Gdy w MF nie wiedzą co to jest inflacja i co z nią zrobić...

Szanowni.

Dziś nasz bardzo drogi minister d/s finansów, p. Kościński, stwierdził w podsumowaniu wywiadu dla wPolityce, że: "...Dla nas najważniejsze będzie żeby obniżyć ceny, bo to obniży inflację..." (ostatnia linijka).

No to "nietopsze, prze Państwa, nietopsze", bo już coś z pół wieku inflację definiuje się jako wzrost cen.

Kilka jej rodzajów wynika po prostu z ujęcia przyczynowego tegoż cen wzrostu, ale skoro minister d/s finansów koncentruje się na obniżeniu cen żeby obniżyć inflację, to znaczy że będziemy świadkiem i uczestnikiem, niestety, biernym, jakiegoś kolejnego eksperymentu co to świat nie widział, a szczerze mówiąc, nie wiem czy Zjednoczona Prawica zdaje sobie sprawę z tego, że dział finansowy wyrwał się jej z programu i realizuje jakiś własny.
 
   Zanim więc urzędnicy ministerstwa skonstruują następny fundament polskiego cudu gospodarczego, śpieszę wyjaśnić naszym specjalistom, że "obniżenie cen" określa się mianem deflacji, zaś "obniżenie inflacji" to po prostu zmniejszenie dynamiki wzrostu cen. Zmniejszanie dynamiki wzrostu cen uruchamianiem mechanizmów deflacyjnych ostatnio wyszło nadspodziewanie dobrze Balcerowiczowi, ale tego p. Kościński może nie pamiętać, bo robił wtedy karierę w angielskiej bankowości, a o skutkach "terapii szokowej" co najwyżej czytał w opracowaniach rozmaitych apologetów transformacji, jako że innych nie publikowano.

   Tak więc rozbierzemy sprawę detalicznie, odkrywając nawet najbardziej wstydliwe zakątki, jako że najwyraźniej grozi nam "walka z inflacją" do ostatniego dychającego jeszcze przedsiębiorcy, bo proponowane mechanizmy na ten rodzaj inflacji jaki mamy, pomogą niespecjalnie, a nawet jakby zadziałają przeciwskutecznie, natomiast bardzo efektywnie wykończą mikro- i małych utratą płynności.

    Przede wszystkim należy sobie odpowiedzieć na pytanie, skąd w Polsce wzięła się która inflacja i jakie są przyczyny poszczególnych składowych ogólnego wzrostu cen? Nie takie znowu proste, bo rzecz nie dotyczy tego, co jest tu i teraz, ale wymaga sięgnięcia niemal trzy lata wstecz, do połowy 2019, kiedy to - ku zaskoczeniu ekonomistów różnych nurtów - "nagle" cel inflacyjny NBP został przejechany o ponad połowę, co stało się przyczynkiem do gęgania o złym działaniu prezesa Glapińskiego.

