Ku bliźniemu swemu (niełatwe)

W niedzielę będzie Dzień Środków Masowego Przekazu. Franciszek ogłosil Orędzie na ten dzien.

*

- Czego właściwie chcą ci katolicy? - Był rok 1995. Szef biura badania opinii w Polskim Radiu nie rozumiał, dlaczego słuchalność spadła akurat wtedy, gdy od rana do wieczora nadawano audycje o Św. Wojciechu, dodatkowe msze św., wielogodzinne transmisje z mszy itd.  - Co najmniej po 8 – 9 godzin dziennie audycji o tematyce religijnej i najbardziej niezadowoleni zdeklarowani wierzący, tam najbardziej spadło!
Właśnie nowy papież, Franciszek, ogłosił Orędzie na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu, który w tym roku przypada na niedzielę 21 września, za niewiele ponad tydzień. Dobra okazja, by przemyśleć temat – jakie są w dzisiejszym naporze laicyzacji spod znaku eutanazji i „robienia-co-się-tam-komu-chce” zadania dziennikarzy, i to zarówno mediów katolickich jak i świeckich, w tym publicznych?
Katoliccy konsumenci  mediów nie chcą bez przerwy słuchać i czytać o wierze i św. Wojciechu, czy innych świętych. Dziewięciogodzinnych transmisji z najświętszych choćby okazji niemal żaden katolik nie wytrzyma. Katolicy chcą pism i rozgłośni piszących i mówiących o sprawach świeckich, ale z podłożem katolickiego systemu wartości i informacji z życia kościoła i chrześcijan. Ciekawych artykułów i programów o różnorodnej tematyce, aktualnych informacji i publicystyki o problemach współczesności, ale i o życiu codziennym, o kuchni, o problemach małżeńskich i rodzinnych, o szkole i wychowaniu, o kulturze i historii. Tylko że te produkty medialne powinny być w zgodzie z Dekalogiem, nie bluźnić, nie obrażać ani wiary, ani wynikającej z dekalogu moralności, ani też osób dążących swoją ścieżką do świętości. O świętach chrześcijańskich można opowiadać pięknie i ciekawie, nie koncentrując się wyłącznie na warstwie duchowej; opowiadać o zwyczajach, potrawach, wspomnieniach, planach świątecznych. Ale można, jak to co roku się niestety zdarza, narzekać, jak ciężkie w Święta zadanie czeka panie domu, jak nie znosi się niektórych osób z rodziny, z którymi trzeba będzie dzielić się opłatkiem, i doradzać, że najlepiej wyjechać jak najdalej, byle nie być tu, w prowincjonalnej, zaściankowej Polsce, z rodziną i bliskimi. To słyszymy co rok.
Orędzie papieża to kolejny wspaniały tekst, z jednej strony przesycony wiedzą religijną i chrześcijańskim systemem wartości, z drugiej zaś wykazujący głębokie zrozumienie najżywotniejszych problemów i zadań współczesności. Papież w każdym zdaniu trafia w sedno dzisiejszych problemów medialnych.
 „W tym świecie media mogą nam pomóc, byśmy poczuli się bliżej siebie nawzajem, pomagając nam dostrzec jedność rodziny ludzkiej” – powiedział papież Franciszek w Orędziu. Zbliżać ludzi do siebie, pomagać im w dialogu, komunikacji, pomagać im dostrzec, że jesteśmy, a przynajmniej możemy i powinniśmy, być jedną wielką rodziną ludzką.
Świat człowieka, człowieka pośród innych ludzi, to świat wartości. To świat, w którym jest miejsce dla każdego, nie dlatego, że jest kobietą lub mężczyzną, jest piękny lub brzydki, zdrowy czy chory, że jest Polakiem, Żydem, Amerykaninem czy Etiopczykiem, nie dlatego, że jest uzdolniony tak czy inaczej, że trzyma raczej z tymi a nie z innymi, ale dlatego, że urodził się w rodzinie ludzi. Dwa tysiące lat temu mówił o tym Jezus. Podobny wydawałoby się system wartości wyznają świeckie ideologie człowieka, w koncepcji „Innego”, koncepcji wykluczenia i równości. A jednak znacznie się różnią, i gołym okiem widać, że prowadzą do rozbieżnych konsekwencji. W rozumieniu chrześcijaństwa – człowiek obdarzony jest duszą nieśmiertelną i może być zbawiony, o ile żyje zgodnie z nakazami moralnymi dekalogu. Rodzajowo człowiek jest dla chrześcijaństwa człowiekiem, to znaczy kimś, kto urodził się z pary ludzkiej, niezależnie od tego, jaki sam jest. Nowe ateistyczne koncepcje równości i walki z wykluczeniem zaś łatwo prowadzą do wykluczania najsłabszych, chorych lub starych, odwołując się do pojęcia „godnego życia”. Co więcej, prowadzą wyraźnie do wykluczania społecznego zupełnie zdrowych i całkowicie zdolnych do godnego życia katolików. Pomijam zbrodnie patologicznych wersji innych religii, które nie dyskutują, tylko po prostu eksterminują chrześcijan.
Leszek Kołakowski pisał, że dla społeczeństw, dla narodów, jest lepiej, w sensie dłużej i z większym dostępem do indywidualnej wolności, gdy żyją religijnie, to znaczy z wiarą w transcendencję i zewnętrzny nakaz moralny. Dla ogromnych rzesz ludzi to oczywistość, od ponad dwóch tysięcy lat wspierana i budowana przez chrześcijaństwo, ale i w dużej mierze przez inne wielkie religie. Z tego zasobu wartości czerpały przez ostatnie ponad 100 lat wszystkie Deklaracje Praw Człowieka. Niestety, to oczywistość nie dla wszystkich. Wielu ludzi odrzuca to przesłanie, nie zależy im na tym, żeby ludzie byli równi, wolni i mieli prawo budować swoje szczęście. Chcą bogacić się kosztem innych, zmuszać ich w imię rozmaitych interesów do ryzykownego emocjonalnie i fizycznie stylu życia, niekiedy gotowi gnębić i zabijać, żeby innym odebrać mienie i wolność, a także prawo do własnej indywidualności.
Orędzie Franciszka jest niezwykle nowoczesne. Rozumie on, że w globalizującym się świecie nie ma nic ważniejszego niż dobra komunikacja między ludźmi, spotkanie (w psychologii humanistycznej koncepcja „encounter”), jednocześnie jednak przestrzega przed ciemną stroną wspaniałych nowoczesnych rozwiązań medialnych, w tym technologii. Przestrzega np. przed izolacją od otoczenia osób zanurzonych w świecie internetu, choć nazwał go „Bożym darem”. Pisze: „szybkość informacji przekracza nasze możliwości  refleksji i osądu oraz nie pozwala na wyważone i poprawne wyrażanie siebie”. Różnorodność opinii może prowadzić do zamknięcia się w swoim zestawie poglądów. Przestrzega, że nakłanianie do konsumpcji przez środki przekazu i manipulacja odbiorcami to formy agresji „jak ta, której doznał człowiek, który wpadł w ręce zbójców”, kiedy to zapominamy, że drugi człowiek jest bliźnim.
Jak więc spotkać się z Innym? Z naprawdę Innym? Franciszek udziela odpowiedzi ważnej również dla dziennikarzy: przekazywać to właśnie być bliźnim, rozumieć i troszczyć się o drugiego człowieka. Czasem „wymaga to czasu i zdolności, by zamilknąć i słuchać.” Nie każdemu się to udaje, nie wszyscy tego chcą.