O S O B Y :
POETA
ONA – pani, której się marzy
PAN ATANAZY – mistrz stolarski
FRANCISZEK – czeladnik stolarski
JANKIEL – karczmarz
RYFKA – córka Jankiela
KOBIETY - mieszczki przy studni
PANI SPRZĄTAJĄCA – sprzątaczka
PANI ZOSIA – woźna
PODRÓŻNY
DZIEWCZYNA – być może muza poety
GOŚĆ Z TECZKĄ – urzędas
ROSJANIN – żołdak
KELNERKA
SYNEK – dziecko mieszczki
DZIECIAKI - dziewczynka i chłopiec
Rzecz dzieje się w Kolbuszowej, czyli w jednym z polskich miasteczek.
A K T 1
S C E N A 1
Za zasłoniętą kurtyną miasteczko. W jesiennym wieczorze ryneczek, ze studnią na środku, z prawej strony szynk, z lewej pracownia stolarska. Świecą latarnie i okna…Akcja zaczyna się przy zasłoniętej kurtynie na proscenium.
ONA
( przychodzi z widowni, wchodzi na proscenium, rozgląda się, zagląda za kurtynę, staje zdezorientowana, wzrusza z rezygnacją ramionami i w końcu zwraca się do publiczności )
To po co myśmy się tutaj spotkali ?
( po dłuższej chwili )
No ja nie wiem… powymyślają coś, pozwołują ludzi i - nic nikt nie wie…
Panie Stasiu. Pan coś wie ?
Staśka też nie ma ?
Widzieli państwo pana Staszka ?
Też nie…No ja przepraszam…
To co ja sama tu tylko? Przychodzi baba do teatru…
( z rezygnacją )
A co mnie tam, mogę i do teatru.
Wchodzi Pani Sprzątająca z charakterystycznymi akcesoriami. Arogancka, z wyraźną pogardą dla świata i pełnym przekonaniem do misyjności swego zawodu, który, według niej, jest najważniejszy.
PANI SPRZĄTAJĄCA
A ona co tu robi ?
ONA
Kto ?
PANI SPRZĄTAJĄCA
No ona.
ONA
Ona czeka.
PANI SPRZĄTAJĄCA
A wie chociaż na co ?
ONA
Czeka aż ktoś przyjdzie.
PANI SPRZĄTAJĄCA
Nie przyjdzie, bo już poszły.
ONA
Kto ?
PANI SPRZĄTAJĄCA
One. Przekładały od rana papiery z jednego miejsca na drugie. O tak pokazuje. A teraz wzieny i se poszły. Tyko ja jezdem.
ONA
To po co ja tu przyszłam ?
PANI SPRZĄTAJĄCA
A co mi do tego ? Przyszła to i pójdzie.
ONA
Ooo.O! Ktoś idzie. Słyszy pani ?
PANI SPRZĄTAJĄCA
Nikt nie idzie, bo wszystkie poszły.
ONA
Przecież sztukę mieliśmy robić. Na próbę przyszłam. Toż to nie teatr a burd…
PANI SPRZĄTAJĄCA
Się nie wyraża ! Jaki znowuż teatr ?
ONA
No ten tutaj.
PANI SPRZĄTAJĄCA
Przecie tu jest gmina.
ONA
O matko moja!
W tamtym tygodniu miałam iść do gminy…Ale po co?...
PANI SPRZĄTAJĄCA
No już dobrze, dobrze… Dobrze, że nie polazła dzie indziej. Wody mi może przyniesie ?
ONA ( rozkojarzona )
Nie, nie dziękuję. Już pójdę…
Pani Sprzątająca ostentacyjnie rozpoczyna sprzątanie, Ona znika za kurtyną kontynuując swoje poszukiwania.
PANI SPRZĄTAJĄCA
A wie, że jednego Staszka to ja znałam… Słyszy? Aha, poszła już. Nie chce wiedzieć o Staszku, to jej strata. z rozmarzeniem przytulając się do miotły A Staszek był …ożeż… mmmmmmmm…
( dzwoni telefon Pani Sprzątająca otrząsając się z rozmarzenia )
No ide, ide, ide…
Halooou. Nie, nie teatr. Nie. Urząd gminny. No mówie. Not teatre. Here office mayor. Yes. Poniał? Da? No. odkłada słuchawkę
Durne jakieś te ludzie się teraz porobiły…
S C E N A 2
ONA wychodząc spoza kurtyny
Ja już nie wiem, czy tu się uda cośkolwiek zrobić.
Myślicie państwo, że uda się tutaj coś zrobić ?