   Trzeba nam bowiem wiedzieć, że inflacja popytowa (czyli taka, której przyczyną jest nierównowaga podażowo-popytowa na korzyść niezrównoważonego podażą popytu, czyli że forsy do wydania jest w obiegu więcej, niż towaru do kupienia), może mieć trzy główne przyczyny:
1. zwiększenie "masy pieniądza" w obiegu bez zrównoważenia tego podażą towarów i usług, przy czym rolę tego pieniądza mogą zacząć pełnić też inne środki, typu bitcoin, waluty obce, towary barterowe etc.;
2. zmniejszenie podaży towarów i usług bez zmniejszenia ilości środków płatniczych (bo np. wprowadzono przepisy, na skutek których ludziom przestało się opłacać działać); 
3. zmianę prędkości obiegu pieniądza w gospodarce jako takiej, przy czym omówienie tego rodzaju inflacji jest w ogóle bardzo złożone, bo wymaga analizy porównawczej całych segmentów rynkowych o porównywalnym takcie generacji przychodów w funkcji czasu - np. takie rolnictwo ekstensywne taktuje raz do roku, a i to jak jest urodzaj, a takie szklarnie hydroponiczne z doświetlaniem diodowym, to taktują w cyklu rozwoju danej partii roślin (choć można to skonfigurować w wolumenie przeciętnej dziennej sprzedaży i codziennie sadzić i zbierać taką właśnie porcję, to suma produkcji po czasie jest per saldo taka sama jakbyśmy zasadzili od razu całość i odczekali ).
A skoro już wskazaliśmy trzy główne przyczyny, to warto zauważyć, że mogą one występować razem w rozmaitych konfiguracjach, skutkujących różnymi atrakcjami (np. wprowadza się prohibicję albo - u nas jest to lepszy przykład - wódkę na kartki, gdy jednocześnie zaś w specjalnych sklepach tę wódkę można kupić swobodnie za waluty obce: w konsekwencji zwiększa się podaż pieniądza, bo potencjalnie dochodzi wolumen walut obcych na rynku, a zarazem zmniejsza się podaż towarów o różnicę pomiędzy wódką dostępną na kartki a przeciętnym jej spożyciem w danym okresie obejmowanym kartkami, w konsekwencji waluty obce przejmują funkcję supertowaru, czyli pełnią rolę bufora, więc ich kurs rośnie do poziomu wyznaczonego czarnorynkową ceną złotówkową wódki bez kartek - było? Było. Ale Kościński nic o praktycznych aspektach tego mechanizmu nie wie, no bo niby skąd...).

I teraz pora się powołać na (wspominany już 8 marca 2020 r., a opublikowany tuż przed tym, zanim pandemia się zaczęła) raport Ernst&Young, mówiący o zupełnie innej strukturze gospodarki, niż to nasi rządzący sobie po ministerstwach gospodarczych wyobrażali. Z raportu tego wynika jednoznacznie, że do 2019 r. tak naprawdę mieliśmy do czynienia z pewną fikcją gospodarczą potężnego PKB, z jednej strony polegającą na wliczaniu do niego produkcji filii firm zachodnich w ramach podwykonawstwa, ale bez uwzględniania wartości np. komponentu importowanego do tej produkcji (nie pomniejsza on nominalnej wartości PKB, aczkolwiek znajduje odbicie w saldzie obrotów bieżących jako zakup za granicą), zaś z drugiej strony dopatrywanie się w konsumpcji czynnika wzrostu, podczas gdy większość masowych produktów konsumpcyjnych była "made in China", jak wszędzie zresztą.
   Otóż to "odejście od celu inflacyjnego" spowodowane było systematycznym wzrostem cen chińskich produktów oraz słabnącym wolumenem polskiej produkcji i usług na rynek wewnętrzny, w czym oczywiście znakomicie pomagały coraz to nowe "doszczelniania" i regulacje. No a jak podaż maleje (bo regulacje) i popyt rośnie (bo płace rosną), to pojawia się oczywiście inflacja, wsparta zresztą chińskimi cenami.

   Ale w tym nie było nic groźnego na planie ogólnym, przynajmniej początkowo. Otwierały się nowe podmioty, pojawiały się nowe usługi, jakoś tam walczono o miejsce na rynku, a że były pieniądze w obrocie, to i łatwiej było wystartować nowym i trwać starym, którzy przełknęli jakoś porcję regulacji. Paradoksalnie wzrost cen był tu pomocny nie tylko dla producentów i usługodawców (bo mieli na zwiększone koszty) ale też dla kupujących, bo zwiększany był wybór i konkurencja.

