Bezkompromisowy dowódca Powstania Warszawskiego (4)

Generał Antoni Chruściel był zwolennikiem prowadzenia do samego końca walki w Warszawie w 1944 roku.

    Gdy w dniu 9 września 1944 roku rozpoczęły się rozmowy z Niemcami na temat ewakuacji ludności cywilnej oraz ewentualnej kapitulacji, Chruściel w meldunku dla „Bora” podkreślił, iż „stan fizyczny oddziałów jest istotnie najwyższej wagi, stan moralny jest lepszy od fizycznego”, a „kapitulacja jest ostatecznością, której chcemy uniknąć, nikt nie wierzy Niemcom. Ludzie chcą ginąć z bronią w ręku – na posterunku. Jest powszechne przekonanie, że po złożeniu broni szeregi powstańcze byłyby wycięte w pień”. Jednocześnie poprosił gen. Komorowskiego o kilka dni zwłoki, licząc na wkroczenie Sowietów. I zaproponował „wezwać Żymirskiego  na odsiecz i przyrzec mu lojalną współpracę. Zmieniają się warunki naszej walki – bądźmy więcej elastyczni. Każdy, kto da nam pomoc – zasłuży na wdzięczność. Wszystko inne jakoś się ułoży". Szokująca naiwność.

     Nie ulega wątpliwości, że pismo „Montera”, obok informacji o szykowanej wielkiej wyprawie lotniczej aliantów ze zrzutami, wpłynęło na przerwanie rozmów z Niemcami.
W dniu 14 września 1944 roku Antoni Chruściel otrzymał stopień generalski. Z taką inicjatywą miesiąc wcześniej wystąpił płk Jan Rzepecki, który od początku przebywał razem ze sztabem „Montera”. Jednak „Bór” dopiero w dniu 11 września zwrócił się z takim wnioskiem do Naczelnego Wodza. Warszawiacy skomentowali to właściwym sobie wisielczym humorem: „Czy wiesz, że Monter awansował? – Tak, lecz kim on jest dzisiaj? –Demonterem, ponieważ zdemontował całą Warszawę i na niej wyrósł bór”.

     Wobec skłaniania się gen. Komorowskiego  do kapitulacji w połowie września 1944 roku w gronie wyższych oficerów KG AK doszło do rozmów w sprawie zmiany na stanowisku Komendanta – skłonienia „Bora” do ustąpienia i zastąpienia go „Monterem”, opowiadającym się zdecydowanie za walką do samego końca. „Jedynego możliwego następcę „Bora” – wspominał Jan Rzepecki – widzieliśmy w „Monterze”, który właśnie awansował na generała, a swoją postawą w czasie walki wyrobił sobie niewątpliwą popularność wśród walczących, podzielaną przez znaczną część środowiska politycznego”. Wobec sprzeciwu gen. Pełczyńskiego cała akcja spaliła na panewce.

    Janusz Zawodny słusznie podkreślał, iż „Monter miał te swoje, obsesyjne po prostu, uprzedzenia. Z tego powodu uważam na przykład, że gdyby on był dowódcą całości AK, to byłaby sytuacja zupełnie rozpaczliwa. Do tej roli absolutnie się nie nadawał i ci oficerowie, którzy w czasie powstania myśleli o zastąpieniu Komorowskiego „Monterem”, popełnili w ocenie szalony błąd”.

    Z kolei płk. Iranek-Osmecki wskazywał, iż „konfrontacja z władzami sowieckimi wymagała osoby zdecydowanej, nieugiętej, o silnej woli, posiadającej zdolność nieustępliwej obrony stanowiska swej strony. Gen. Bór-Komorowski (…) był przeciwieństwem wszystkich wymienionych powyżej cech”. To jednak nie oznaczało, iż jego następcą winien zostać gen. Chruściel, całkowicie otwarcie opowiadający się za kompromisem z Żymierskim.

