Katolicka Agencja informacyjna ( KAI) przeprowadziła ankietę wśród polskich europarlamentarzystów nt. problemu imigrantów, uchodźców i społecznych oraz oraz cywilizacyjnych skutków dla Europy, które z tego problemu wynikają.
Oto pytania KAI i moje nań odpowiedzi.
1. Czy tak, jak obecnie, UE powinna nadal mieć otwarte granice i przyjmować wszystkich przybywających do niej imigrantów?
Całkowicie „otwarte granice” to absurd. Australia przez parę lat za rządów Partii Pracy zastosowała tę strategię, co wręcz zwielokrotniło liczbę imigrantów. Taka pseudostrategia „przyjmijmy wszystkich jak leci”, obojętnie od rozróżnienia na tych, którzy uchodzą z życiem i na tych, którzy chcą po prostu polepszyć sobie byt, będzie, uwaga, zgubna nie tylko dla Europy, ale przede wszystkim dla prawdziwych uchodźców politycznych czy religijnych, dla których w krótkim czasie – w ramach reakcji na zbyt liberalną politykę imigracyjną UE – zamknie się drzwi na Stary Kontynent.
2. Czy i jak UE może odróżnić uchodźców ratujących życie przed prześladowaniami od imigrantów ekonomicznych, czy jak chce Angela Merkel powinno się nadawać status uchodźcy wszystkim przybyszom?
Brak rozróżnienia na uchodźców politycznych i ekonomicznych jest poważnym błędem. Po pierwsze dlatego, że zwiększa znacząco liczbę imigrantów obecnych, jak i potencjalnych. Po drugie, jest to złe także dla uchodźców politycznych, których wrzuca się do jednego worka z uchodźcami ekonomicznymi – czego nigdy w polityce imigracyjnej krajów Europy nie było. Rozumiem, że gospodarka niemiecka ‒ w sytuacji kryzysu ekonomicznego w RFN ‒ potrzebuje rąk do pracy, ale byłoby dobrze, aby kanclerz Angela Merkel nie uszczęśliwiała reszty Europy, w tym sąsiadów Niemiec, swoimi pomysłami. Tym bardziej, że polityka imigracyjna jest, według unijnych traktatów, częścią suwerennej polityki kraju członkowskiego UE, a nie Unii Europejskiej jako takiej.
3.W tej sytuacji ilu imigrantów może lub powinna przyjąć Polska?
Dziwię się Waszemu pytaniu odnoszącemu się do przyszłości, skoro nie mówicie nic o przeszłości. Trzeba podkreślać, że tylko w tym roku Polska wydała do końca sierpnia 500 tysięcy wiz dla imigrantów ekonomicznych z Ukrainy (nawet jeśli część z tych ludzi wraca na Ukrainę – choć wielu przecież nie wraca ‒ to i tak olbrzymia liczba), a w roku 2014 do Polski przyjechało w charakterze imigrantów ekonomicznych 800 tysięcy (sic!) Ukraińców. Dodajmy, że spośród 1,5 miliona obywateli Ukrainy przesiedlonych w ramach swojego państwa, w sytuacji pogłębiania się konfliktu zbrojnego rosyjsko-ukraińskiego, duża część będzie ewakuować się do Polski. W tej sytuacji, a także przypominając, że to Polska była ważnym adresem uchodźców z Czeczenii po agresji Rosji na ten kraj, nie uważam, żeby konieczne było przyjmowanie tysięcy imigrantów. Należy myśleć o symbolicznych „kwotach” dla chrześcijan z Syrii czy Iraku, ponieważ ich rodacy – muzułmanie na pewno lepiej będą się czuli w krajach z milionowymi wspólnotami muzułmańskimi, jak Francja, Wielka Brytania, Niemcy czy państwa Beneluksu niż w krajach pozbawionych muzułmanów, jak Polska.
4. Czy słuszne są obawy, że masowy napływ muzułmańskich imigrantów do UE oznacza początek końca judeochrześcijańskiej cywilizacji europejskiej?
Oczywiście napływ muzułmańskich imigrantów czy uchodźców zmienia i będzie zmieniał Stary Kontynent. Zarówno w sensie demograficznym, bo wyznawcy islamu rozmnażają się dużo bardziej niż chrześcijanie, ale także w wymiarze kulturowym, cywilizacyjnym i … politycznym. Tak, politycznym także. Przy czym chodzi także o politykę międzynarodową. Konkretny przykład: stosunek do Izraela w krajach członkowskich UE zmienił się w istotny sposób w porównaniu z tym, co miało miejsce przed dekadą. Czyżby to była reakcja na zaostrzenie polityki Tel-Awiwu wobec mieszkańców Strefy Gazy czy Zachodniego Brzegu? Nie, bo polityka ta jest mniej więcej taka sama od dziesięcioleci. Po prostu politycy z Europy Zachodniej i Południowej muszą w większym stopniu liczyć się ze swoimi... muzułmańskimi wyborcami. A oni oczekują większego sceptycyzmu wobec Izraela.
Oczywiście na dłuższą metę Europa będzie przekształcać się przede wszystkim na płaszczyźnie i kulturowo-cywilizacyjnej. W wielu krajach arabskich chrześcijanie są na dyskryminowanym, gdy w tym czasie liczba meczetów w Europie i to zarówno w krajach UE, jak i w państwach dopiero aspirujących do Unii, jak Bośnia i Hercegowina, Macedonia, Albania czy Kosowo znacząco rośnie. Także ilość muzułmańskich przedstawicieli w polityce lokalnej, a także centralnej takich państw, jak Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Belgia i Holandia, bardzo rośnie. Skądinąd wzrasta także ilość europosłów-muzułmanów. To oczywiste, że Europa przestaje być Europą, którą znamy: Europą odwołującą się do neochrześcijańskiego dziedzictwa i broniącą się przed muzułmańskimi Tatarami czy Turkami.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1523