Armageddon cz. 1: Hannibal ante portas i zaraza w Grenadzie

Nie, nie wymrzemy przez koronawirusa, nie zabije nas brak papieru toaletowego w sklepach (ostatecznie to nie pierwszy raz), brak chusteczek higienicznych też sobie jakoś zrekompensujemy, a w ogóle to wiosna idzie, więc do listopada też nie zamarzniemy po lasach. Zagrożenie owszem, jest, nawet bardzo poważne, ale dotyczy czegoś zupełnie innego, czegoś dużo groźniejszego, szczególnie że lata hodowli bezrefleksyjnych, ale za to rozhuśtywanych emocjonalnie konsumentów, skutkować teraz będą brakiem możliwości racjonalnego uspokojenia paniki, a "gdy rozum śpi, budzą się demony".

Mamy do czynienia z bardzo ciekawym splotem kilku okoliczności i czynników, które dla naszej Ojczyzny mogą zarówno stwarzać szansę jak i zagrożenie, ale wszystko zależy od sposobu postępowania ludzi sprawujących władzę. Oby sprawa ich nie przerosła, bo rzecz sięga dużo głębiej niż w kwestię finansowania rozmieszczenia pojemników z cieczą dezynfekującą, zaś działanie polegające na kurczowym utrzymywaniu "status quo" i doraźnym klajstrowaniu problemów, jest czegoś podobne do drobiazgowego utrzymywania kolejności repertuaru orkiestry na "Titanicu" i podkładaniu coraz to nowych książek pod nogi instrumentów żeby zrównoważyć przechył statku, w nadziei że skoro robię swoje najlepiej jak umiem, to kapitan coś wymyśli, ostatecznie "ja tu tylko w pracy jestem".

Niestety, przeciwdziałanie, zwłaszcza w obszarze planistycznym, wymaga wizji i odwagi, a to są akurat takie cechy, których u naszych urzędników wszystkich szczebli i poglądów próżno choćby ze świecą szukać.  

Ponieważ panika koronawirusowa już bije w mikro- i małe przedsiębiorstwa z obszaru turystyki (warto przeczytać, że zdaniem Jana Buczka, prezesa Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce, obroty w przewozach towarowych spadły o 30%, zaś autokarowych nawet o 97% !!!, a przecież brak możliwości obsługi leasingu jest równoznaczny z końcem takiej mikrofirmy), warto spojrzeć na sprawę nieco szerzej, żeby wiedzieć co gospodarkę o takiej strukturze jak nasza, może (nie daj Bóg) czekać w nieodległej przyszłości.

Tyle, że do podejmowania decyzji trzeba mieć prawidłowe dane, a tu nagle dzięki raportowi EY okazało się, że struktura naszej gospodarki jest zupełnie inna niż wyobrażają sobie po ministerstwach (co rzuca też nieco światła na rozważania Premiera odnośnie przyczyn "zbyt małych inwestycji prywatnych" oraz "braku kapitału" w Polsce, co to przedwczoraj p. Emilewicz zauważyła, że "przez trzydzieści lat nie udało zbudować środowiska" posiadającego kapitał i zainteresowanego inwestycjami - to znaczy takie środowisko to jest, ale raczej nie ma siły w przyrodzie żeby w Polsce inwestowało w coś innego niż szeroko pojęte nieruchomości, chyba że w ramach przekrętów z samorządami, ale to chyba nie o takie inwestycje i taki kapitał chodzi).  

 Tak więc należy określić dane wyjściowe (istniejące okoliczności), żeby móc przeprowadzić analizę wpływu różnych czynników oraz ich spodziewaną chronologię, aby ocenić obszar skutków w wypadku braku przeciwdziałań i rozważyć możliwe i realne sposoby zapobieżenia tym efektom zdarzeń, które nam się nie podobają.

Oczywiście po staremu wszystko jest kwestią kryteriów, bo dla jednych rozpad struktur administracyjnych jest dramatem a dla innych oczekiwaną atrakcją, ale w tym wypadku warto przyjąć kryteria cywilizacyjnotwórcze, a konkretnie rodem z Cywilizacji Łacińskiej, bo europejskie rozwiązania bizantyńsko-turańskie są ślepą uliczką, o czym pewnie w ciągu najbliższego miesiąca przekona zachodnich Europejczyków nowa fala "nachodźców".   

