Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Ameryka przed wyborami (korespondencja własna z USA)

Ryszard Czarnecki , 10.03.2015
Siłą amerykańskich Republikanów jest fakt, że tak dobrze zorganizowana i naoliwiona - zwłaszcza w okresie wyborczym -partia ma olbrzymie zaplecze w postaci wielu organizacji społecznych, ruchów, np. pro life, stowarzyszeń fundacji, think tanków a także oficjalnie, wprost popierających ją i uczestniczących w jej projektach dziennikarzy z prestiżowych mediów, jak Fox News.

Miałem okazję obserwować to na zakończonej dopiero co w Washingtonie corocznej konferencji amerykańskiej prawicy. CPAC ‒ bo tak się nazywa (skrót od Conservative Political Action Conference) to już uświęcona tradycja, okazja do zademonstrowania amerykańskiego patriotyzmu i przywiązania do wartości, które były fundamentem cywilizacji łacińsko-chrześcijańskiej, a także towarzyszyły powstawaniu Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.

Ta zawsze odbywająca się zimą republikańska konferencja przypomina, jako żywo, konwencje wyborcze, bo zawsze występują na niej czołowi politycy partii Ronalda Reagana – partii, której symbolem jest słoń (w przeciwieństwie do Partii Demokratycznej Obamy, która upodobała sobie, jak wiadomo... osła).

Kandydaci Republikanów

W Waszyngtonie w ostatnich dniach lutego przemawiali wszyscy kandydaci Republikanów na prezydenta, co miało szczególną wymowę w kontekście rozpoczynających się już niedługo prawyborów wyłaniających kandydata na prezydenta z tej partii. Na liście mówców odnotowałem gubernatora New Jersey (niedawno obronił fotel) Chrisa Christie. Ten syn irlandzkich emigrantów, na którego wychowanie decydujący wpływ wywarła charyzmatyczna matka (gdy ciężko chora leżała w szpitalu i odwiedził ją właśnie Chris, ofuknęła go: „Co tu robisz? Idź do roboty”).Chris Christie w czasie poprzedniej kampanii prezydenckiej, po huraganie „Katrina” pokazywał się w towarzystwie... Obamy, a nie McCaina. Formalnie urzędujący prezydent wizytował tereny nawiedzone klęską żywiołową podejmowany przez urzędującego gubernatora New Jersey, ale i tak wszyscy odczytali to ‒ i słusznie ‒ jako polityczny romans z prezydentem z wrogiego obozu. I obu to się opłaciło: Obama wygrał także i w tym stanie, a Christie niedługo potem triumfował w kolejnych wyborach na gubernatora. Teraz Christie, mimo „afery mostowej” (zawinionej przez jego współpracowników, ale polityczna odpowiedzialność spadła na niego) jest „w czubie” kandydatów Republikanów na prezydenta ‒ choć chyba jego szanse są trochę mniejsze niż jeszcze przed rokiem. Jest w tej chwili w pierwszej „piątce” faworytów, obok Jeffa Busha, Marco Rubio, Scotta Walkera i Randa Paula ‒ ale chyba jednak na ostatnim miejscu.

Największe wrażenie zrobił na mnie ‒ to oczywiście subiektywna opinia ‒ syn prezydenta i brat prezydenta czyli Bush nr 3. Umiarkowany, świetnie zorientowany w sprawach państwowych, znający problematykę zagraniczną, nie sprowadzającą się do kilku sloganów o Państwie Islamskim czy Chinach. Szczerze mówiąc, były gubernator Florydy sprawia wrażenie rozważniejszego i mądrzejszego niż jego starszy brat eksprezydent. Ma zadatki na męża stanu, moim zdaniem, ale też dobrze sobie radzi, co może być dla wielu zaskoczeniem, w ostrej rozmowie z egzaminującym go dziennikarzem. W tej roli w Waszyngtonie wystąpił redaktor z zaprzyjaźnionej telewizji Fox News ‒ Sean Hannity. *Redaktor potraktował członka dynastii Bushów, jakby był z CNN ‒ lub jakby Jeff był na lewym skrzydle Demokratów. Tymczasem jednak najmłodszy Bush jest niewątpliwie na lewicy ‒ ale wśród Republikanów (chodzi oczywiście o kwestie obyczajowe, a nie poglądy ekonomiczne).

