelandii. Dostanę ich emeryturę po ukończeniu ich wieku uprawniającego do uzyskania jej. A gdy się zatrudnię na amerykańskim statku stojącym w Gdyni i na nim kogoś zamorduję, to będzie mi grozić kara śmierci. A do teatrów i kin będę chodził w Gdyni. A obok mnie będzie tysiące jachtów z setek innych państw, a ich załoganci będą podlegać innym przepisom BHP na swoich statkach. Albo nie – nie na Bałtyku, ale na Morzu Śródziemnym. Tam tak jest naprawdę – towarzystwo jest międzynarodowe w większości marin.
No i nie ma więcej konfliktów na morzu i w portach niż w lasach i w miastach. Jak nowozelandzki żeglarz okradnie polskiego kajakarza na Morzu Śródziemnym, albo w porcie w pubie na Majorce, to nie jest trudniej ten problem rozwiązać, niż gdy Polak okradnie Polaka w Warszawie. Jeśli państwa potrafią stworzyć porozumienia pozwalające rozwiązywać konflikty między ich obywatelami na morzach i oceanach, w portach i marinach, między statkami przemieszczającymi się naprzemiennie, a nawet gdy jedni drugich odwiedzają turystycznie na lądzie, to równie dobrze rozwiążą te problemy gdy terytoria tych państw będą wzajemnie wymieszanymi enklawami.
Ta moja wizja nie jest niemożliwa fizycznie, psychicznie, kulturowo, cywilizacyjnie czy w jakikolwiek inny sposób. Ta wizja jest niemożliwa tylko dlatego, że większość ludzi nie jest w stanie jej sobie wyobrazić i w nią uwierzyć. No to pomagam tej wyobraźni wskazując morza i porty.
Dziś realizuje się utopie odwrotną – miesza się ze sobą w jednym miejscu, w jednym mieście, w jednej dzielnicy, ludzi różnych kultur, różnych języków, różnej mentalności, różnej narodowości, różnej religii, różnej cywilizacji. To powoduje multiplikowanie konfliktów! To wywoła wkrótce krwawe wojny domowe. Ja proponuję by spójne terytoria nadal zamieszkiwali spójnie kulturowo i cywilizacyjnie ludzie, proponuję by to nie ludzie emigrowali ze swoich miejsc do innych państw, ale by państwa emigrowały do nich. Proponuję by to nie państwa przyjmowały ludzi, lub im odmawiały przyjęcia, ale by ludzie nie ruszając się z miejsca przenosili się z państwa do państwa. By wybrać zdecydowaną większość usług i towarów nie muszę zmieniać miejsca zamieszkania. No to usługi państwa też takie być powinny!
Można dyskutować czy nie ruszając się z miejsca da się wybierać usługi militarne. To jest być może utopia. Można podważać sens urynkowienie usług detektywistycznych czy ochroniarskich. Ale nie sposób sensownie uzasadnić, że usługi ubezpieczeniowe, usługi edukacyjne, zdrowotne, rozrywkowe, kulturalne muszą być świadczone przez jedną firmę mającą terytorialny monopol. Jeśli usługi hydrauliczne, szewskie, warzywnicze, krawieckie, naprawcze, dostarczanie chleba, mięsa i masła etc. mogą być świadczone przez firmy będące terytorialnymi enklawami, to tak może działać każda firma. A państwo to firma, to zwykły usługodawca.
Nie widzę żadnych przeszkód by państwo składało się z wielu enklaw, tak jak to było z dawnymi polskimi ordynacjami rodowymi. Pod względem militarnym byłoby na pewno o wiele bezpieczniej. Te enklawy nie tylko byłyby bezpieczniejsze między sobą, ale stanowiłyby wspólnie silniejszy obszar niż zewnętrzne państwa spójne terytorialnie. Tak jak każda korporacja, która ma filie w większości miast świata jest silniejsza, bogatsza, bardziej wpływowa niż każdy lokalny monopolista.
A jeśli ktoś nadal myśli, że takie enklawy i eksklawy są niemożliwe na lądzie, to tu przykład jak to działa w praktyce na granicy holendersko-belgijskiej: Baarle-Nassau/Baarle-Hertog
Grzegorz GPS Świderski
Komentarze
15-11-2016 [23:36] - Marek1taki | Link: A teraz proponuję wyobrazić
A teraz proponuję wyobrazić sobie podobną sytuację, tylko zamiast globu mamy Polskę jako państwo minimum.
Obywatele maja prawo skorzystać z rozwiązań poszerzających zakres socjalu wykupując stosowne usługi=opodatkowując się dobrowolnie.
I nie trzeba się przeprowadzać. A demokracja realizuje się przez głosowanie własnymi pieniędzmi.