    Ale kiedy zaczął się COVID i zamrażanie gospodarki, rządzący polskim pieniądzem i gospodarką - nie mylić ze Zjednoczoną Prawicą, przez którą zostali wynajęci i obdarzeni zaufaniem z racji sprawnego posługiwania się językiem odpowiednich komunikatów - z racji braku wyobraźni i wiedzy o epidemiach zadziałali tak, że niekorzystne elementy tych mechanizmów wzmocnili: przez "zamrożenie" gospodarki i czasowe wycięcie całych branż działających na rynku krajowym zmniejszyli podaż, przez zamknięcie ludzi w domach zmniejszyli możliwość realizacji popytu, a poprzez wadliwie skonstruowane "tarcze", wspierające za pośrednictwem przedsiębiorstw i przedsiębiorców ZUS i budżet Państwa (zamiast wspierania ludzi w odpowiedzialnym decydowaniu o sobie i innych), dopuścili do pojawienia się niekontrolowalnego nadmiaru pieniądza "tu i teraz".
   Na czym polegał ten ostatni mechanizm: otóż gdyby ludzie mieli możliwość odpłatnego dostępu do środków pieniężnych (np. wspominany debet w rachunku dla chętnych pod weksel własny, z limitem w wysokości minimalnego rocznego wynagrodzenia), odpowiedzialność za skutki kreacji i używania go spoczywałyby na nich, natomiast tworząc "tarcze" w charakterze rozdawnictwa za pośrednictwem zatrudniających ich przedsiębiorstw, rządzący finansami publicznymi nie dość że wpuścili w rynek porównywalne kwoty pieniądza, oczywiście też wykreowanego "z powietrza", ale już na cudzą odpowiedzialność, to jeszcze z mechanizmem żądania zwrotu w wypadku zaistnienia jakichś tam zdarzeń (przy okazji: dziś, tj. 12.01.2021, dla MŚP, tj. zatrudniających od 10 do 249 pracowników, mija termin składania druczków do banków z potwierdzeniami dla PFR, wymaganymi by obronić się przed zwrotem pomocy - wystarczy się pomylić z wyborem pliku JPK i pozamiatane, warto o tym pamiętać). 
   W ten sposób w ramach retoryki wspólnotowej i personalistycznej, zaimplementowali nam rozwiązania czysto bizantyńskie od strony formalnej i turańskie od strony faktycznej, natomiast całkowicie sprzeczne z podstawami Cywilizacji Łacińskiej. I to chyba nawet nie tyle złośliwie, ile z powodu braku pojęcia o istnieniu w ogóle takich zagadnień.

   W efekcie już w połowie 2020 r. były stworzone warunki do szybkiego wzrostu inflacji, co zresztą było widoczne zarówno w supermarketach budowlanych jak i  w usługach - dostarczając pieniądze bezwarunkowo i do etatowców (bo poprzez dofinansowanie wynagrodzeń) z jednoczesnym "dokręceniem śruby" mikro- i małym poprzez lockdown i zakazy administracyjne oraz zmniejszeniem się importu z Chin ze względu na przerwanie łańcuchów dostaw, zrobiono cieplarniane warunki do rozkręcania się inflacji popytowej.

    Dlaczego? A skąd mi to wiedzieć? Ale klasyczne metody walki z inflacją popytową to ograniczanie podaży pieniądza (utrudnienia w dostępie do kredytu), podwyższenie kosztu pieniądza (wyższe stopy procentowe) oraz ściąganie pieniądza z rynku (zmiana warunków kredytu na niemożliwe do spełnienia), a ci "fachowcy" wynajęci przez Zjednoczoną Prawicę to bankierzy są przecież.
   A czym dla banków jest ograniczenie podaży pieniądza, podwyższenie stóp procentowych i wypowiadanie kredytów? No po prostu El Dorado, zwiększa się tempo konwersji przez kredytobiorców środków z anihilowanego przy spłacie kredytu wirtualnego na zysk materialny w postaci odsetek, będących już realną własnością banku, który oczywiście te pieniądze z powrotem pchnie na rynek, więc rzeczywista ilość pieniądza w obiegu się nie zmieni, co to, to nie, ale za to zmultiplikuje środki pracujące na jego zysk.
   Że jakaś gospodarka dostanie kijem po krzyżu? Who cares, to nie ich gospodarka, one tylko na niej pasożytują, a problemy finansowe kredytobiorców to znakomita okazja do korzystnych akwizycji, prawda?        
   No, ale NBP nie chciał podwyższyć stóp procentowych, RPP też, więc co z tego że banki przebierają stópkami do startu po kasę, jak przez półtora roku musiały się obchodzić smakiem.

