MIŚ - 35 OKRĄGŁA ROCZNICA

Mistrzowskie dzieło Stanisława Bareji jest pokazywane bardzo często i to przez rozmaite telewizje. 4.05.1981 r. miała miejsce premiera „Misia”. Renesans popularności filmu miał miejsc w latach 90-tych gdy większość Polaków miała jeszcze w żywej pamięci absurdy PRL. Gdyby Stanisław Bareja wyjechał na Zachód może byłby taką gwiazdą jak Roman Polański. Ale został z nami w Polsce i pozostawił dzieła „nieprzetłumaczalne na obce języki” - jak śpiewał Jacek Kaczmarski. Bareję przyrównywano do krytyki kapitalizmu w "Dyskretnym uroku burżuazji" Luisa Bunuela - z tym, ze Bunuel musiał wyszukiwać absurdy, a twórca "Misia" wystarczy, że się rozejrzał.

„Miś” to szczytowe osiągnięcie stylu paradokumentalnego surrealizmu socjalistycznego wśród dzieł Stanisława Bareji. Intryga wartko biegnie i wszystkie scenki zazębiają się ze sobą. Absurdy pokazywane w filmie czasem miały miejsce naprawdę, czasem nie ale były bardzo prawdopodobne w PRL. Powstał świat integralnie ukształtowany i przez to wiarygodny - bo widz po wyjściu z kina mógł trafić na sytuacje rodem z "Misia". Wymyślono masę niesamowitych scen, które jako obrazy na trwałe zagościły w świadomości Polaków. Ulubionym filmem Bareji była komedia „Czyste szaleństwo” braci Marx i podobny klimat udało się w „Misiu” stworzyć. Nierealna zakłamana rzeczywistość socjalizmu realnego epoki tow.Gierka gdzie nikt nie mówi nikomu prawdy. Nad tym wszystkim unosi się nie wiadomo po co słomiany miś, zapewne nieprzypadkowo identycznie kojarzący się z Rosją. Mnóstwo dziwnych wydarzeń tworzących wielopiętrową i biegnąca w nieprzewidywalnym kierunku akcję. I zakończenie ocierające się o „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego dzięki wierszowi Ernesta Bryla, piosence Ewy Bem i symbolicznej scenie upadku misia do jeziora.

Zapis cenzorski z kolaudacji „Misia” wiosną 1980 r. został zachowany i sam mógłby stanowić niezły materiał na komedię. Cenzorzy zażądali wycięcia około 38 scen, w większości najlepszych w filmie. Pod nóż miały pójść m.in. sceny z milicjantami, teksty piosenek, bar Apis z łyżkami na łańcuchach, wizyta Hochwandera w melinie Staszka Palucha, parówkowa masówka filmowców, genialna scena wręczania paszportów, przepasanie szarfą dziedzica Pruskiego, zdanie "bo o to się rozchodzi, że ten kapitalizm ma tam być może i swoje plusy, ale niech te plusy nie przysłonią wam minusów" czy przedstawienie w teatrze, zdanie "to jest miś na skalę naszych możliwości a nie potrzeb" Jednak mimo, ze strajkujący robotnicy nie dopisali "Misia" jako 22 postulatu, po powstaniu "Solidarności" cenzorzy mieli inne zajęcia i bali się kto zwycięży. Na drugą kolaudację "Misia" pochlebna opinię przysłał Andrzej Wajda. Ostatecznie uzgodniono 7.10.1980 r. kilka poprawek nie wpływających na zasadnicze przesłanie filmu. „Miś” otrzymał tzw.drugą kategorię artystyczną z czego żartował Bareja w dialogach o produktach „drugiej świeżości”. Film nie miał dużej oglądalności w okresie karnawału „Solidarności”, nie otrzymał również nagrody na festiwalu filmowym w Gdańsku.

"Gdyby odrzucić gagi, żarty i dowcipy, moje filmy byłyby bardzo ponure" - mówił reżyser. Stanisław Bareja wiele razy deklarował, że "Miś" jest filmem o wszechobecnym w PRL kłamstwie - nie tylko w gabinetach komunistycznych władców ale również zakorzenionym wśród przeciętnych ludzi. W filmie kłamią bez wyjątku wszyscy. Główny bohater czyli prezes klubu sportowego Tęcza konstruuje skomplikowaną sieć intryg aby odebrać żonie pieniądze złożone w banku w Londynie. Okłamuje zarówno rywali jak i potencjalnych sojuszników. Kłamie nawet goniec udający, ze spożywa obiady w hotelu "Victoria" a w rzeczywistości bezskutecznie usiłujący zjeść puree z dżemem w barze mlecznym "Apis". Jedynym uczciwym bohaterem filmu jest właściciel sklepu mięsnego z Londynu (grany przez Stanisława Bareję).

