Alpy hipokryzji i swąd podwójnych standardów

W ostatnim półroczu premierzy różnych krajów UE przedstawiali swoje poglądy na przyszłość Europy Był to zwykle stek banałów i sloganów określonych jakąś „bieżączką”. Polski premier nakreślił natomiast pewną wizję Europy, która jest jednością w różnorodności, nie wstydzi się swoich korzeni, która stawia na rozwój, a jednocześnie wsłuchuje się w głos obywateli. To Europa należąca właśnie do obywateli, a nie elit
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl o dzisiejszym przemówieniu premiera Morawieckiego w Strasburgu eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki.

Wystąpienie zrobiło duże wrażenie na politykach unijnych, którzy słuchali go, nawet jak się z nim nie zgadzają. Premier pokazał wysoki poziom rządzącej klasy politycznej, która takiego przedstawiciela wysyła do Strasburga, aby nas reprezentował
—chwali premiera eurodeputowany.
Czarnecki skomentował również ataki ze strony przeciwników polskiego rządu.

Można było się spodziewać, że najpierw wystąpi premier, a potem zawodnicy wagi ciężkiej, czyli liderzy grup politycznych, a później głos zabiorą bokserzy wagi muszej, piórkowej, koguciej, itd. Wiadomo było, że będą doskakiwać do Morawieckiego i wymachiwać mu pięścią przed nosem. Myślę, że było to zderzenie powagi, którą prezentował polski premier z brakiem powagi jego oponentów
— ocenia polityk. Jak dodał, Komisja Europejska stosuje wobec Polski podwójne standardy.

Im bliżej końca kadencji, KE coraz bardziej wznosi się na Himalaje albo - bardziej po europejsku - Alpy hipokryzji. Próby ustawiania Polski za wszelką cenę do pionu są żenujące. To śmierdzi podwójnymi standardami. Francji na przykład zawsze uchodziło na sucho prawdziwe łamanie norm unijnych w kwestiach gospodarczych. Polska tych norm nie łamie. Nasze rozwiązania funkcjonują m.in. w Niemczech, Austrii czy Holandii
— zaznacza europoseł PiS.

Czarnecki odniósł się też do zablokowania wystawy o Józefie Piłsudskim w Parlamencie Europejskim, które postrzega jednoznacznie jako cenzurę.

Wiele terminów jest nieprzestrzeganych, a tymczasem pojawia się problem w stosunku do Polaków. Ja powiem krótko: to nie jest przypadek. To czwarta zablokowana wystawa, którą pamiętam. Wcześniej były to ekspozycje poświęcone ochronie życia poczętego, rosyjskiej agresji na Czeczenię i tragedii smoleńskiej. Słyszymy też, że jakieś problemy ma wystawa dedykowana polskim księżom zamordowanym na Wołyniu. Nigdy nie ma racjonalnych powodów, dlaczego taka cenzura ma miejsce
— podkreśla eurodeputowany.

Rozmawiał: Paweł Zdziarski