Jak to było pod Kijowem w 1920 roku

Pierwszą wojnę mój Ojciec (rocznik 1913) spędził ze swoją babcią i wujami większości w Pietuszkach pod Moskwą, potem na Ukrainie pod Kijowem. Dziadek uciekł z wojska carskiego około 1915 roku, przedostał się potem do Dowbora-Muśnickiego. Ojciec z babcią nie mógł się przedostać do Polski. Powrócili do Wilna w 1922 roku, dzięki tzw. opcji, po Traktacie Ryskim,
Oto jego opowieść:
 
„Po rewolucji październikowej 1917 roku władzę objęła Armia Czerwona. „Słobodu niesut!” wymawiano tam miękko. W końcu 1917 roku ja miałem niecałe pięć lat. Biegaliśmy z dzieciakami do żołnierzy, oglądać broń, mundury. W 1919 i 1920 roku w Pietuszkach zaczęły się niepokoje. Dziad Kazimierz postanowił przenieść się z nami do jakiejś dalekiej rodziny w Znamience na Ukrainie. Zapraszał Starczewski, szwagier, mąż siostry Anny Kazimirowny; miał syna Igora. Pietuszki dziewięć razy przechodziły z rąk do rąk – to białych, to czerwonych. Bolszewicy sprowadzili Chińczyków do wykonywania egzekucji, przez rozstrzeliwanie. Chińczycy żółci, wychudzeni. Krasnoarmiejcy zabawiali się w ten sposób. Puszczali przed sobą Chińczyka i wołali: Choczesz w Kitaj? nu, idi w Kitaj! (Chcesz do Chin? No, idź do Chin!). On oczywiście nie chciał, jakie do Chin spod Moskwy? Wtedy składali się do strzału: nu, idi, idi! Biedny Chińczyk odwracał się, a oni wtedy rozwalali mu głowę. Chińczyk padał. I tak spędzaliśmy całe dni, patrząc na to.
Za dziewiątym razem, gdy zmieniła się władza, Starczewski uznał, że zrobiło się niebezpiecznie, skłonił dziadków do wyjazdu. Obudzili w nocy dzieci, zapakowali się do wagonu towarowego, zabrali nawet pianino, i do Znamienki. To już był koniec 1919 roku, już wybuchła wojna polsko-bolszewicka. W 1920 roku zmarł w Znamience dziad Kazimierz. Był pogrzeb, poszli po popa, żeby zrobił pokropek, a ten się bał bolszewików, przyszedł, oglądał się na boki.
Utknęliśmy w tej Znamience, babcia, ja, Oleś, Władek. Tam krewny Zabawski miał fabrykę szpulek, tekstyliów itd. Tam było lotnisko wojskowe, stąd startowały samoloty do walki z Polakami, przegrupowywała się tu armia Budionnego. Wszystko to oglądaliśmy. W Znamience na Ukrainie jak byliśmy, już w czasie wojny polsko-sowieckiej, chodziłem na lotnisko. Tam startowały samoloty, leciały na front polski, był ogromny atak lotniczy na Kijów, gdy Polacy doszli do Kijowa.
Pewnego razu pobiegłem do parowozowni. A ja wychowałem się Pietuszkach przy parowozowni. Patrzę, oniemiałem. Stoi pociąg pancerny, trzy wagony, już rozbrojony. A na nim orzełek i napis „Śmiały”. To był polski pociąg pancerny. Nigdy przedtem ani nigdy potem nie widziałem tak posiekanego jak sito, po prostu rozstrzelanego pociągu. Wpadł w zasadzkę. Na pewno nikt nie ocalał. Najgorsze dla pociągów były zakręty, wtedy było łatwo trafić. Wtedy ruscy uzbrajali pociągi pancerne armatami morskimi, działami morskimi. Ten posiekany zupełnie, stałem jak odrętwiały, patrzyłem, polski orzełek, ten napis. Najpierw jechały jakieś lory, ale Sowieci chyba odczepili, zostawili ten skład pancerny, uzbrojony po zęby. Wagon pancerny, parowóz uzbrojony po zęby.”
Witold Rudziński, ur. 1913, nagranie z 2001 roku
Oto jak było w 1920 roku pod Kijowem.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika alchymista

30-07-2015 [11:35] - alchymista | Link:

Piękna relacja! Czekam na ciąg dalszy!