Antykorupcyjne "być albo nie być"

Być może kupowania meczy i - zwłaszcza!!! - ustawiania wyników pod kątem bukmacherów nie da się w Polsce (i na świecie), całkiem wyeliminować, ale na pewno można je nad Wisłą bardzo znacząco ograniczyć.

 

Stąd też takie, może nawet ponad miarę rozdęte, oczekiwania po niedzielnym zjeździe "antykorupcyjnym" PZPN. Jeśli jednak rzeczywiście nie będzie w ten weekend przełomu - będzie źle. Nawet nie tyle dla działaczy piłkarskich - to też, ale oni nie są najważniejsi, lecz dla prestiżu futbolu jako takiego. Jest szansa na odzyskanie choćby "minimum minimorum" szacunku dla środowiska piłkarskiego ze strony kibiców, dziennikarzy, opinii publicznej. Jeśli jednak ta szansa zostanie zmarnowana - kolejna nie pojawi się szybko, a gniew "piłkarskiego ludu" (choć też np. rządu...) będzie straszny. Wybór jest prosty.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Walka z korupcją w polskiej piłce dla jednych jest ważnym wyzwaniem, ale dla drugich czymś zupełnie innym: dla niektórych polityków - trampoliną do zdobycia taniej popularności, dla niektórych działaczy zamachem na niezależność związku sportowego, dla części kibiców - walką Don Kichota. Rzecz zaś w tym, że by antykorupcyjna wojna nie była miłym dla oka łapaniem króliczka, ale jego realnym złapaniem.