    W końcu września 1944 roku Niemcy przypuścili atak na pozycje powstańców na Mokotowie. Polacy znaleźli się w okrążeniu.  Dowodzący w tej dzielnicy stolicy ppłk. Józef Rokicki „Karol”  nakazał swoim żołnierzom stopniową ewakuację kanałami.  Gdy dowiedział się o tym „Monter” nakazał kontynuowanie walki. Na szczęście rozkaz ten nie dotarł na Mokotów na czas i Rokicki i jego żołnierze zdążyli się wycofać.  Na wieść o tym gen. Chruściel nakazał aresztować „Karola” za dezercję. Dopiero po uzyskaniu informacji o nie dotarciu jego rozkazu o wstrzymaniu ewakuacji cofnął swą decyzję o aresztowaniu ppłk. Rokickiego. Jednocześnie polecił mu wrócić na Mokotów, który jednak w całości znalazł się już w niemieckich rękach.

    Po rozpoczęciu rozmów kapitulacyjnych, podczas narady u Komendanta Głównego AK  w dniu 28 września, na przekór rzeczywistości „Monter” nadal uważał, iż „nasze pozycje obronne w mieście są dobre. Umocnienia zostały wykonane w szerokiej skali i walkę obronną w mieście możemy prowadzić stosunkowo długo”. Równocześnie dowodził, iż ewakuacja ludności cywilnej była niewskazana „z uwagi na psychologię żołnierza”, gdy „bowiem braknie mieszkańców, można oczekiwać, że poczuje się żołnierz osamotniony i nie potrafi się zdobyć na obronę tej kupy gruzów, jaką dzisiaj przedstawia Warszawa”. Na szczęście zwyciężył głos rozsądku i gen. Komorowski podjął decyzję o podpisaniu aktu kapitulacji.

    Iranek-Osmecki trafnie podkreślał, iż „Monter” był wybitnym znawcą taktyki, ale nie  miał podobno wysokich zdolności do działań operacyjnych. (…) Rodzaj służby wojskowej i zajmowane stanowiska, jak również zainteresowania życiowe nie wyrobiły w Chruścielu kryteriów myślenia politycznego. Pozostał wytrawnym, nieprzeciętnym doskonałym dowódcą liniowym”. Był znakomitym dowódcą liniowym, nie znał jednak specyfiki walki w mieście.

    Po kapitulacji gen. Chruściel został przewieziony do obozu jenieckiego w Langwasser, a potem przebywał w Colditz, Koenigstein i wreszcie w Markt Pongau, gdzie został uwolniony przez wojska amerykańskie.

    Początkowo, jako sympatyk  przedwojennego Stronnictwa Ludowe i zwolennik przeprowadzenia zasadniczych reform społeczno-gospodarczych, chciał wrócić do kraju, jednak na mocy haniebnej decyzji rządu warszawskiego z 26 września 1947 roku został pozbawiony obywatelstwa polskiego. Józef Kuropieska – powojenny attaché wojskowy przy komunistycznej Ambasadzie w Londynie, wspominał, iż „Z rozmów, jakie z nim przeprowadziłem na kilka dni przed tym postanowienie, wnosiłem, że w gruncie rzeczy pragnie, aby w sprawie uzyskania najlepszych warunków do przyszłego urządzenia się w życiu cywilnym emigracja porozumiała się z rządem w Warszawie”.

    Wcześniej jednak w lipcu 1945 roku został zastępcą szefa Sztabu Naczelnego Wodza ds. Sił Zbrojnych, a potem o spraw ogólnych. We wrześniu 1946 roku został przyjęty do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia, obejmując stanowisko zastępcy Inspektora Generalnego.

