Kiedyś, za nieboszczki PRL, resortem obrony narodowej rządziła grupa trzymająca władzę, oznaczona mylącym nieco kryptonimem „AA”. AA – jak anonimowi alkoholicy. Byli to generałowie, podaję w kolejności alfabetycznej: Baryła, Kufel, Oliwa i Żyto.
III RP musiała się do tego jakoś odnieść i na stanowisko szefa MON (za „pierwszego Tuska”) skierowała lekarza. Lekarz, wiadoma rzecz, z alkoholizmu wyleczy, nie wyleczy, ale podleczyć za to może i choćby na kaca przepisać tabletki albo pitą pod tym kątem w Moskwie „kawę po warszawsku”. Skądinąd jest to kawa z... cytryną – jako żywo w Warszawie takiej nie spotkałem, ale w Rosji też nie jedzą „ruskich pierogów”. Zatem na problemy alkoholowe w kadrze MON lekarz i to lekarz psychiatra.
Zabawne, że w 2005 roku Platforma Obywatelska szła do wyborów pod hasłem: „Premier z Krakowa”. Wyszła figa z makiem, z pasternakiem. Tymczasem w 2007 roku już żadnej zapowiedzi osobnika z Krakowa nie było, ale człowiek z tegoż grodu się jednak w rządzie PO-PSL objawił w postaci nowego lekarza psychiatry w cywilu, a w gabinecie Tuska jako minister obrony narodowej. Pan doktor ścichapęk wziął do rządu... swoich pacjentów. Po pewnym czasie chłopak z trójmiejskiego podwórka wyrzucił z gabinetu lekarza z Krakowa. To zauważyli wszyscy. Jednak uwadze opinii publicznej uszedł fakt, że co prawda psychiatrę wykopano, ale jego pacjenci w Radzie Ministrów pozostali...
Nie mów, Drogi Czytelniku, o rządzie Tuska czy rządzie Kopacz, że to „nie mój cyrk, nie moje małpy”. Może to i nie Twój cyrk i nie Twoje małpy, ale pchły (szachrajki) z owych małpiszonów natychmiast stały się Twoje, to jest to jednak rządowy cyrk na kółkach. Zwany też tuskobusem. A teraz „kopaczobusem”. Dyrektor tego cyrku właśnie wyemigrował, za chlebem, panie, za chlebem, ale z masłem, panie, z masłem i szynką, do Brukseli. Ot, emigracja zarobkowa. Zostawmy generałów o aluzyjno-alkoholowych nazwiskach i psychiatrę na czele resortu wojny, kóry wziął do rządu swoich pacjentów, ale zapomniał ich zabrać ze sobą ze wszystkimi tego dla Polski skutkami. Zupełnie już na trzeźwo Jasio Krzysio Bielecki, ekspremier i niedoszły brukselski komisarz (Tusk wybrał przyjaciółkę ‒ a nie przyjaciela...), w rozmowie z „zaprzyjaźnioną telewizją” powiedział ze szczerością godną „trzynastki”, że w czasie, gdy był dyrektorem w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie, nie przewidział natężenia ruchu na autostradzie A1 i dlatego EBOR nie dał Polsce pożyczki... Stąd „Jedynką” zajęła się prywatna firma!
Uwaga generalna: duch generała Kiszczaka wciąż unosi się nad III RP. Kiedyś ta podpora WRON-y był łaskaw sformułować motto łączące PRL z państwem UW, SLD i PO (oczywiście zawsze z PSL-em, odcinającym kupony), że „z państwem nikt nie wygra”. Nikt – czyli żaden obywatel. Do obecnej rzeczywistości pasuje, jak ulał.
Teraz powstał nowy rząd, ale pewnie po staremu będzie walczył z obywatelami, w tym przedsiębiorcami. Jest jak u George'a Orwella: u niego Ministerstwo Pokoju zajmowało się wojną, a u nas Platforma Obywatelska zajmuje się wojną z obywatelami. W nowym rządzie jest Grzegorz Schetyna, w związku z tym Donek Tusk już się pożarł ze swoją ‒ podwójnie byłą przyjaciółką ‒ Ewką Kopacz.
Będę na koniec wyjątkowo przewrotny i złośliwy (co mi, jak wiadomo, w ogóle się nie zdarza) i zacytuję Schetynę, który gdy powstawała formacja Polska XXI z walnym udziałem prezydenta Wrocławia Rafałka Dutkiewicza, powiedział, że gdy jest się prezydentem dużego miasta, to nie ma czasu na politykę... Już czekam jak to samo wygarnie w twarz wiceprzewodniczącej PO i prezydentowi jeszcze większego miasta niż Wrocław ‒ Hanusi Gronkiewicz-Waltz. Raczej nie wygarnie, bo sprytna Hania, jak ćwierkają wróbelki z PO, już przeskoczyła z bufetu Donka do bufetu Grzesia.
*felieton ukazał się w „Gazecie Polskiej”(01.10.2014)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2094
Bufet - POlitykom kolejka gratis ;-)