Ryszard Ochódzki (gra go Stanisław Tym), prezes Klubu Sportowego "Tęcza" toczy walkę z byłą żoną o wspólne konto dewizowe w londyńskim banku. Irena poznała byłego ministra Władka Złotnickiego, rzuciła prezesa klubu, zabrała mu z domu meble, obrazy i rzeźby ("przypadkowo przechodzili z tragarzami"). Aby uniemożliwić wyjazd mężowi wyrywa z paszportu kilku kartek. Ochódzki wspólnie z kierownikiem produkcji filmu Janem Hochwanderem (Krzysztof Kowalewski) załatwia casting na własnego sobowtóra. Dalszy ciąg to realizacja skomplikowanych zabiegów o paszport połączonych z licznymi scenkami ilustrującymi życie realnego socjalizmu.

"Miś" to wyjątkowo złośliwa parodia socjalizmu zaliczana przez krytyków do nurtu kina moralnego niepokoju. Mamy liczne i chytrze zakamuflowane ataki na ikony PRL.W filmie nieustannie przewija się świecka tradycja, której szczytowym przejawem jest scena wręczania paszportów w trybie "na poduszkach" (w PRL paszportu nie można było trzymać w domu). W scenie w teatrze ze słynną piosenka okupacyjną "Teraz jest wojna, kto żyje ten handluje" twórca filmu sparodiował widowisko "Dziś do Ciebie przyjść nie mogę" powstałe w latach 60-tych z inspiracji ministra spraw wewnętrznych gen. Mieczysława Moczara i grane w Teatrze Klasycznym w Warszawie. Podczas widowiska padła kultowa kwestia "zobacz synku, tak wygląda baleron". Obiektem żartu stał się kpt.Żbik, bohater wydawanych w latach 1967-1982 na zamówienie Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej - tym razem jako porucznik MO Lech Ryś zwany "wujek dobra rada" (Stanisław Mikulski) stwierdzający odkrywczo "Klimat zawsze był przeciwko nam". Słuszne politycznie piosenki wojskowe i festiwal w Kołobrzegu zostały wyśmiane przez utwór o młodym gwardziście widzącym Trasę Łazienkowską wykonany przez piosenkarza masowego ("ja Wam wszystko wyśpiewam"). W polskim kinie chyba nie istnieje bardziej celny i ostry żart z komunistycznego zebrania (z obowiązkowym potępieniem "wiadomych sił") niż scena wiecu filmowców przeciwko "parówkowym skrytożercom" (z czynem społecznym w formie pilnowania kotła z parówkami).

Coś absolutnie specjalnego to wykład prezesa Ochódzkiego na temat socjalistycznej ekonomii na przykładzie słomianego misia - chociaż w zasadzie ekonomia pełni tu jedynie rolę maskującą temat zasadniczy. Autorzy zbudowali na bazie nowomowy dłuższą wypowiedź, w którym słowo "miś" można zastąpić "socjalizmem". Pierwotnie najlepsze zdanie brzmiało "To jest miś na miarę naszych możliwości a nie potrzeb" (parafraza hasła socjalizmu "każdemu według jego możliwości, każdemu według jego potrzeb") a ostało się "to jest miś na miarę naszych możliwości". Sytuacja o zawyżeniu kosztów wytworzenia słomianego misia aby zarobić mogli konsultanci, zapewne wzorowana była na praktykach gospodarczych PRL ("ten miś zbudowany jest w oparciu o sześć społecznych instytucji. Nikt nie wie do czego służy, więc nie obawiaj się, że ktoś zapyta"). Na stałe weszło do języka polskiego powiedzenie "prawdziwe pieniądze zarabia się tylko na drogich, słomianych inwestycjach". Obawiam się, że niektóre praktyki gospodarcze rodem z Bareji będą opisane w audytach z okresu rządów PO.

Dostało się w "Misiu" niektórym kolegom filmowcom. Oczywiście pod nieustannym ostrzałem jest przyszły twórca stowarzyszenia "Grunwald" reżyser Bohdan Poręba czyli kręcący film reżyser Zagajny (cenzura zażądała zmiany pierwotnego nazwiska Porębal). Kierownik Hochwander, który 28 filmów robił o tym, że za sanacji było ciężko ma nazwisko rymujące się z Jerzym Passendorferem, reżyserem m.in. filmów "Barwy walki" (na podstawie pamiętników gen.Moczara) czy "Kierunek Berlin" - 1996-2000 poseł na Sejm RP z listy SLD (po rezygnacji z mandatu przez Aleksandra Kwaśniewskiego po wygranych wyborach prezydenckich). Passendorfer jak wielu innych partyjnych reżyserów nagradzanych przez władze państwowe - parafrazując "Misia" - 28 filmów zrobił o tym jak za sanacji było ciężko i z samych filmów wiedział jak było. Wspaniałym żartem z niedostatku rekwizytów potrzebnych w filmie stanowi scena z kotem wykorzystanym jako zając. Wielokrotnie Bareja jak i inni reżyserzy musieli rezygnować z wielu pomysłów - np. w "Brunecie wieczorową porą" zamiast pościgu samochodowego jest pościg Kowalewskiego za Pokorą uciekającym syrenką ... jadącego na butach po lodzie.