    Po demobilizacji sporadycznie jedynie uczestniczył w działalności emigracji oraz uroczystościach kombatanckich. Był skonfliktowany z częścią środowiska b. powstańców, rozgoryczony, iż gen. Komorowski „zagarnął cały laur” dowodzenia Powstaniem.  W  1956 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych, do Waszyngtonu, gdzie znalazł pracę w biurze adwokackim. Nadal pozostawał na uboczu życia emigracyjnego, do minimum ograniczając swoje kontakty z miejscową Polonią.  W liście do płk. Rzepeckiego wspominał, iż „w maju 1945 r. chciałem dopłynąć do wschodniego brzegi, ale fala odrzuciła mnie gwałtownie w kierunku przeciwnym. Wbrew mej woli znalazłem się w obcym mi świecie anglo-saskim”. Żył skromnie z żoną i dwiema dorosłymi córkami.

    Generał Antoni Chruściel zmarł  w dniu 30 listopada 1960 rok w Waszyngtonie. Pochowany został 2 grudnia 1960 roku na cmentarzu katolickim Mount Olivet Cemetery w Waszyngtonie. W 1970 roku jego zwłoki zostały przeniesione – z inicjatywy Koła b. Żołnierzy AK – na Cmentarz Matki Boskiej Częstochowskiej w Amerykańskiej Częstochowie – Doylestown, na północ od Filadelfii. W dniu 30 lipca 2004 roku jego szczątki spoczęły w Panteonie Polski Walczącej na Cmentarzu Komunalnym na warszawskich Powązkach.
 
 
Wybrana literatura:
A. Kunert – Generał Monter Antoni Chruściel. Komendant podziemnej Warszawy
A. Richie – Warszawa 1944. Tragiczne powstanie
J. Kulesza – Garłuch – 7 Pułk Piechoty AK
R. Gawkowski – Moja Dzielnica Włochy. Historia Włoch i Okęcia
J. Rybicki – Notatki szefa warszawskiego Kedywu
Ludność cywilna w Powstaniu Warszawskim
Armia Krajowa w dokumentach
K. Komorowski – Bitwa o Warszawę’44
J. Nowak-Jeziorański – Kurier z Warszawy
J. Zawodny – Uczestnicy i świadkowie Powstania Warszawskiego. Wywiady
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

05-08-2015 [09:18] - NASZ_HENRY | Link:

Komorowscy to kiepsko w historii się zapisują ;-)

Obrazek użytkownika Patrykp

06-08-2015 [08:22] - Patrykp | Link:

Tak odchodząc trochę od generała ,,Montera''
Jak Pana zdaniem ma się do rzeczywistości teza, że decyzja o rozpoczęciu powstania była nieuzasadniona z tego powodu, że liczenie na pomoc Sowwietów jest mrzonką. I tu większość powołuje się na ,,Ostrą Bramę''. Oczywiście po zdobyciu Wilna nastąpiły aresztowania, uwięziono ,,Wilka'' i innych na spotkaniu mającym doprowadzić do porozumienia dotyczącego dalszych walk. Ale jednak Wilno zostało zdobyte. I w tym miejscu pytanie: czy powoływanie się - krytyków decyzji o rozpoczęciu powstania - na przestrogę wileńską jest do końca zasadne?

A wracając do generała ,,Montera''. Czy uparte trwanie w walkach nie było wcale takie bezmyślne? Przecież nie wiadomo było jak wobec składających broń żołnierzy zachowają się Niemcy. Z relacji pułkownika Iranka wynika, że obawiano się rozprawy z wychodzącymi bez broni powstańcami (i dlatego tak silne były naciski na to by wyjść jednak z bronią i nie rozbierać aż do końca barykad.

Obrazek użytkownika Godziemba

07-08-2015 [09:05] - Godziemba | Link:

Niemcy uznali we wrześniu prawa kombatanckie powstańców, stąd nie istniały raczej obawy przed rozstrzelaniem żołnierzy.

Operacja "Ostra brama" jednoznacznie wskazała, iż sowieci nie będą honorowali żadnych porozumień z AK. Wilno zostało zdobyte, gdyż Niemcy nie bronili go wytrwale, a żołnierze AK atakowali z sowietami z zewnątrz, a nie wywołali powstania w mieście.

Pozdrawiam