   Ale teraz do akcji wkroczyła inflacja kosztowa w obszarze surowców energetycznych oraz energii i to dwojakiego rodzaju: wzrost cen rynkowych surowców energetycznych ze względu na niezaspokojony popyt oraz wzrost kosztów operacyjnych produkcji ze względu np. na rosnące koszty emisji (mało kto wie, że przy cenie emisji 90 EUR/tonę CO2, koszt emisji w 1 kWh energii elektrycznej ze spalenia węgla w supernowoczesnej elektrowni węglowej o sprawności 40%, to ok. 0,5 PLN/kWh). Ale na ten rodzaj inflacji to przecież nie pomoże choćby pięciokrotne czy więcej podniesienie stóp procentowych - po prostu międzynarodowy rynek surowców energetycznych nie jest obsługiwany naszą walutą.

   A tu, patrz Pan, akurat teraz podnieśli stopy procentowe tak, że wszyscy szczęśliwi posiadacze kredytów hipotecznych poczuli się dodatkowo uszczęśliwieni jak nie wiadomo co.

No to w końcu "o co kaman"? Ktoś nad tym w ogóle panuje?

    Do tego dochodzi radykalne zwiększenie kosztów działalności, choćby przez potencjał kar w zapisach w ustawie o "Polskim Ładzie", jak np. zawarta w art. 14 pkt 19 zmiana art. 111 pkt. a) w Ustawie o VAT - podobnie do całej reszty tej ustawy, prosta i czytelna informacja: "...a) po ust. 6ka dodaje się ust. 6kb w brzmieniu: „6kb. W przypadku stwierdzenia, że podatnik prowadzący ewidencję sprzedaży przy użyciu kasy rejestrującej, wbrew obowiązkowi, o którym mowa w art. 19a ust. 3 ustawy z dnia 6 marca 2018 r. – Prawo przedsiębiorców, nie zapewnia współpracy kasy rejestrującej z terminalem płatniczym, przy użyciu którego zapewnia możliwość przyjmowania płatności, zgodnie z wymaganiami technicznymi dla kas rejestrujących, naczelnik urzędu skarbowego, w drodze decyzji, nakłada na tego podatnika karę pieniężną w wysokości 5000 zł..." - jak widać nie mająca nic wspólnego z reklamowanym przez pół roku zostawianiem pieniędzy w kieszeni podatników, ale za to nie zostawiająca naczelnikowi U.Sk. żadnego manewru..

    Jeżeli teraz uwzględnimy, że na skutek "Polskiego Ładu" kolejni mikro- i mali wypadną z gry, znowu w relacjach podażowo-popytowych nastąpi spadek podaży, a więc wzrost inflacji. I też żadne podnoszenie stóp procentowych nic tu nie zrobi.

    Żeby zatrzymać wzrost cen w obszarze równowagi podażowo-popytowej bez zarzynania kredytobiorców hipotecznych, należy zwiększyć podaż, a do tego trzeba bezwzględnie uwolnić ludzką przedsiębiorczość, zaczynając od awaryjnego zdjęcia wszelkich obciążeń biurokratycznych dla jednoosobowych działalności nie będących płatnikami VAT w zamian za stałą opłatę miesięczną, zawierającą zarazem podatek i składkę zdrowotną, a docelowo to najlepiej w ogóle postawić na firmy rodzinne w ramach proponowanego już w marcu 2018 programu, nazwanego roboczo "Firma+".
     Zamiast tego, mamy "Polski Chaos" fundowany przez banksterów, a firmowany przez wystawionych "pryszczatych" z PIE, którzy myśleli że będą twarzą sukcesu do zaszczytów, a są... odwrotną stroną medalu do bicia. 

