Barnevernet i Piątek za 35...

W Brukseli, olaboga, spadł śnieg. Zrobiło się biało. Całkiem biało. Duże zdziwienie miejscowych. Lokalsi przyzwyczajeni do tego, że przez 300 dni w roku, albo niewiele mniej, pada deszcz, są w stanie egzystencjalnego szoku.
Skoro już o pogodzie mowa, zawsze dużą radość sprawiają mi cudzoziemcy, którzy uwiedzeni stereotypem o mroźnej Polsce z krainy lodowców i białych niedźwiedzi, pytają mnie, jak bardzo zimno jest w Polsce? Kiedyś takie pytania słyszało się nierzadko w  Europie, teraz głównie poza naszym kontynentem. Gdy słyszę powielanie stereotypu o Polsce skutej lodem, wstępuje we mnie diabeł i odpowiadam, że tak, owszem, jest u nas w stolicy co prawda  „tylko” minus paręnaście  stopni (wtedy słychać głośne „och”), za to na północnym wschodzie temperatura bywa, że jest ponad minus trzydzieści … Nie kłamię, bo przecież w Suwałkach kiedyś rzeczywiście było minus 33… Oczywiście w ten sposób pogłębiam u obywateli - cudzoziemców wiedzę o Polsce trzaskającego mrozu, w  której ciepło jest tylko turystom-Eskimosom.   
Uprzedzając Państwa pytania, czy w Parlamencie Europejskim w Brukseli mówi się o Polsce i co się mówi, odpowiadam : owszem mówi się sporo, ale w zupełnie innym kontekście niż w tym ,do jakiego przywykła zarówno formacja rządowa ,jak i totalna opozycja . Zatem nie króluje ,bynajmniej, praworządność i powiązanie jej z unijnym budżetem, Puszcza Białowieska, Trybunał Konstytucyjny, sądy czy dziki, ale.. Krzysztof Piątek, nasz bramkostrzelny rodak kupiony przez klub niegdyś Silvio Berlusconiego „AC Milan” z innego włoskiego klubu „Genoa”. Zwłaszcza włoscy europosłowie mówią o nim dużo. Żaden z naszych kolegów z Italii nie byłby w stanie odpowiedzieć na pytanie, kto to jest Lubnauer czy Rzepliński, ale wyraźna większość zna Piątka czy Milika .Cóż, transferowy rekord w historii polskiej piłki( 35 milionów euro ), obchodzącej właśnie sto lat jest pasjonująca „story”, w przeciwieństwie do marszy KOD-u, na które przynosić trzeba − w ramach obserwacji – coraz większy mikroskop. 
Wracając do mroźnych krain, to, już serio mówiąc, kuda nam tam do Norwegii. Tam rzeczywiście jest zimno, jak polarna cholera. Może to jest powodem epidemii astmy u norweskich biegaczek oraz epidemii głupoty, jaka objawia się w funkcjonowaniu instytucji znanej Barnevernet. Ów Barnevernet (trochę mi to przypomina niemieckie przekleństwo „Donnerwetter”...) to taki odpowiednik niemieckiego Jugendamtu. Nie wiem czy bardziej czy mniej antypolski, ale zdaje się, że są po jednych pieniądzach. Jugendamt ma trochę pecha z trzech powodów. Po pierwsze w Niemczech mieszka jednak dużo więcej Polaków niż w Norwegii-zatem łatwiej skandale nagłośnić. Po drugie: do  Berlina  znacznie bliżej od nas niż do Oslo. Po trzecie :z Norwegami nie mamy, historycznie rzecz biorąc, jakichś sporów czy pretensji, a do naszych zachodnich sąsiadów czyli Teutonów – jak najbardziej. Dlatego też nagłaśniamy antypolską bezduszność Jugendamtów, a niemniej brutalne praktyki Barnevernetu są mało w Polsce znane. A powinny, bo cisza tylko rozzuchwala.

Panie konsulu, Sławomirze Kowalski, dobra robota, dziękujemy…

*tekst ukazał się w tygodniku "Gazeta Polska" (30.01.2019)