Polityka appeasementu według Bidena

Od nazwania Putina „mordercą” do obecnego „małego resetu” (zastrzegam sobie prawa autorskie) z Rosja - oto droga, jaka przebył 46. w dziejach prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, J. R. Biden.
 
„Drugi reset”?
 
Nigdy żaden amerykański gospodarz Białego Domu nie określił ani I sekretarza Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego, ani prezydenta Federacji Rosyjskiej mianem „mordercy”, choć merytorycznie i politycznie pewnie miałby wiele racji, gdyby tak uczynił  - i to nie tylko w kontekście Stalina. Zrobił  to właśnie Joseph Robinette  (czyli Jo ) Biden. Od skrajności w skrajność: już po kilku tygodniach publicznie zgadzał się, że trzeba pogodzić się z zakończeniem budowy Nord Stream 2. Do tego doszedł szczyt w Genewie, którego beneficjentem okazał się głównie prezydent Rosji, a nie USA - i to w oczach nie tylko rosyjskiej opinii publicznej, której propaganda Kremla wmawiała, że to Putin łaskawie „zgodził się” spotkać z Bidenem. Co zatem stało się w polityce zagranicznej USA? Bo przecież to, co dzieje się działaniach USA na arenie międzynarodowej dotyczy całego świata, a nie tylko „mocarstwa nr 1” . Dotyczy również w wielkiej mierze Polski, w myśl zasady, że jeśli ktoś nad Potomakiem kichnie to my, nad Wisłą i Odra będziemy mieli katar – a może nawet zapalenie płuc. Co się zatem stało w polityce amerykańskiej, że Biden – wbrew oczekiwaniom zdecydowanej większości komentatorów i własnym zapowiedziom  –  zmienia front wobec Rosji oraz inaczej kształtuje politykę Stanów Zjednoczonych Ameryki wobec UE  i Niemiec?
 
Perwszy waszyngtoński reset wobec Kremla miał miejsce Anno Domini  2009 i byl podyktowany względami polityki USA wobec Iranu ,Palestyny i Afganistanu. Tym razem decydują o przełożeniu zwrotnic w polityce zagranicznej Białego Domu  zarówno czynniki zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Gdy chodzi o te pierwsze , ekipa Bidena – staram się to w jakiś sposób recenzować – słusznie uznała, że  w strategicznym, na dziś i na dekady do przodu, konkurentem USA są Chiny. Żeby zatem zneutralizować ich sojusznika czyli Rosję i poważnego partnera ekonomicznego czyli Niemcy -trzeba zmienić relacje z Moskwą i Berlinem. Zamiast więc Putina-mordercy jest w kontekście amerykańsko-rosyjskiego szczytu w Genewie Putin – trudny, ale partner. Zamiast Republiki Federalnej Niemiec, która daleka jest od płacenia ustalonych 2% PKB na obronność i w związku z tym jest publicznie besztana przez Biały Dom, pojawia się Berlin, w którym znajduje się – zgonie z powiedzeniem Henry Kissingera – telefon, na który może dzwonić prezydent USA, gdy chce skomunikować się z Europą jako taką.  Amerykańska polityka ma umiejętność niewidzenia tego, co widzieć się nie opłaca. Po II wojnie światowej przez parę dekad wiedząc doskonale o Katyniu, nie chciała widzieć, kto dokonał ludobójstwa na polskiej elicie. Wtedy i dzisiaj polityczna wygoda dyktowała to, co należy dostrzegać oraz to, czego, Boże Broń, nie należy widzieć. Ta próba swoistego „appeasementu”, którego nie powstydziłby się nawet jego autor Premier Jej Królewskiej Mości Neville Chamberlaine, zarówno wobec Moskwy, jak i Berlina, jest próbą zneutralizowania, w jakiejś mierze, tych stolic w ich relacjach z Pekinem. Pewnie w większym stopniu będzie to efektywne w przypadku Niemiec niż  Rosji, choć przecie kanclerz z CDU czy kanclerz od Zielonych nie będzie składał na ołtarzu zbliżenia z USA poważnych interesów ekonomicznych swojego kraju w Chińskiej Republice Ludowej.
 
Putin, „karta chińska” i USA
 
Z kolei Putin karta chińską lewarował swoje relacje z USA, uzyskując to, co chciał: parę miesięcy przed wyborami parlamentarnymi w Federacji Rosyjskiej, gdzie jego partia „Jedna Rosja” ma najniższe notowania w historii, pokazał sowim rodakom, że bez niego i ich kraju  amerykańska administracja nie jest w stanie zbudować „ładu światowego”. To oczywiste, że więcej bezpośrednich korzyści politycznych ze spotkania w Genewie ma prezydent, który w swoim kraju, piastując tę czy inną funkcję, rządzi około ćwierć wieku, niż ten ,który przez osiem lat był wiceprezydentem, a teraz od niespełna sześciu miesięcy jest nowym głównym lokatorem Białego Domu. 
 
Waszyngton zapłacił wysoką cenę, aby zjeść własny język i – mówiąc starym polskim    powiedzeniem – „zrobić  z gęby cholewę”. Tą ceną jest już na pewno Nord Stream II. Być może jednak poza drugą nitką Gazociągu Północnego jest także, o czym się pisze, zmniejszenie aktywnej obecności USA na Ukrainie.  Nie chce mi się w to jednak wierzyć, ponieważ byłoby to wbrew najbardziej żywotnym interesom amerykańskimi, a także wbrew pewnej strategii, stosowanej dość konsekwentnie przez Waszyngton od przeszło dwóch  dekad obojętnie, kto w nim rządził - strategii przejmowania tradycyjnej, sowieckiej, potem rosyjskiej, strefy wpływów. Gdyby pomysłu „resetu” pojawiłby się w obozie Demokratów w kontekście Ukrainy, zapewne  napotkałoby to na zdecydowaną opozycję Pentagonu i bardzo silnego w USA lobby zbrojeniowego, z którym zawsze i Republikanie i Demokraci musza się liczyć - i liczą się. 
 
Polityczne rachunki i odwety
 
Są jeszcze, jak wspomniałem, czynniki wewnętrzne. Politycznymi „odruchem Pawłowa” w rządzącej USA formacji jest wystawianie rachunków poszczególnym krajom w kontekście tego, jak były traktowane przez poprzednią administrację - ekipę Donalda Johna Trumpa. Skoro Trump traktował kanclerz Angela Merkel „per noga”, a jej wizyta w Waszyngtonie, była ledwie „robocza”, nawet bez protokołu dyplomatycznego należnego podczas oficjalnych wizyt szefów rządów, a która spuentowana została słynnym zdjęciem prezydenta Trumpa, który podaje rękę Frau Kanzlerin nawet na nią nie patrząc – to teraz trzeba Niemcom politycznie „zadośćuczynić”. Skoro prezydent Francji Emanuel Macron był miękki w relacjach z Trumpem, zabiegał o względy republikańskiego prezydenta, a sam był przyjmowany, skądinąd tuż przed wizytą  Merkel ,z największymi honorami, czerwonym dywanem i prywatnym spotkaniem obu prezydentów i Pierwszych Dam – no, to teraz trzeba z Francją „pojechać” i dać odczuć, że za „kolaborację” z antyestablishmentowym Trumpem Paryż - i Macron osobiście -muszą ponieść karę. Tym bardziej zresztą dotyczy to Polski, która we własnym interesie maksymalnie wykorzystała swój „slot” w relacjach z poprzednim prezydentem, ale teraz też ma być „impasowana”, choć na dłuższą metę byłoby to sprzeczne z interesami USA w naszym regionie Starego Kontynentu i całej Europie.
 
Polityka międzynarodowa, także USA, zawsze jest, jak widać, w jakiejś mierze, zakładnikiem polityki wewnętrznej. W tym wypadku ekipa Demokratów za wszelką cenę musi różnić się od swoich republikańskich poprzedników. Na ile wystawianie partyjnych rachunków zaszkodzi interesom państwowym USA – zobaczymy. „Wait and see”...
 
My musimy robić swoje.
 
*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (24.06.2021)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika u2

26-08-2021 [21:49] - u2 | Link:

"To oczywiste, że więcej bezpośrednich korzyści politycznych ze spotkania w Genewie ma prezydent, który w swoim kraju, piastując tę czy inną funkcję, rządzi około ćwierć wieku, niż ten ,który przez osiem lat był wiceprezydentem, a teraz od niespełna sześciu miesięcy jest nowym głównym lokatorem Białego Domu. "

Jak by nie patrzeć to obaj rządzą stanowczo za długo i powinni odejść na emeryturkę, ale wątpie aby to zrobili, co moze się skończyć wojną światową. Bo gdy ktoś nie potrafi odejść z polityki, to po prostu nie nadaje się do niej, bo staje się dyktatorem.

Obrazek użytkownika J z L

26-08-2021 [22:48] - J z L | Link:

Donald J Trump

Melania and I send our deepest condolences to the families of our brilliant and brave Service Members whose duty to the U.S.A. meant so much to them. Our thoughts are also with the families of the innocent civilians who died today in the savage Kabul attack.

This tragedy should never have been allowed to happen, which makes our grief even deeper and more difficult to understand.

May God Bless the U.S.A.

Obrazek użytkownika Pers

26-08-2021 [23:17] - Pers | Link:

@"jzl"
Już języka polskiego w gębie zapomniałeś?
Taki tezeusz nie zrozumie.

Obrazek użytkownika u2

27-08-2021 [08:14] - u2 | Link:

#J z L

Poniżej źródło :

https://gab.com/realdonaldtrump