Tak więc na koniec chciałem postawić obrazoburcze pytanie (o ile pytanie może być obrazoburcze): czy Zjednoczona Prawica, a przede wszystkim kierownictwo PiS, mają świadomość, że prawdopodobnie środowisko twórców "Polskiego Ładu" oszukało ich, pod przykryciem haseł solidarnościowych ZP wprowadzając rozwiązania z zupełnie innej bajki, wrogiej Cywilizacji Łacińskiej wręcz do bólu?

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jabe

12-01-2022 [08:33] - Jabe | Link:

Oj, chyba dekada drugiego Gierka potrwa krócej, niż pierwszego.

Dodajmy, że na froncie rozkułaczania polskich przedsiębiorców szczególnie pomocne są represje zusowskie.

Obrazek użytkownika Czesław2

12-01-2022 [09:12] - Czesław2 | Link:

Do listy inflacjogennych czynników dodałbym gigantyczne inwestycje infrastrukturalne. Autostrada potrzebna, ale w sklepie się nie kupi. Natomiast dużo zam uszami mają samorządy wydające gigantyczne pieniądze na betonowanie.

Obrazek użytkownika Chatar Leon

12-01-2022 [09:14] - Chatar Leon | Link:

Orka na ugorze, nie zrozumiejo (próbowałem nawet tłumaczyć prostym obrazowym językiem co się dzieje z cenami mebli i materiałów budowlanych, gdy amatorzy restauracji w czasie lockdownu lokali gastronomicznych nagle odkrywają że mają nie wiadomo skąd więcej pieniędzy, wpadają gremialnie na pomysł remontowania mieszkań i rzucają się masowo na markety budowlane i meblowe). Trudno tłumaczyć coś ludziom, którzy z obecnej władzy zrobili sobie rodzaj kultu religijnego, "nowy ład" to dla nich rodzaj zbawienia, a każdy krytyk to dla nich "ruski agent".

Obrazek użytkownika Darek65

12-01-2022 [10:14] - Darek65 | Link:

Socjalizm to ustrój, który dzielnie walczy z trudnościami, które sam stworzył . Prawica, to przede wszystkim szacunek do własności, wolność gospodarcza, proste przepisy i niskie podatki. PIS jest tego całkowitym zaprzeczeniem. Znamienny był list Związku Zawodowego Krajowej Administracji Skarbowej, w którym to napisano, że pracownicy szeroko rozumianej skarbówki nie rozumieją Polskiego Wału. Polski Wał, to projekt, który liczy ok. 700 stron. Jeśli coś liczy tyle stron, to nie może być dobre. To gniot, który ma spowodować, że woda będzie bardziej mętna. To niszczenie małej i średniej przedsiębiorczości. Przedsiębiorca, który powinien się zająć zarabianiem pieniędzy gro swojego czasu spędza na przepisach. I kończy się tym, że w zębach musi zanieść papiery do jakiegoś biura księgowego i zapłacić kilka stówek za rozliczenie. Kilka stówek, to dla niego ogromny wysiłek. To się musi skończyć wielkim BUM. Chyba, że tak się ma skończyć.

Obrazek użytkownika Czesław2

12-01-2022 [10:50] - Czesław2 | Link:

Chyba nie sądzi Pan, że ktokolwiek z ogólnie rozumianych pracowników instytucji skarbowych i podatkowych jest za uproszczeniem przepisów? Przecież nie pójdą do przemysłu.

Obrazek użytkownika Darek65

12-01-2022 [12:22] - Darek65 | Link:

@Czesław2
Oczywiście, że ma Pan rację. Oni chcą być "potrzebni" Niemniej jednak, skoro piszą, to publicznie, to:
Po pierwsze, albo pracują tam debile, którzy tego nie chcą zrozumieć lub nie potrafią.
Po drugie, przepisy i rozporządzenia są tak zawiłe, że wzajemnie sobie zaprzeczają i tworzą chaos nie do ogarnięcia
Po trzecie, ludzie, którzy powinni być przeszkoleni i mieć w małym palcu przepisy dostali je na ostatnią chwilę.

