O imigrantach i naciskach UE na Polskę

Rozmowa z Ryszardem Czarneckim, Radio Wnet, „Poranek Wnet”, 29 czerwca 2018 r.

News dnia: został zakończony 1 dzień szczytu tym, że doszło do porozumienia ws. relokacji – będzie taka, jak Polska mówiła, czyli na zasadach dobrowolności. Co się kryje za tymi sformułowaniami?

Jest to, zdaje się, porażka tych bogatych krajów Europy Zachodniej, które od lat chciały narzucić biednym krajom Europy Środkowo-Wschodnim kwoty imigrantów, głównie muzułmanów. Obecnie zostaje po staremu, przy czym to też pokazało, że Europa Zachodnia nie jest w stanie wymusić na krajach realizujących konsekwentnie swoją politykę, takich jak Polska czy Węgry  przyjęcia choćby części tych migrantów koczujących na razie we Włoszech czy Grecji. To pokazuje, że Rząd RP miał racje, twardo walcząc o polski interes, nie ulegając medialnej presji czy szantażom, a przede wszystkim słuchając obywateli i podjął dobrą decyzję, odmawiając przyjęcia gości spoza Europy, głównie wyznawców islamu. Ta polityka okazała się skuteczna. Polska nie dała narzucić sobie żadnych kwot.

Mamy tutaj jednolite stanowisko Grupy Wyszehradzkiej, czy są przecieki stanowisk jakichś innych państw, na przykład Włoch, czy poparły to stanowisko czy też nie, no bo Włosi też są zainteresowani tym, by imigrantów, których poprzedni rząd przyjmował, wysiedlić gdziekolwiek poza ich kraj.

Były takie pomysły żeby to uczynić, z kraju, który kandyduje do UE i w związku z tym jest podatny na naciski – mówię o Albanii. Jak wiadomo z tego kraju rekrutują się setki tysięcy imigrantów głównie ekonomicznych, bo przecież tam, w Albanii żadnej wojny nie było, którzy funkcjonują w wielu krajach europejskich, osiedlając się między innymi w Skandynawii bardzo mocno, chociaż także w Szwajcarii poza UE. Albania i jej premier – skądinąd kiedyś koszykarz, a potem malarz, odmówili  jednak kategorycznie przyjęcia tych imigrantów. Co do szczytu, to zwracam uwagę, że rzadko się zdarza by  wspólna konferencja szefa Komisji Europejskiej, szefa Rady i premiera kraju który sprawuje prezydencję – w tym przypadku premiera Bułgarii  została odwołana czy przełożona- bo wszystko zostaje po staremu, o czym już mówiliśmy. Powiem złośliwie, że na razie polityką imigracyjną UE jest brak polityki imigracyjnej, czyli nic się nie stało, no, poza tym, że wszyscy się zgadzają, że trzeba pomagać tam, gdzie problem się rodzi. Tyle, że różnica się zaczyna, gdy rozważa się kwestie tych, co już są, co już się osiedlili i na Stary Kontynent przybyli – tutaj tej odpowiedzi jeszcze nie ma. A przecież prognozy demograficzne mówią o tym, że w ciągu bardzo bliskiego czasu miliard ludzi przybędzie na kontynencie afrykańskim i ta eksplozja demograficzna będzie chciała gdzieś znaleźć ujście. To jest oczywiście problem Europy Zachodniej, tym niemniej warto słuchać się własnych obywateli i stosować skuteczną politykę migracyjną, a nie ulegać tym, którzy od lat mówią, że multi-kulti jest OK. lub dowodzą, że trzeba nam taniej siły roboczej, więc musimy skupić się na imigracji. Polska jest akurat takim przykładem, który godzi się na migracje osób o podobnym profilu kulturowym czy religijnym, to znaczy na przykład mieszkańców dawnych republik sowieckich. To w niczym nie zmienia wewnętrznych stosunków cywilizacyjnych.

Można też spojrzeć na Afrykę i stwierdzić, iż jest to kontynent stosunkowo rzadko zaludniony, wewnątrz Afryki zmieszczą się i Rosja, i USA, i Chiny, i jeszcze zostanie trochę miejsca, wobec czego nie wiem, dlaczego nie mogliby wchłonąć miliarda ludzi i zapewnić im dobre życie. Zgadzamy się na korupcję i rządy bardzo złej jakości w Afryce, a rozładowanie tego ciśnienia przez wysyłanie osób mogących się ewentualnie zbuntować w Europie jest słabym pomysłem. Zapytam jeszcze o jedną rzecz, o pozew KE ws. Trybunału Konstytucyjnego, bo to jest sprawa, która pana Timmermansa rozgrzewa w ostatnich tygodniach.

Tak, jest słynne powiedzenie Bronisława Komorowskiego, że „sędzia była rozgrzana”, można odnieść do pana Timmermansa, który jest bardzo rozgrzany w tym temacie. Pozycjonuje się jako taki komisarz ds. walki z Polską, bo praktycznie nie słychać o tym, by co innego robił. To jest taki polityk bardzo jednowymiarowy. Natomiast oczywiście jest kwestia skargi do Trybunału Sprawiedliwości UE z siedzibą w Luksemburgu, ale póki co jest faza pewnego czekania, gdyż jest sprawa jego orzeczenia w sprawie pytania postawionego przez Irlandię – chodzi o to, czy można dokonać ekstradycji do Polski jakichś więźniów, w tym przypadku dilera narkotykowego, aby polskie sądy tego dilera poprawnie oceniły, to jest paranoja.