Marco Rubio i latynoscy wyborcy

Trzeba jednak przyznać, że ostry dziennikarz Hannity – gospodarz programu, gwiazda Fox News, gdy rozmawiał parę godzin wcześniej z Marco Rubio był inny: nie przesłuchiwał, a raczej dawał temu synowi kubańskich emigrantów piłki „do ścięcia”. Ów senator z Florydy wypadł zresztą świetnie. Dobrze przygotowany, jeśli chodzi o politykę zagraniczną, grał jednocześnie na tym, że Ameryka Republikanów powinna być taką Ameryką, jaka zapewniła bezpieczeństwo i godne życie jego rodzicom – uciekinierom z komunistycznego państwa Fidela Castro. „Moi rodzice przyjechali do Ameryki bez pieniędzy i bez znajomości” ‒ Rubio odwoływał się do żywego amerykańskiego mitu o kraju, który jest trampoliną dla ludzi z biednych rodzin, a szczyty polityczne czy biznesowe nie są zarezerwowane dla najbogatszych. Trudno tu nie dostrzec świadomego konstruowania pewnej opozycji wobec Busha: ja – syn biednych emigrantów, on – przedstawiciel najbogatszej klasy, establishmentu, stale, w ten czy inny sposób rządzący w Waszyngtonie.

O tym, że Rubio jest jednym z trzech poważniejszych kandydatów Republikanów słyszałem już rok, dwa lata temu. Wymieniali go wtedy obok Busha i Christie. W międzyczasie doszedł Rand Paul i, uwaga, zapamiętajcie te słowa (!), być może „czarny koń” republikańskich prawyborów Scott Walker.

O Marco Rubio mówi się z uśmiechem, że może być dożywotnim senatorem z Florydy, gdzie tamtejsza kubańska diaspora jest politycznie, ekonomicznie i medialnie silniejsza nawet od żydowskiej. To wspólnota bardzo zdyscyplinowana: gdy inny Amerykanin kubańskiego pochodzenia chciał stratować przeciwko Rubio, rozbijając w ten sposób głosy antykomunistycznej diaspory, wyciągnięto przeciwko niemu najcięższe działa, łącznie z tym, że odcięła się od niego... własna żona. Jednak Rubio ma większe ambicje: chce być pierwszym amerykańskim prezydentem latynoskiego pochodzenia. Czy to mu się uda? Rubio jest bardzo ważny dla amerykańskiej opozycji (która wszak nie jest już opozycją ani w Kongresie, ani w Senacie...), bo o tym kto będzie prezydentem USA prawdopodobnie rozstrzygną głosy „Hispanics” czyli obywateli USA z korzeniami w Ameryce Łacińskiej czy Środkowej, których pierwszym językiem jest hiszpański. To ich glosy w czterech, pięciu kluczowych stanach będą rozstrzygające. Czy to jednak wystarczy młodemu senatorowi z Florydy zdobyć Waszyngton? Otóż stawiam tezę, że tak, ale jeśli Republikanie wygrają wybory prezydenckie, to Marco Rubio będzie nie tyle „numerem jeden” w Białym Domu, ale… wiceprezydentem USA! Przy kim? Oto jest pytanie.

Bush, Clinton i Walker?