Niestety, po przeczytaniu ustawy (podobno anty-koronawirusowej), to co do naszej Ojczyzny optymistą nie jestem - jak kto chce, niech sobie tu przeczyta. Np. zgodnie z jej art. 25, zmieniającym Ustawę o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi poprzez nadanie jej art. 34 w pkt. 4 zapisu (str.17, na samym dole), Minister Zdrowia w rozporządzeniu ustala listę chorób, podejrzenie których skutkuje przymusową kwarantanną (co prawda trwającą 21 dni, ale za to mogącą być stosowaną wielokrotnie). Jako że grypa zabija sporo osób, to jeżeli teoretycznie znajdzie się na takiej liście, to kichnięcie w miejscu publicznym może skutkować przymusowym odosobnieniem aż do wybicia wszystkich zarazków lub nosicieli, w zależności co będzie pierwsze. I nie ma, że to fikcja, skoro na Dworcu Centralnym w Warszawie bez żadnej podstawy prawnej zatrzymano na kilka godzin sporą grupę pasażerów pociągu (w tym tę panikarę która doniosła na kichającego, może się przy okazji czegoś nauczyła), to możemy być spokojni o to, że żaden, nawet najbardziej parszywy scenariusz, nie jest obdarzony przymiotem nierealności - pod tym względem jest chyba gorzej niż za komuny, bo ludzie już są inni, szczególnie młodzi.

Ale ad rem.

Rozważmy choćby następujące okoliczności:
1. w rzeczywistości struktura polskiej gospodarki i wzrost PKB nie trzyma się na "konsumpcji wewnętrznej" (patrz: w/w raport EY), lecz na dość zawiłym splocie eksportu i importu. Generalnie chodzi o to, że większość przedsiębiorstw produkcyjnych w Polsce to de facto filie produkcyjne przedsiębiorstw zagranicznych, więc fakt przesyłania produkcji do "firmy-matki" (a już szczególnie produkcji gotowej) jest wykazywany jako eksport, więc "krzywa rośnie", choć sprowadzanie podzespołów i surowców obciąża nam import. Dla Polaków ma to znaczenie o tyle, o ile mają jakieś zarobki przy okazji takiego przedsięwzięcia (tzw. "miejsca pracy", może też transport czy kooperacja), ale generalnie "spadło z Księżyca i odleciało na Księżyc", tyle że ślad w papierach zostawiło, no i dlatego PKB nam się powiększyło. Natomiast "konsumpcja" polega na zakupach przedmiotów, w których udział polskiej produkcji oscyluje w granicach 0 - 100%, niestety, w przeważającej większości bliżej tego zera (więc co z tego że ludzie więcej kupują, jeżeli zarabiają na tym producenci za granicą). Ale w statystykach konsumpcja urosła, więc powstało podejrzenie, że to ona nas trzyma. A tu niestety niespodzianka taka... Są jeszcze usługi krajowe, w tym turystyczne, ale co do nich to rokowania obecnie są kiepskie z powodu paniki.

2. zintegrowana gospodarka światowa jest oparta wyłącznie na przyroście długu, zaś takie funkcjonowanie wymaga utrzymywania wzrostu gospodarczego przewyższającego stopy procentowe (wzrostem za bardzo kierować się nie da, więc pozostają stopy procentowe). Problem w tym, że świat w obszarze gospodarki realnej już i tak ledwie dycha, więc załamanie popytu lub rozerwanie łańcuchów dostaw będzie skutkować spadkiem wzrostu poniżej wartości stóp procentowych, a to z automatu uruchamia procesy recesyjne, co skutkuje ogólnym zmniejszeniem dochodów i problemami z długami i uderza w podstawy "piramidy finansowej" światowej kreacji pieniądza dłużnego, to zaś w konsekwencji grozi zawaleniem się całej konstrukcji - trudno być optymistą, jeżeli p. Emilewicz w w/w wystąpieniu o braku kapitału, lekarstwo widzi wyłącznie w tajemniczych "funduszach", zapominając (lub nie wiedząc) że pojęcie "kapitał" obejmuje zasoby finansowe, materialne i intelektualne, z której to triady pieniądze można sobie po prostu stworzyć (w formie długu) a infrastrukturę zbudować, ale kapitału intelektualnego nie ma czym zastąpić - a tej akurat formy "kapitału" jeszcze u nas trochę jest.

