Wreszcie obejrzałam „Smoleńsk”, tak jak chciałam, w samotności i skupieniu. Ten film obezwładnia. Od pierwszego do ostatniego momentu nie pozwala odetchnąć, trzyma nie tyle w napięciu - bo przecież wiemy to wszystko, to jest w nas od ośmiu lat – co w niewoli. Końcowe napisy. Nie da się po prostu wstać z fotela i zająć się czymś innym. Leży książka, można do niej wrócić – a nie można. Nie stamtąd.
Czytałam dziesiątki, setki szyderczych opinii. Kasta znawców kina ruszyła do boju natychmiast po premierze, publikując recenzje napisane chyba po pierwszych informacjach o powstawaniu tego filmu, chyba po otrzymaniu sms-a „Winien Antoni Krauze, który zszedł poniżej wszelkiego poziomu, co zakończyło się katastrofą. Do ustalenia pozostaje, kto go do tego skłonił”. Film miał być 97 ofiarą Smoleńska – i był. Ukazać się miał już opluty, zdyskredytowany, do widza miał dotrzeć obarczony tym obrzydliwym bagażem, albo nie dotrzeć w ogóle. I tak się stało. Czego się bali? Studium podłości.
Antoni Krauze był geniuszem. Pokazał to, co musiało doprowadzić do tragedii. Co zawsze może doprowadzić do tragedii. Podłość. Podłość zdolna do wszystkiego, do bezczelnego zaprzeczania faktom, do tworzenia najohydniejszych kłamstw, do zdrady własnego kraju, do gigantycznej zbrodni, do metodycznego mordowania niewygodnych świadków. Podłość tym groźniejsza, im bardziej nieludzki terror uda jej się ze sobą wnieść.
Oni - i „sekta”. „Sekta”, czyli zjawisko marginalne, które należy „przedstawić jako groźne”. I włączyć w nie poległych w Smoleńsku. I walczyć aż do skutku. Do zniszczenia wszelkiej pamięci o tym, że oni byli ludźmi. Jakimi byli ludźmi. Zająć się rodzinami. Zastraszać. Nękać. Atakować, nie pozwolić odetchnąć.
Czy to na pewno minęło? Przecież ci sami ludzie od ośmiu lat robią dokładnie to samo. Pod dyktando dokładnie tych samych agentów, dziś może mniej widocznych, ale nie mniej skutecznych. Te same media forsują ten sam przekaz. Ci sami „dziennikarze” lansują teorię pancernej brzozy i wzywają do walki (także ZBROJNEJ!) z „sektą smoleńską”. Tam NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO.
Jest w filmie jedna scena ckliwa, łącząca tych ze Smoleńska i tych z Katynia. Filmowi ewidentnie szkodzi, bo niepotrzebnie rozładowuje napięcie. Epilogiem powinno być to, co się zdarzyło chwilę przedtem. Ale jest jeszcze coś – kolejny Marsz Pamięci, widziany z góry. Przez Nich? A może przez następne, przez nowe ofiary tej samej podłości?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7776
Zadam usuniecia z urzedu prezydenta RP Adriana Jude ZDRAJCE czyli impeachmentu !!! Zadam 100% wymiany kadr w wymiarze sprawiedliwosci..
ZERO TOLERANCJI dla wszelkich PATOLOGII !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!