Fortepian w Brukseli

Bruksela, ostatnia niedziela kwietnia 2018 roku. Długi weekend. Nagle potworny huk. W statecznej dzielnicy, której w takie dni panuje cisza, nawet nie za często przejeżdżają samochody, huk brzmi jak wystrzał artyleryjski i słyszą go wszyscy , którzy nie wyjechali. Na chodniku, a może lepiej powiedzieć Norwidem „na bruku”, ląduje... fortepian. Ktoś nie miał siły go wynieść, ale miał siłę go wyrzucić. A mnie się przypomina poemat tegoż Wieszcza „Fortepian Chopina”, zaczynający się od słów: „Byłem u Ciebie w te dni przedostatnie / Niedocieczonego wątku - - / - pełne jak mit, Blade jak świt”. Tak, to ten sam poemat, w którym Norwid pisze o „Polsce przemienionych kołodziejów”. Cyprian Kamil Norwid pisze dalej o carskich żołnierzach i „kaukaskich koniach”, „co się rwą”. I o tym, że Rosjanie pchają polskie, „ożałobione wdowy”kolbami . Wreszcie pożar i: „Sprzęt podobny do trumny/ Wydźwigają... runął... runął...- Twój fortepian!”.

Od śmierci Chopina mija 169 lat, a od śmierci Norwida 135 lat i właśnie teraz,w piękny wiosenny dzień w nieformalnej stolicy UE ktoś w napadzie szału (?), nudy (?), a może po prostu porządków (?) wywalił fortepian z własnego domu. Ale nie przyszli panowie z firmy od przeprowadzek... Ktoś zaoszczędził i – cóż za metaforyczne słowa – jak u Norwida „ideał sięgnął bruku”.

Rzeczywiście. Mocne. W Polsce, mojej ojczyźnie, z której nigdy nie wyjechałem, choć przecież od lat pracuję w Brukseli i Strasburgu – chyba jednak takie rzeczy są niemożliwe. Czy dlatego, że jesteśmy biedniejszym społeczeństwem, choć przecież zamożnych wariatów nie brakuje? Czy dlatego, że tracąc przez wieki dobra materialne mamy wpojony większy szacunek dla rzeczy, w tym takich jak fortepian? Okradani przez stulecia przez sąsiadów ze Wschodu i Zachodu z dóbr kultury i praktycznie wszystkiego - cenimy to, co mamy.

Dlatego też nie spodziewam się, że kogokolwiek w Warszawie, polskiej stolicy obudzi hałas wyrzucanego przez okno fortepianu. Tym także różni się stolica Rzeczpospolitej od stolicy Królestwa Belgii – będącej polityczną stolicą Unii Europejskiej. I nie tylko tym.

Metafora o zmierzchu Unii Europejskiej może być w tym kontekście łatwa, nawet nadmiernie łatwa, ale nasuwa się sama.

Ostatnio rozmawiałem z Jarosławem Kaczyńskim o historii. Zaskoczę Państwa, bo o... historii starożytnej. Tak, Rzym de facto upadł wcześniej, ale jeszcze prawem rozpędu gnił przez parę pokoleń, aby ostatecznie ulec zagładzie – zagładzie, która wszak przesądzona została wcześniej.

Cóż, nie szukam łatwych analogii. Ale i one same się nasuwają.

Starożytny Rzym ‒ nowożytna, europejska Bruksela. Ale powtórzę: na szczęście w Polsce jest inaczej...