Obrazek użytkownika JanAndJan

12-01-2022 [11:44] - JanAndJan | Link:

@Obserwator_3
Wycinkowo, intuicyjnie - dla mnie laika, od dłuższego czasu "cóś tu nie gra". Skąd, na TO wszystko kasa?
I ta, prymitywna propaganda sukcesu.. z kamienną twarzą Buster Keatona i odklejeniem bossa?
Analiza i wnioski - zebrane w zwartej formie przez fachowca - gotowy Akt Oskarżenia.
Co zdanie, to bomba!! Czytam 3-i raz.. To, się dzieje NAPRAWDĘ!
W innym miejscu na NB dworuję sobie z P. Dr. Kuźmiuka. Nie ma się z czego śmiać.
O ile dobrze zrozumiałem -  misiewiczowo-mateuszowe "żniwa" dopiero przed nami?
Raczej bliżej, niż dalej? Przy odrobinie wyobraźni, nadciąga ekonomiczne tsunami do kwadratu.
Bez pieniędzy z uni, na cito.. Koniec balu, dla najlepszej zmiany.
"Boże coś Polskę..". 

Obrazek użytkownika krzysztofjaw

12-01-2022 [15:08] - krzysztofjaw | Link:

Jestem ekonomistą (ponoć dobrym :)) i też zwróciłem uwagę na wskazaną przez Pana wypowiedź ministra finansów. Nawet coś na ten temat miałem skrobnąć, ale mnie Pan ubiegł i muszę podziękować Panu za ten tekst. 

O procesach inflacyjnych moglibyśmy dyskutować bardzo długo. Dziś mamy do czynienia już niemal z jedną (a może i więcej) ze spirali inflacyjnych wynikającą z nakładania się wzrostu podaży pieniądza na rynku (polityka prospołeczna rządu, czyli wszelkie +) z jednoczesnym kosztowym wzrostem cen nośników energii, na które to mamy znikomy wpływ, bowiem zależą od czynników zewnętrznych, z których mamy do czynienia przede wszystkim z dwoma: radykalny wzrost cen za emisję CO2 (największy chyba szwindel na świecie) oraz manipulacja cenowa Rosji dotycząca wzrostu cen gazu. Mamy tutaj zamykające się koło: Rosja spekuluje w Europie wzrostem cen gazu, co powoduje wzrost zapotrzebowania na węgiel, co z koleje powoduje opisany już wzrost cen za prawa do emisji CO2 a to podnosi ceny za energię i ciepło. 

Ceny uprawnień do emisji CO2 zbliżają się do poziomu 50 euro za tonę. Jeszcze przed rokiem było to ledwie 20 euro za tonę. Ten gwałtowny wzrost mocno odczuwają w portfelach Polacy. Końcówka kwietnia 2021 roku przyniosła trzecią gwałtowną falę podwyżek cen uprawnień do emisji CO2. Przez tydzień poszły one w górę z poziomu 44 euro za tonę do poziomu 48 euro za tonę. W sumie, dodając do tego mocne wzrosty na początku lutego i marca, w 2021 roku podrożały one już o blisko połowę. Jeszcze większe wrażenie robi porównanie do cen sprzed roku (ok. 20 euro za tonę) czy sprzed 4 lat (ok. 5 euro za tonę). Ceny dalej szybują i na grudzień 2021 roku przekroczyły już stawkę 90 euro/t , a to trzy razy więcej niż przed rokiem. A to radyklanie podnosi rachunki za energię w Polsce. Analitycy przewidują, że jeszcze tej zimy notowania CO2 mogą skoczyć do kosmicznego poziomu 100 euro/t. Ceny napędza mroźna zima i drogi gaz (...) Wcześniej osiągnięcie tego pułapu przewidywano w okolicach 2030 r. 