Słuchałem z uwagą charyzmatycznego, porywającego, zwłaszcza ludzi młodych Randa Paula, też z politycznej dynastii, jak jego konkurent Jeff Bush. Był jedynym kandydatem, który na mównicę wkroczył w... dżinsach, bez marynarki, co prawda w jaskrawym czerwonym krawacie, ale z podwiniętymi rękawami błękitnej koszuli. To on właśnie wywołał największy entuzjazm zgromadzonych na sali przybyszów ze wszystkich stron USA. Ale nie sądzę, żeby to on zdobył nominację Partii Republikanów. Paul ekscytująco mówił o szansach dla młodych (w USA też istnieje, pod rządami Demokratów, „szklany sufit”), sprawach ekonomicznych i socjalnych, ale dosłownie ani słowem (!) nie wspominał o polityce zagranicznej. Uważany jest za „izolacjonistę”, który nie chce zaangażowania Waszyngtonu na arenie międzynarodowej. Stąd w ogóle nie porusza problematyki zagranicznej. Czy lokatorem Białego Domu może zostać ktoś, kto rezygnuje z mocarstwowej roli USA w świecie? Nie sądzę.

Zatem kto? Jednak nie gubernator Texasu Rick Perry – skądinąd jeden z aż czterech kandydatów z tego stanu (!) ‒ niegdyś as sił powietrznych USA (Air Force). Może szkoda, bo jako jedyny skrytykował w swym wystąpieniu Obamę za likwidację projektu tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach (zresztą jako jedyny wymieniając nasz kraj). Podwójnie szkoda, bo to człowiek, który rozumie czym jest Rosja. Nie będzie też nim ekscentryczny miliarder, magnat rynku nieruchomości Donald Trump, który najostrzej ze wszystkich skrytykował ekonomiczne uzależnienie USA od Chin oraz, co dla nas brzmi egzotycznie, wskazywał na amerykańskie problemy z... Meksykiem. Nie będzie też nim charyzmatyczny senator z Pensylwanii Rick Santorum, którego kwiecista mowa była najostrzejszym antyislamskim wystąpieniem wszystkich kandydatów (mówił m.in. że Al-Kaida, to tylko nowa odmiana sił, które walczą z Zachodem od... dwóch tysięcy lat), sceptyczny wobec Moskwy i bardzo proizraelski. Nie będzie też nim raczej kolejny Teksańczyk, senator Ted Cruz, także odwołujący się do latynoskiego, coraz większego w USA, elektoratu.

Uważam, że Republikanie mają realny wybór między dwoma kandydatami: mającym moją sympatię Bushem a mającym wspaniałych ludzi w swoim sztabie, ceniących Polskę, katolików (rozmowa z nimi to przyjemność) ‒ Scottem Walkerem. Gdy wiceszef jego sztabu odprowadzał mnie, żegnając przed odjazdem, to pomyślałem, że za dwa lata o tej porze roku jego lider może być już po zaprzysiężeniu.

Jeff Bush czy Scott Walker? – oto jest pytanie. O ile oczywiście Hilary Clinton da wygrać któremuś z nich.

* artykuł ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (09.03.2015)
 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1474
Ryszard Czarnecki
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 6, 815
Liczba wyświetleń: 8,067,262
Liczba komentarzy: 10,971

Ostatnie wpisy blogera

  • SZKOŁY KORANICZNE – WYLĘGARNIE TERRORYZMU
  • "Naród wspaniały,tylko ludzie k..." czyli Piłsudski
  • Sportowcy,szpiedzy, handlarze bronią

Moje ostatnie komentarze

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • EKSHUMACJA ŚP. WASSERMANA I MILCZENIE PIĄTEJ KOLUMNY
  • Najnowszy kawał o Tusku i Gierku
  • Nowy kawał o Tusku i raju

Ostatnio komentowane

  • Jabe, Skoro boi się, jest przez nich sterowany.
  • sake2020, Cykor to właśnie pan.Tak się podlizywać obecnej władzuchnie to trzeba bardzo ją kochać albo bardzo jej się bać.Faktycznie bać się jest czego .Myśli pan,że Tusk albo Omdleusz przeczytają pana tekściki…
  • Jabe, Cykor, znaczy się.

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności