Słowo, uśmiech, siła

Ambicje w polityce to rzecz niezbędna, choć oczywiście niewystarczająca. Są konieczne, aby coś osiągnąć, do czegoś dojść, realizować wielkie (czy mniejsze) cele, przeprowadzać reformy, zdobywać i utrzymywać władzę. Nawet jeśli politycy zawsze mają ambicje, to zwykle nie do końca mówią o tym prawdę. Wielu z nich je po prostu ukrywa – i nie ma w tym nic złego. Ważne, żeby one były.
Ambicje w polityce czyli jak Ludwik XVI z Talleyrandem rozmawiał
Pamiętam, jak twórca Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego i przez pierwsze pięć lat prezes ZChN, marszałek Sejmu RP I kadencji, a wcześniej minister sprawiedliwości w rządzie premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego (1951-…), profesor Wiesław Chrzanowski (1923-2012) mawiał, że jeżeli młody człowiek nie ma ciągu do władzy, pieniędzy i kobiet – to coś z nim jest nie tak. Zatem ambicje ludzi młodych – to rzecz naturalna. A u tych starszych? Świetnie mówi o tym rozmowa, która miała miejsce miedzy rokiem 1814 a 1824 we Francji, między jej królem, mającym polskie korzenie Ludwikiem Stanisławem XVIII (1755-1824), zresztą potomkiem aż trzech królów Polski (ze strony ojca był prawnukiem dwukrotnego władcy Rzeczypospolitej Stanisława Leszczyńskiego, na cześć którego zresztą otrzymał drugie imię, a „po kądzieli” wnukiem innego naszego króla Augusta III Sasa i prawnukiem Augusta II Mocnego) a słynnym Maurycym Talleyrandem (1754-1838), zapewne najwybitniejszym francuskim politykiem i mężem stanu przełomu wieków. Chodziło o wojnę w Hiszpanii. Król usilnie namawiał Talleyranda, żeby Francja ją wypowiedziała. Talleyrand przerastający monarchę, gdy chodzi o doświadczenie polityczne i instynkt o dwie głowy, był temu zdecydowanie przeciwny. Jednak jako mistrz dyplomacji i bądź co bądź poddany Jego Królewskiej Mości, starał się od tej idei odwieść króla w jak najbardziej delikatny sposób. Stąd ich znamienny dialog. Minister Talleyrand do króla: „Sir, jestem już za stary na wojnę ”. I odpowiedź Ludwika XVIII: „Nie, Panie Talleyrand, Pan bynajmniej nie jest na to za stary. Ambicje bowiem nie starzeją się nigdy”...
Ciekawe, że Talleyrand, mimo że dyplomata, niechcący popełnił straszną gafę: mówiąc, że jest za stary, chyba nie pamiętał, że król Francji jest jego niemal rówieśnikiem(polityk był od króla o rok starszy).
Często krytykuje się u polityków zmiany poglądów czy partii politycznych. Cóż, tak dzieje się na całym świecie, pod każdą wysokością geograficzną i w różnych epokach. Przy czym dotyczy to zarówno polityków trzecioligowych, jak i mężów stanu. Wielki Churchill (1874-1965) wystąpił z Partii Konserwatywnej, zasilając szeregi jej przeciwników, aby do niej po latach wrócić – i zostać premierem Jej Królewskiej Mości.
Jednak czasem ta zmiana poglądów bywa tak radykalna, a nawet krwawa (sic!), że spektakularnie przechodzi do historii. Tak było w ciągu niespełna dwóch dekad w XVIII-wiecznej Francji. Oto król Ludwik XVI (1754-1793) wraz z królową Marią Antoniną (1755-1793) odwiedzili prestiżową francuską szkołę College Louis le Grand. Pogoda była upiorna, lało jak z cebra, wiał porywisty wiatr, król wraz z królową zdecydowali zatem, że jednak zostaną w karecie, choć przyjmą mowę hołdowniczą od jednego z uczniów. Władze szkoły wytypowały do mowy powitalno-hołdowniczej utalentowanego siedemnastolatka. Był rok 1775. Ów uczeń, który klęcząc na stopniach karety, składał w imieniu szkoły uniżone hołdy Jej Królewskiej Mości nazywał się ... Maksymilian Robespierre (1758-1794) i 18 lat później zagłosował za wyrokiem śmierci na tymże Ludwiku XVI!
Zostawmy francuskie królobójstwo podczas rewolty zwanej przez jednych Francuzów Wielką Rewolucją Francuską, a przez innych Wielką Rewolucją Antyfrancuską – i wróćmy do świata dyplomacji. Ktoś kiedyś w naszym kraju powiedział że „Dyplomaci i kurtyzany to dwa najstarsze zawody świata zagrożone w dzisiejszych czasach konkurencją ze strony dyletantów”. To stwierdzenie jest dla dyplomatów, obojętnie od szerokości geograficznej, raczej niemiłe, ale przecież miło już było, miło się skończyło. Jak pisał poeta Władysław Broniewski (1897-1963): „Bo ulica Miła, wcale nie jest miła”.
J.F.K: Liczy się przede wszystkim siła
