Najtrudniejsze wybory – europejskie

W ostatnią niedzielę maja odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Niestety jesteśmy jednym z trzech krajów UE o największej absencji (obok Litwy i Słowacji). I fakt ten komentuje się w Brukseli. 

Sprawa wyższej frekwencji jest więc nie tylko ważna dla zwycięstwa PiS, ale też istotna dla prestiżu Polski w Europie. To specyficzne wybory także dlatego, że obowiązuje w nich całkiem inna ordynacja. Okręgów jest tylko 13, a nie ponad 40. Niektóre województwa są osobnymi okręgami, inne są łączone, np. Małopolska ze Świętokrzyskiem, Dolny Śląsk z Opolszczyzną, Pomorze Zachodnie z Lubuskiem. 

Z kolei Warszawa tworzy okręg z licznymi powiatami – od Pruszkowa po Legionowo i Nowy Dwór Mazowiecki. W każdym okręgu będzie maksimum tylko 10 kandydatów z list poszczególnych partii. Nie ma – uwaga! – stałej liczby mandatów przypadającej na okręg, a więc inaczej niż w wyborach do Sejmu RP. 

To, czy mandat pójdzie do np. stolicy, czy na Górny Śląsk, zależy od frekwencji! Mandaty dla komitetów wyborczych są dzielone według specjalnego współczynnika – nie w okręgu, tylko na szczeblu centralnym. To jedna z najbardziej skomplikowanych ordynacji w Europie, ale pójść na wybory trzeba.

tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (23.02.2019)