3. mikro- i małe przedsiębiorstwa w Polsce, szczególnie jednoosobowe, są traktowane przez pion gospodarczy administracji w najlepszym wypadku jak zło konieczne. Najlepiej o tym świadczą postulaty zgłaszane przez Rzecznika MŚP, konsekwentnie uwalane w przedziwny sposób i w przedziwnych konfiguracjach, aczkolwiek Rzecznik rzeczywiście pomaga przedsiębiorcom w walce przed sądami i to skutecznie - tyle że co z tego, skoro w sprawach z ZUS i U.SK, połączonych z "prewencyjnym" zablokowaniem rachunków bankowych, wyroku po roku mikrofirma może po prostu nie doczekać.

4. bardzo mały margines bezpieczeństwa gospodarczego dla MŚP, rozumiany jako okres w jakim dana branża czy dana grupa przedsiębiorców, będzie w stanie przetrwać bez zamówień do czasu pojawienia się zagrożenia koniecznością rozpoczęcia wyprzedaży majątku produkcyjnego - związany wprost z wielkością obciążeń stałych w relacji do zapasów kapitału obrotowego.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę wyłącznie powyższe cztery okoliczności (a w rzeczywistości jest dużo gorzej), to spójrzmy teraz, jaki wpływ może mieć pojawienie się takich czynników jak panika spowodowana koronawirusem czy działania prewencyjne administracji rządowych czy samorządowych.

Jak wspomniałem na początku, nie chodzi o to że i czy istnieje zagrożenie że nas wszystkich szlag przez to choróbsko trafi, chodzi wyłącznie o efekty paniki i działanie administracji, a zarówno jedno jak i drugie możemy sobie obserwować w różnych zakątkach świata, więc co do faktu istnienia takich czynników chyba nie ma dyskusji, prawda?

1. Przykładowe ofiary efektów paniki:
- branża turystyczna (szeroko pojęta) - w Polsce mikrofirmy w tej dziedzinie bardzo często opierają rozwój o leasing
- w konsekwencji firmy leasingowe zaczną ponosić straty
- w konsekwencji finansowanie firm leasingowych (pieniądz dłużny) zostanie wstrzymane
- w konsekwencji produkcja firm sprzedających sprzęt firmom leasingowym zostanie zmniejszona - a przecież taka np. fabryka autokarów, ma przede wszystkim koszty stałe, które sprzedaż musi co najmniej pokryć.
- w konsekwencji staje obsługa długu przez wytwórców sprzętu
- w konsekwencji....
 No to już sobie sami możecie dopowiedzieć.

Bynajmniej nie ułatwia sprawy struktura polskiej gospodarki - po prostu tego typu zachwianie uderzy w nas co prawda później (bo podmioty będące właścicielami fabryk w Polsce mają zasoby pozwalające na buforowanie), ale za to mocniej (bo jak już podejmą decyzję, to nie o zmniejszeniu, lecz o zamknięciu produkcji). W efekcie spadnie nam eksport pracy (bo przecież tym, tak naprawdę, są dochody z pracy w takich zakładach czy dla takich zakładów) i runie bilans eksport-import, ale że własnej produkcji en masse już nie mamy, no to grozi nam kicha (co z tego, że znowu lokomotywy stanieją, choć tym razem np. Stadlera).

W tej chwili mają być rozmowy z przedstawicielami branży turystycznej, ale propozycje p. Emilewicz o wsparciu ich poprzez "odroczenie obowiązkowych płatności", w dodatku tylko niektórych, świadczy po prostu o niezrozumieniu zagrożenia - a jak już owo zagrożenie wychynie z otchłani, no to na wszelkie działania będzie zwyczajnie za późno.

Bezwzględnie i za wszelką cenę należy podjąć takie działania, które zaszczepią wśród przedsiębiorców UZASADNIONY OPTYMIZM, a nie podejmować działania pozorne. Tonącego powinno się z wody wyciągnąć, a nie podawać mu po kawałku styropianu i patrzeć jak sobie radzi... 