Pozdrawiam
16-11-2016 [03:22] - gps65 | Link: No ale na takie państwo
No ale na takie państwo minimum musi się zgodzić większość obywateli w wyborach. W mojej propozycji takie państwo założą sobie niezależnie od tego czy będzie ich większość, czy mniejszość, a pozostali pozakładają sobie różne socjalne republiki - nie muszą akceptować tego państwa minimum. Więc mój pomysł jest dla każdego.
16-11-2016 [08:51] - Marek1taki | Link: Nikłe prawdopodobieństwo, że
Nikłe prawdopodobieństwo, że Polacy zgodzą się na państwo minimum albo, że wprowadzi je rząd. Zmiany ładu w skali całej Ziemi jeszcze mniejsze.
29-11-2016 [01:35] - gps65 | Link: Nikłe prawdopodobieństwo, że
Nikłe prawdopodobieństwo, że ustrój w Polsce mógłby być taki jaki ma Szwajcaria lub Liechtenstein. Ale jednak Szwajcaria i Liechtenstein istnieją, więc prawdopodobieństwo takiego systemu to 100%. Jeśli oni dali radę to i my damy.
16-11-2016 [01:50] - Imć Waszeć | Link: Tak, tak, a sprzedawcy
Tak, tak, a sprzedawcy kebabów na podobnej zasadzie zakładają sobie gdzie popadnie enklawy IS, napadają z nich i znikają, bo przecież są już w innym państwie. Już nie mówię o działkach przyłączonych do Rosji, na których wtargnięcie skutkuje od razu zainstalowaniem kolejnej rakiety wycelowanej w Warszawę, bo przecież każdy pretekst jest dobry, a jak jest pretekst to gra muzyka. No i na koniec ziemie odzyskane wracają do Rzeszy, bo ta proponuje polskim biedakom dożywotnie renty w wysokości 4 tys. euro tylko za podpis o firmowej ochronie, a polskiego państwa nie stać na kontrpropozycję, bo tak jest ustawiona ekonomia w całej okolicy przez mister "niewidzialna ręka".
16-11-2016 [03:19] - gps65 | Link: Ale przecież więcej jest
Ale przecież więcej jest Polaków mieszkających w Niemczech i Rosji, niż Niemców i Rosjan mieszkających w Polsce, więc więcej działek niemieckich i rosyjskich przyłączy się do Polski. A enklawy IS w Niemczech czy Francji już są, a w Polsce nie ma, więc też nie ma zagrożenia. A jeśli Rosjanie przyłączą jakieś działki w Warszawie do Rosji, to nie będzie im się opłacało w nie celować. Jeśli Polacy mieliby się wzbogacić tym, że Niemcy będą im świadczyć usługi zdrowotne, edukacyjne czy ubezpieczeniowe za darmo, albo nawet do tego dopłacą, to dla Polaków tylko lepiej. Co w tym złego? Jak przestaną dopłacać, to się Polacy przyłączą do Francji, albo Szwecji, albo od Liechtensteinu. Gdzie tu są jakieś zagrożenia? Jeśli możemy kupować w portugalskiej Biedronce i na tym korzystamy, to niby dlaczego nie skorzystamy na sieci fińskich szkół, czy szwajcarskich szpitali? A im więcej skorzystamy, tym więcej własnych sieci pozakładamy.
16-11-2016 [17:40] - Imć Waszeć | Link: Ale Niemcy i Rosja mogą nie
Ale Niemcy i Rosja mogą nie mieć chęci wprowadzić analogicznego systemu cedowania suwerenności.
16-11-2016 [21:50] - gps65 | Link: To się im nie pozwoli
To się im nie pozwoli przyjmować do nich. Ale Szwajcaria czy Liechtenstein mogą się zgodzić.
16-11-2016 [23:09] - Imć Waszeć | Link: No tak, ale "się im nie
No tak, ale "się im nie pozwoli", już obala założenie o państwie minimum oraz otwiera pole do dyskusji "machanie szabelką". Bo teraz powstaje dylemat, co zrobi państwo minimum, czyli taki kasztelan pacyfista bez wojska i szkatuły ze skarbem, kiedy sąsiad dojdzie do słusznego wniosku, że zabranianie jemu tego, co może inny sąsiad, to jest potwarz i wymaga interwencji zbrojnej.
Ja cały czas mam wrażenie, że nie chodzi w tej liberalnej zabawie wcale o "państwo minimum", tylko konkretnie o "Polskę minimum" i że zasady tej gierki zostały jakiś czas temu nakreślone na stole sztabowym BND. Świadczy o tym choćby dofinansowanie z Niemiec takich organizacji antypolskich jak KLD czyli PO i nieustające wsparcie dla kolejnych pochodnych. Bowiem Polska minimum rządzona za pomocą pieniądza, którego nie ma, bo jest fachowo i bez mydła odsysany przez naszego "dobrego sąsiada", to jest Polska zniewolona, w której do miana elity mogą aspirować jedynie posiadacze fortuny, takie Lisy tuczone milionami za głoszenie niemieckiej propagandy, "bez rozróżnienia" czy pochodzi z legalnej działalności gospodarczej czy raczej z jurgieltu. Bez rozróżnienia, bo pieniądze i tak w efekcie będzie miał tylko ten, kto za Rzeszą.