A to cyrk był, tak.

Tak, tym niemniej jednak to czekanie na orzeczenie jest a przede wszystkim na uzasadnienie tego orzeczenia, bo tutaj mogą pojawić się dodatkowe argumenty, że Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu orzeknie, że sędziowie w Polsce to sędziowie unijni i w związku z tym mają specjalną ochronę – byłaby to daleko idąca ingerencja w wymiar państwa członkowskiego.

Czy to jest w traktatach unijnych? To, o czym Pan powiedział.

To jest oczywiście interpretacja, to byłoby duże naciągnięcie. Ale jedna rzecz warto podkreślić ,coś    co się wydarzyło przedwczoraj. Jest zamknięcie pewnego frontu, który bardzo uodparnia Polskę na naciski z Unii Europejskiej. Chodzi o przeniesienie procedowania „sprawy polskiej” z Komisji Europejskiej na forum już państw członkowskich.

Generalnie  my musimy powiedzieć „basta”: naciskom unijnym ulegać nie będziemy. Niech Unia Europejska  zapomni, że tutaj Polska w ogóle rozważa kwestię jakiegoś uklęknięcia, to jest wykluczone. I tak jak w przypadku polityki migracyjnej, pokażemy Unii i Europie, że można , że tak naprawdę żadnych konsekwencji dla Polski nie będzie, a Bruksela ma tylko kapiszony, ślepą amunicję.

A jakie są Pana wnioski z tego wtorkowego wysłuchania, w którym brał udział minister Szymański?

Potwierdziło się to, że państwa członkowskie przyjmują znacznie mniejszą wagę do sprawy polskiej niż nadęta i ideologiczna Komisja Europejska. Państwa członkowskie ten brak poważnego zainteresowania objawiły  przez to, że ponad połowa z nich w ogóle nie zabrała głosu w tej sprawie. Tylko 13 państw unijnych zabrało głos i w dodatku były to głosy różne. Sprawdziła się solidarność Grupy Wyszehradzkiej, a najbardziej nieprzychylne nam były kraje Beneluxu: Belgii, Holandii, Luksemburga, a także kraje skandynawskie. Takie demonstracje typu, że niemiecki minister wyjeżdża i zostawia urzędnika niższej rangi to też jest pewien sygnał, że Niemcy nie chcą sobie psuć stosunków z Polską. Może dlatego, że zależy im na poparciu Polski chociażby za rok w przypadku powoływania nowego przewodniczącego bądź przewodniczącej Komisji Europejskiej z Niemiec.

Jak wygląda sprawa poparcia polskich żądań ze strony Austrii? Austria za trzy dni będzie przewodniczyła pracom Unii Europejskiej i pan kanclerz Kurz wydaje się być postacią dwuznaczną. Z jednej strony ostra antyimigracyjna polityka wewnątrz kraju, z drugiej jednak popiera – tak przynajmniej to wygląda – ostry kurs wobec Polski.

W zasadzie jestem bezrobotny, bo Pan bardzo trafnie powiedział wszystko. Rzeczywiście te naiwne nadzieje niektórych polskich dziennikarzy czy polityków, że Austria po tym, jak władzę objął 32-letni premier, będzie broniła sprawy polskiej – dla mnie to od początku był political fiction. Kurzowi w takim wymiarze ideologicznym, ideowym dużo bliżej do Horsta Seehofera, bardzo konserwatywnego i antyimigracyjnego byłego premiera Bawarii, aniżeli do Angeli Merkel i CDU. Niemniej jednak Kurz odbył spotkanie ostatnio z kanclerz Merkel, z Seehoferem, będzie na pewno bardzo blisko Berlina, choć oczywiście może też w niektórych kwestiach się różnić. Nie miejmy jednak złudzeń, że szczególnie  zainwestuje w relacje z Europą Środkowo-Wschodnią. Pewnie Bałkany tradycyjnie będą centralnym kierunkiem ekspansji Austrii. Jeśli chodzi o politykę imigracyjną, proponuje Kurz „oś chętnych”, tak to nazwał, a więc płaszczyznę, w której można by z Polską współpracować w ramach zdrowego rozsądku. Ale Kurz powiedział też, że Polskę trzeba karać, co jest oczywistym przykładem kompletnej hipokryzji, żeby nie powiedzieć schizofrenii politycznej. Teraz w Austrii toczy się debata w mediach na taki oto temat: czy w Trybunale Konstytucyjnym w Wiedniu poza sędziami wskazanymi wprost przez partię Kurza i Partię Socjalistyczną powinni być tez sędziowie  wskazani  też przez partie antyestablishmentowa, „wolnościowców”, która w tych wyborach weszła do parlamentu. To oznacza, że media austriackie wprost przyznają, że Trybunał Konstytucyjny jest bardzo upolityczniony, opanowany przez przedstawicieli dwóch partii politycznych. Holandia Trybunału Konstytucyjnego w ogóle nie ma. A te kraje atakują Polskę, że działania w polskim resorcie sprawiedliwości są nie do przyjęcia. To skrajna hipokryzja.

I warto pamiętać właśnie o tym stanowisku. Ryszard Czarnecki z Brukseli, dziękujemy bardzo za rozmowę.