Jakiś teatr chociażby ? Taki niewielki nawet. O taki ( pokazuje) Teatrzyk Młodego Emeryta, na przykład: „Sklerotek”,?…
Co państwo na to ?
Państwo wolą nie zabierać głosu. I ja to rozumiem. Bo po co zaraz zabierać, prawda ?
PANI SPRZĄTAJĄCA prycha wychylając się do połowy zza kurtyny
A ja zabieram, bo jak mi nie dajo, to sama biere. Tak już mam.
( następnie wychylona przysłuchuje się , przypatruje akcji )
ONA jakby tego nie zauważając
Zresztą wszystko jest dziś teatrem, więc nie ma się właściwie o co kłopotać…
A jednak (zamyśla się)
Kurtyna odsłania się
A jednak…
Kiedy na Piekarskiej tyle wiatru co dzisiaj
Że noc klekocze szyldami
Przez Mickiewicza na rynek
Frunie się zaułkami
Latarnie świecą koślawo
Koty nudzą się setnie
Coś w sercu rodzi się łzawo
Rozmarza nas niebezpiecznie
Czegoś się czeka
Czegoś wypatruje…
PANI SPRZĄTAJĄCA wymownie kreśląc kółko na czole
Taaa …kiwa głową znacząco
POETA wchodzi w swoich atrybutach : długi płaszcz, biały szal, cylinder, złożony staromodny parasol-laska i mówi „sobie a muzom”
Kołyszą się latarnie,
Z latarniami dziś marnie…
Wiatr w nie stuka opuszkami deszczu…
Coś się roi
Coś płacze
Coś nam do serca skacze
Coś we mgle nas dopada
I skuczy
Na ulicy Piekarskiej - nie ma zapachu chleba
Na Mickiewicza - poezja już nie dosięga nieba
Próżne deszczowe żale - Pańskiej nie ma już wcale…
Minęło przeszło nie wróci…
Wiatr tylko swoje, dawne melodyjki nuci
Chandra nami kołysze
List do nas jesień pisze, że przemija
Że może nie wróci…
ONA z radosną ulgą
Ooo! Witam. Pan poeta…(z aprobatą) Blisko, blisko…
( poeta kłania się Onej zdejmując cylinder, podchodzi i całuje ją w podaną mu rękę)
PANI SPRZĄTAJĄCA z niesmakiem do siebie
Drugi nawiedzony. Sie porobiło…Pooooeta…No to ja nie mam żadnych pytań .
( chowa się za kurtynę, gdzie demonstracyjnie „pracuje”, czyli tłucze się wiadrem, postukuje miotłą, coś tam przestawia, w końcu przycicha )
POETA do Onej wskazując na scenę
Na niewielkim ryneczku u studziennej krynicy
Czasem czas się spotyka z marzeniami ulicy
Noc w latarnie zaglądnie, woda w studni zagada
I powstaje niekiedy małomiejska ballada
O przeszłości co przeszła, że wypatrzyć jej trudno;
O świetlistej przyszłości, w której nie będzie nudno…
Teraźniejszość się sypie tak jak ziarno we młynie
Aż zapadnie w niepamięć i wraz z nami przeminie
Jesień wiosna czy zima czas się czasem zatrzyma
I jak dzisiaj zagłębi się w sobie
Zasłuchajmy się w słowa, które dla nas zachował
Bo kto wie… czy nam więcej opowie
ONA radośnie uśmiechnięta
O tak ! O tak ! Tak właśnie.
PANI SPRZĄTAJĄCA dość głośno za kulisami
Durne te ludzie, że nie wiem.
POETA
Jeszcze tu cienie puszczy wędrują nocami,
jeszcze łoś się przedziera przez wyobraźnię myśliwych.
Jelenie parskają pijąc księżycową wodę ze studni w ryneczku.
Jeszcze w obłokach odbijają się miraże stawideł i tartaków nilowych.
Jeszcze czasem słychać żmudną pracę stolarzy, czuć zapach suszonego drewna, z którego składano bajkę drewnianych witraży.
Czasem zielona przeszłość nadpływa nad szare dachy; pachnie czerwcowym wieczornym storczykiem i każe wierzyć, że coś wielkiego może się przydarzyć
- kiedy przymknę oczy…
Staje przy latarni, splata ręce i przygląda się temu co dzieje się na scenie, która z wolna zapełnia się wchodzącymi: kobietami, meblarzami, obsługą szynku ; słychać też codzienne odgłosy ze stolarni, szynku i spod studni. Ona uważnie i z zachwytem słucha opowieści poety i w trakcie jej trwania wchodzi za kulisy.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 956