Może wykorzystać szansę stwarzaną przez jutrzejsze spotkanie w Ministerstwie, żeby uświadomić naszych urzędników, że jeżeli firmie wytnie się z życia kwartał przychodów, to żadna prolongata "niektórych obowiązkowych płatności" w rocznym bilansie nic nie pomoże i że lepiej dla właściciela - o ile taka możliwość tylko istnieje - oddać sprzęt, zwolnić ludzi i zawiesić działalność żeby przeczekać "martwy okres" i potem zacząć na nowo, niż liczyć nie wiadomo na co i ryzykować utratę domu czy mieszkania na rzecz komornika. To elementarz zarządzania ryzykiem, u doświadczonych małych przedsiębiorców odruch na poziomie instynktów.

Tak więc panika z powodu koronawirusa przyniesie (ba, już przynosi) efekty nie mające nic wspólnego z chorobą, ale wszystko wskazuje na to, że gospodarka złoży nam się jak parasol.

Po prostu z racji wyborów poprzednich ekip rządzących Polską (obecnej zresztą też) żyjemy w świecie naczyń połączonych, więc efekt domina nas nie ominie. I tyle...

A co do doraźnych recept:
a) fakultatywny ZUS dla właścicieli mikro- i MŚP (obowiązkowe jedynie osobiste lub rodzinne ubezpieczenie zdrowotne w dowolnej ubezpieczalni)
b) podwyższenie limitu obrotów dla fakultatywnego zwolnienia z VAT do dozwolonego Dyrektywą poziomu 95 tys. EUR (czyli "na dziś" jakieś 400 tys. PLN)
c) w firmach rodzinnych (osoba fizyczna na podstawie wpisu do Ewidencji Działalności Gospodarczej z dołączoną listą współpracujących osób z I grupy podatku od darowizn i spadków) fakultatywny ZUS dla wszystkich (jak w pkt.a) zaś limit obrotów dla fakultatywnego zwolnienia z VAT liczony od iloczynu limitu podstawowego (400 tys. PLN) i ilości osób w firmie rodzinnej.
d) możliwość otwierania bezterminowego debetu w rachunku pod zastaw weksla własnego i o oprocentowaniu jak dla kredytów hipotecznych (pod warunkiem jego obsługi) z limitem w funkcji obrotów, czy to z działalności czy to z pracy.
e) dla nie przekraczających limitu VAT rozszerzenie uproszczonych form opodatkowania (ryczałt, karta podatkowa) na wszystkie rodzaje działalności niekoncesjonowanej.

Uwzględniając że każda osoba nie będąca płatnikiem VAT zostawia ze swoich dochodów (nawet opodatkowanych w formie karty podatkowej) w każdym sklepie, stacji benzynowej czy przy płatnościach rachunków średnio 17% z kwoty płaconego rachunku w postaci VAT, to chyba jest to korzystne rozwiązanie? A o ile tańsze...

Miłego dnia...

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika RinoCeronte

08-03-2020 [17:08] - RinoCeronte | Link:

Hm, na tym panikowaniu też ktoś zarobi. Tylko kto?

Obrazek użytkownika maxilampus

08-03-2020 [17:22] - maxilampus | Link:

Kapitalne !
Posrod setek roznych Instytutow istniejacych i dzialajacych w Polsce pod roznymi auspicjami,nie zauwazylem jednego.... Instytutu Polskiej Mysli Politycznej...czy Polskiego Instytutu planowania Strategicznego i Geopolitycznego.....przypadek ?
 

Obrazek użytkownika angela

08-03-2020 [17:22] - angela | Link:

Bije w rolnictwo,/bije w kury, bije w krowy, bije w świnie , bije w płody rolne, deszcz, susza. 
Bije w gospodarstwa, wichury, powodzie.
I świat się nie zawalił. 

Obrazek użytkownika maxilampus

08-03-2020 [22:27] - maxilampus | Link:

dokonczenie zlotych mysli Leminga Polskiego :

swiat sie nie zawali
bowiem nie moze
majac za podstawe
tyle lajna w komorze
kury,krowy,swinie
w tych Polskich zagrodach
oplywaja w winie
Nie straszne
wichury,powodzie
tym zgnilym Lemingom
na zgnilym Zachodzie

Przemijaja bezpowrotnie
burze powodzie i chwile
lecz nieustannie
Polskich partyjnych Lemingow
Swiat za brak rozumu w swych  glowach
po dupach ich bije .
.
mam kontynuowac ?