Prawdę mówiąc, z licznych wywodów na temat dyplomacji najbardziej podoba mi się dość brutalne stwierdzenie zamordowanego w zamachu prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Johna Fitzgeralda Kennedy’ego (1917-1963), który stwierdził: „Ani uśmiechy, ani zagniewane twarze, ani dobre intencje, ani ostre słowa nie zastąpią zwyczajnej siły”.
Mam inne wrażenie niż grecki prawnik Iason Evangelu, który dość idealistycznie – albo hipokrytycznie – stwierdził onegdaj, iż: „Dobry dyplomata celowo idzie prostą drogą”. Prawdę mówiąc stwierdzenie to wydaje mi się nawet wręcz zaprzeczeniem pracy dyplomatycznej. Od chodzenia „prostą drogą” raczej są księża i męczennicy, a nie dyplomaci.
Wysoko poprzeczkę zawiesił dyplomatom hiszpański filozof i pisarz Ramon Gomez de la Serna (1888-1963). Mawiał on bowiem, że: „Dyplomata jest zaszczepiony przeciw niedyskrecjom szampana”. Hmm, znam zupełnie inne przypadki w świecie dyplomacji. Choć to się akurat zresztą zmieniło, bo obiektywnie trzeba przyznać, że w dyplomacji PRL-owskiej dużo więcej było zwyczajnych moczymordów w porównaniu z III i IV RP.
Oczywiście dyplomaci poruszają się w określonej, mocno limitowanej sferze działań. Grają na boisku określonym przez innych, a nie przez siebie wyrzeźbionym. A jak mówi amerykańskie przysłowie: „Z jajecznicy nie uczynisz jajek”.
Pies, kamień i dyplomacja
W starożytnym Egipcie, w okresie Ramessydów powstał „tekst mądrości”. Przypisywany jest on pisarzowi i mędrcowi żyjącemu podczas XX dynastii Nowego Królestwa, który mieszkał w mieście Achmim. To Amenemope (miedzy XIV a XI wiekiem przed narodzeniem Chrystusa), syn Kanachta. Ma on być ponoć (jest to kwestionowane) autorem „Instrukcji Amenemopa”. Tam właśnie znajdziemy rzecz może banalną, ale bardzo aktualną – bo ponadczasową: „Nie biednieje człowiek, gdy się uprzejmie odzywa”.
Zostawmy jednak te starożytne, choć całkiem „jare” mądrości. Dwudziestowieczny podróżnik, pisarz i dziennikarz Harry Caskie Stinnett (1911-1998) zauważył kiedyś jakże słusznie, że „Dobry dyplomata, to taki człowiek który, gdy Ci powie, byś poszedł do diabła, to Ty zaczynasz się cieszyć na perspektywę podróży”. Te akurat stwierdzenie chyba podoba się światu dyplomacji, bo pokazuje go jako intelektualną elitę. Z praktyką bywa różnie, choć akurat w ostatnich dekadach, ale też latach nad Wisłą, Odrą i Wartą nastąpił wyraźny postęp w tym zakresie.
Pierwszy prezydent USA, który stał się częścią popkultury, czyli wspomniany już tutaj J.F. Kennedy mówił o sile, uważając, że to siła determinuje politykę międzynarodową, a nie dyplomacja. Też tak uważam od lat, ale mam jedno zastrzeżenie, jedno małe „ale”. Otóż nawet największa siła musi być używana zgodnie z pewnym planem i zwykłym zdrowym rozsądkiem. Siła jest po coś, nie jest „siłą dla siły”, czyli „sztuką dla sztuki”. Dlatego też podoba mi się duńskie przysłowie, które mówi: „Masło nie zaszkodzi żadnej potrawie, a rozsądek żadnemu działaniu”.
Te rozważania chciałbym zakończyć słowami, które wydają się pasować do wszystkich epok. Oto ten cytat: „Diplomacy is the art of saying nice doggie until You can find a rock”. W tłumaczeniu na polski brzmi to następująco „Dyplomacja to umiejętność mówienia: ładny piesek, ładny piesek, póki nie znajdziesz kamienia” Dyplomacja została tutaj przedstawiona jako swoista sztuka. Autorem tych słów ma być Wynn Catlin, którego aforyzmy przeszły nie tylko do historii USA, ale przypisuje się je też dziennikarzowi Walterowi Trumbullowi. Pozwalam sobie zadedykować je kierownictwu naszego MSZ....
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (09.08.2021)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika u2

11-09-2021 [15:34] - u2 | Link:

"Robespierre (1758-1794) i 18 lat później zagłosował za wyrokiem śmierci na tymże Ludwiku XVI!"

Każda władza deprawuje. A władza absolutna deprawuje absolutnie.

Warto też pamiętać o maksymie, że każda rewolucja pożera swoje dzieci. Robespierre jest tego koronnym przykładem.

Ze współczesnych przykładów warto wspomnieć Trockiego (Bronsteina) i Lenina, którzy wiedzieli, że Stalin to agent carskiej ochrany i obaj skończyli tak jak skończyli.

Los Stalina również nie był do pozazdroszczenia :-)