Tak więc trudno będzie podwyższając stopy procentowe radykalnie zmniejszyć wzrost cen, czyli inflację, bo na dzień dzisiejszy ta importowana inflacja ma właśnie charakter zewnętrzny. 

Owszem, dzięki temu, że posiadamy własną walutę możemy manipulować jej wartością i tym samym w jakimś tam stopniu zmniejszyć inflację oraz swobodnie możemy stosować operacje otwartego rynku. Chociaż to. 

O "Polskim Ładzie" napiszę kiedy indziej, ale nie podoba mi się uderzenie w polską klasę średnią, która winna być motorem gospodarczym a tak... kierujemy pomoc tylko dla najemnej siły roboczej a to nie jest wzrostowotwórcze. 
Pzdr

Obrazek użytkownika mjk1

12-01-2022 [17:43] - mjk1 | Link:

Szanowny Obserwatorze. 
Nie jestem zwolennikiem PiS-u i żeby było jasne, całej tej reszty okrągłostołowej sitwy.
Pisanie jednak o tym, że PiS rozdaje pieniądze, co powoduje inflację, jest taką samą prawdą, jak ta, że Franz strzelał do Papieża.
PiS, na te wszystkie swoje plusy, przede wszystkim zabiera pieniądze podatnikom a dopiero z tego, co zostanie, po potrąceniu kosztów – rozdaje.
Jeżeli zabraknie, pożycza pieniądze na rynku komercyjnym.
Nie powoduje to, nie tylko inflacji, ale także, wbrew temu, co twierdzą propagandziści PiS-u, wzrostu gospodarczego.
Po prostu, to, co kupią beneficjenci tych wszystkich plusów, tego nie kupią, ci, którym te pieniądz zabrano.
Nie byłoby jeszcze tak źle, gdyby dla całości gospodarki przyniosło to efekt chociażby zerowy.
Niestety jest to tylko odwleczenie kryzysu do czasu, kiedy trzeba będzie te pożyczone pieniążki oddać.
Sama zaś inflacja, którą mamy, jest klasyczną inflacją kosztową, której przyczyny Pan wymienił.
Problem jednak w tym, że ani PiS, ani reszta tej okrągłostołowej sitwy, nie ma najmniejszego zamiaru tych przyczyn zlikwidować.
I to jest największą naszą tragedią.
Pozdrawiam.  
 

Obrazek użytkownika Jabe

12-01-2022 [19:09] - Jabe | Link:

Jednak niskie stopy procentowe powodują dopływ pieniądza, nie?

Obrazek użytkownika mjk1

12-01-2022 [22:03] - mjk1 | Link:

Drogi Dżabe.
Setki razy piałem, że jesteś totalnym ekonomicznym głąbem a Ty za każdym razem to potwierdzasz.
Uważam jednak, że każdy zasługuje na szansę, więc kolejny raz Ci wyjaśnię.
Postaraj się zapamiętać a nie będziesz się w przyszłości kompromitował.
Niskie stopy procentowe nie powodują dopływu pieniądza.
Niskie stopy procentowe skutkują tylko tym, że kredyt jest tańszy.  
Jeżeli kredyt jest tańszy, konsumenci chętniej pożyczają pieniądze, za które kupują jakieś dobra i gospodarka nabiera rozpędu.
Tu niestety Twoja wiedza ekonomiczna się kończy a już nieodżałowanej pamięci Ryszard Riedel śpiewał „…a życie toczy się dalej”.
Dokładnie do czasu, kiedy te pieniądze trzeba będzie oddać.
Pisałem wcześniej, że dobrze byłoby, gdyby efekt tej operacji dla gospodarki był zerowy (pożyczyliśmy i oddaliśmy).
Niestety efekt jest ujemny, ponieważ w gospodarce, po tej operacji nie jest tyle samo pieniędzy, ale mniej.
O ile mniej? O należne odsetki!
Gospodarka niestety się zwija, zamiast się rozwijać.
Jeżeli czegoś nie rozumiesz pytaj.
Chętnie wyjaśnię a teraz słodko pozdrawiam..