No właśnie, zacznijmy od razu od tego miejsca artykułu Krzysztofa Różyckiego pt. „Igrzyska czas zacząć”, do którego odnosi się przytoczone na wstępie stwierdzenie. Różycki – relacjonując z emfazą Igrzyska Wolności, które tydzień temu odbyły się w Łodzi i podczas których to Zdanowska przyćmiła ponoć siłą uzyskanych braw nawet samego gościa honorowego Donalda Tuska – pisze tak (cytuję):
Koniec cytatu.– Czy to prawda, że to nie Tusk, tylko Zdanowska powalczy z Dudą? – poseł pyta tajemniczego niskiego mężczyznę.
– Tak postanowił Grzegorz. Donek nie chce wracać, a z jakiś tam badań wynika, że Hanka ma szanse, i to spore. Wiesz, kobieta, do tego delikatna, pokrzywdzona… Może jej się udać.
Znajomy samorządowiec z łódzkiego magistratu ma minę sfinksa:
– Nie potwierdzam i nie zaprzeczam, ale 2 listopada podobno do Łodzi przyjechał Schetyna i namaścił Zdanowską. Moim zdaniem to dobra kandydatura.
Także inni politycy Platformy potwierdzają tę informację, ale żaden nie zgadza się na podanie swojego nazwiska.
No i mamy zagwozdkę, a nawet dwie. Pierwsza to czy rzeczywiście coś ze Zdanowską jest na rzeczy, a druga, czy w ogóle do takiej rozmowy, którą przytoczył Różycki, doszło.
Zacznijmy od drugiego, pozornie mniej ciekawego problemu, czy Autor relacjonuje rzeczywistość, czy też ją stwarza dla podkręcenia wymowy artykułu. Kogóż więc my w tym fragmencie mamy? Jakiegoś posła (nie został wymieniony z imienia i nazwiska) i jakiegoś tajemniczego niskiego mężczyznę, którego to o tak ważną kwestię, jak Hanka na prezydenta, pyta poseł, a nie on jego. I, jak widać po odpowiedzi, tajemniczy mężczyzna zna się ze Schetyną (przywołuje go z imienia), a nawet wydaje się, że jest kimś z bliskiego mu otoczenia, bo stwierdza „tak postanowił Grzegorz”. Tajemniczy mężczyzna wydaje się jeszcze bardziej tajemniczy, gdy także stanowczo stwierdza: “Donek nie chce wracać”. Ale równie tajemnicze w tym fragmencie są „jakieś tam badania”, z których to wynika, że „Hanka ma szanse i to spore”. No i mamy jeszcze trzecią postać, w sumie też tajemniczą, bo znajomego (czyjego?) samorządowca z łódzkiego magistratu o minie sfinksa, który enigmatycznie, acz dyplomatycznie ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza, a w dodatku powołuje się na jakieś „podobno do Łodzi przyjechał Schetyna i namaścił Zdanowską”. No i, już zupełnie na koniec, wyłaniają się nieznani z nazwisk politycy Platformy (bo nie chcą ich podać, hm, ciekawe czemu?), którzy potwierdzają info o namaszczeniu Zdanowskiej przez Schetynę.
No, muszę przyznać, że Autor artykułu dał czadu. Takiego natężenia tajemnic (...).
Drogi Czytelniku, jeśli chcesz przeczytać pozostałą część, serdecznie zapraszam na mój osobisty blog bmiroslawska.pl, gdzie artykuł pt. "Igrzyska były, są pytania" opublikowałam w całości.