W końcowym patetycznym monologu zdecydowanie odbiegającym od komediowej formuły filmu pada stwierdzenie "tradycją nazwać niczego nie możesz, ni ustanowić uchwałą specjalną (...) tradycja to nasza historia, której się nie zmieni". Zakończenie zmienia radykalnie klimat filmu, jest to przesłanie wołania o zmianę i nadzieja, że coś się zmieni. Jednocześnie ucieleśniający socjalizm miś wali się w błoto obryzgując brudem wszystkich obecnych. I zmycie tych pozostałości nie będzie bynajmniej łatwe. Fakt, że po 25 latach od zmiany ustroju trzeba przyjmować ustawy dekomunizacyjne jest tego najmniej istotnym przejawem.

Liczne cytaty z filmu trafiły do potocznego języka Polaków. Opisują one często sytuacje absurdalne, groteskę, nierozwiązywalne problemy, często występujące na styku kontaktów władza-obywatel.

Widzów za granicą "Miś" nie śmieszy. Tylko ludzie, którzy doświadczyli w realnym życiu absurdów ustroju socjalistycznego, potrafią docenić ciętą satyrę i humor zawarty w filmie Stanisława Barei.

Wielowątkowa konstrukcja dziel dojrzałego Bareji umożliwiała prezentację kilku wiodących postaci - w praktycznie każdym filmie był kombinujący prominent stanowiący namiastkę polityka oraz przegrany zwykły obywatel."Bohaterów tych filmów [filmów Bareji z lat 70-tych] łączy to, że są ludźmi zaszczutymi. Zawsze człowiek trochę mówi sam o sobie. (...) Moi bohaterowie nie są zwycięzcami, nie ma happy endu, bohater nie dostaje wspaniałej dziewczyny, (…) Moje pierwsze filmy były słodkimi komediami, aż w końcu zaczęło mnie to trochę mdlić i postanowiłem dodać trochę goryczy." - podsumował reżyser pierwszy okres swojej twórczości w wywiadzie dla tygodnika itd.."Bareizm to schlebianie gustom drobnomieszczańskim." - krytykował reżysera w młodzieżowym tygodniku "itd." Zdzisław Pietrasik (później „Polityka”). W 1974 r. na zorganizowanym przez Socjalistyczny Związek Studentów Polskich w Poznaniu Ogólnopolskim Festiwalu Kiczu Filmowego "Przygoda z piosenką" Barei (1967 r.) została uhonorowana główną nagrodą. "No i słusznie. Tylko dlaczego tak późno ?" - dziwił się reżyser. Bo w 1974 r. już od roku cała Polska śmiała się z "Poszukiwany, poszukiwana" czyli losów gosposi w ustroju socjalistycznym. Na trwałe do historii polskiego kina weszły scena z lokowaniem przez dyrektora pawilonu handlowego i jeziora na planie osiedla mieszkaniowego oraz wypowiedź "Mój mąż jest z zawodu dyrektorem".

„Miś” Bareji nadal bawi kolejne pokolenia Polaków. Pytanie czy ktoś, kto nie żył w PRL-u potrafi zrozumieć sceny wykpiwające prawdziwe absurdy PRL i uwierzyć, że tak było naprawdę.   



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika onion13

02-06-2016 [12:18] - onion13 | Link:

Szkoda tylko że Tym odjechał w przeciwną stronę

Obrazek użytkownika Piotr Pietrasz

02-06-2016 [12:40] - Piotr Pietrasz | Link:

Tym jest tylko aktorem. Reżyser jest w filmie najważniejszy. Fedorowicz także kiedyś współpracował z Bareją ale już nie przy "Misiu".

Obrazek użytkownika Adam66

02-06-2016 [20:01] - Adam66 | Link:

Nie mogę się doczekać kiedy ktoś zrobi film o ostatnim dwudziestopięcioleciu (albo chociaż ośmiu latach popslu) utrzymany w konwencji "Misia".
Wielka szkoda że Bareji nie można sklonowć...