17-11-2016 [12:12] - gps65 | Link: Ewentualna niechęć Niemiec
Ewentualna niechęć Niemiec czy Rosji do wolnorynkowych rozwiązań w kwestiach zdrowotnych, edukacyjnych czy ubezpieczeniowych, czy rozwiązań dotyczących autonomicznych okręgów w luźnej federacji, nijak nie powoduje tego, że są one niemożliwe. Po pierwsze możemy sami je stosować tak jak Szwajcaria, a po drugie możemy w tych kwestiach porozumiewać się jeszcze z setką innych krajów. Np. śmiało można porozumieć się ze Szwajcarią tak, by nasze gminy mogły stać się autonomicznymi kantonami Szwajcarii, a ich mogły się przyłączyć do księstwa Mazowieckiego zorganizowanego na wzór Liechtensteinu.
16-11-2016 [08:14] - StachMaWielkieOczy | Link: Dokładnie... a każdy
Dokładnie...
a każdy Napoleon czy inny geniusz w" Tworkach"
będzie mógł wybrać opiekę "Tworek" nowozelandzkich.
Dzięki temu opiekunowie będą mieli fartuchy niebieskawe a w pokoju będzie telewizor
16-11-2016 [10:29] - smieciu | Link: Ogólnie miałem podobne
Ogólnie miałem podobne pomysły.
Punktem wyjścia jest pytanie: dlaczego w większości dziedzin życia mamy konkurencję i wybór, niższe ceny lub lepsze usługi czy produkt. Ale nie mamy tego w przypadku rządów?
Gdyby w tej dziedzinie też była konkurencja byłoby ciekawiej!
Jednak pomysł z rozproszonym państwem może być zbyt skomplikowany. Dlatego chyba lepiej nie wynajdować koła na nowo i po prostu postawić nacisk na mniejsze jednostki administracyjne. Gminy lub powiaty powinny stać rodzajem małych państewek (w ramach większego państwa). Tak by władza była namacalna dla każdego obywatela.
Przykładowo u mnie każdy może odwiedzić burmistrza i porozmawiać o swoich problemach. A czy możemy to zrobić z premierem? Burmistrz czuje fizyczny nacisk wyborców. Premier co najwyżej nacisk ministra finansów, który z kolei czuje nacisk banków.
Nie można byłoby swojego domu przenieść do innego państwa. Zamiast tego interesujące byłoby wprowadzenie mechanizmu umożliwiającego łatwe zamieniane się domami i obywatelstwami z konkurencyjnych gmin.
Byłby więc dwojaki nacisk na władzę. Normalny wyborczy, polegający na osobistej znajomości lokalnej władzy oraz emigracyjny czyli podatkowy.
Zwłaszcza ciekawe byłoby też wprowadzenie fizycznego obciążenie długami obywatela gminy. By dług nie był abstrakcyjny. By np. przeprowadzenie się między gminami wymagało spłaty długu, bądź jego wymiany.
Szybko okazałoby się czy pod piękną fasadą niektórych gmin nie są ukryte zgniłe fundamenty w postaci długu. Oraz czy inne "brzydkie" gminy nie wybrały innej drogi rozwoju.
Naturalnie powstałyby różne pomysły na rozwiązanie różnych problemów. Świadomość obywatelska wzrosłaby błyskawicznie. Ale najciekawsze jest to że nagle okazałoby się że kreatywność ludzi potrafi wymyślić setki sposobów na rozwój bez długu a możliwość podpatrywania u innych dobrze działających rozwiązań, byłaby naturalnym sposobem na szybki postęp, bez narzucania monopolistycznych rozwiązań przez tych co wiedzą lepiej.
16-11-2016 [21:48] - gps65 | Link: Tak to już jest.
Tak to już jest. Liechtenstein i szwajcarskie kantony mają tak dużą autonomię, że różną się nawet systemami podatkowymi i tym konkurują. Ale gdy się to opisze abstrakcyjnie, bez wskazania, że to jest realne, to większość ludzi uzna to za utopię i wyśmieje, co widać nawet po komentarzach tutaj. To, że łatwo jest ludzi zniewolić wynika z ich ignorancji.
16-11-2016 [23:13] - Imć Waszeć | Link: Owszem, a najciekawszymi
Owszem, a najciekawszymi wydarzeniami wtedy były by nie Mundiale, tylko secesje, autonomie, inwazje i wojny o Teksasy. Żeby taka utopię wprowadzić, to najpierw trzeba by ludzkości jakąś genetyczną metodą amputować żądzę posiadania, czyli formalnie też kapitalizm, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie.