Szczęśliwego powrotu

Nie, nie wpadłam w poślizg. Szosa od Torunia nie była mokra, warunki doskonałe, jasny spokojny dzień, sucho. Opony mam nowiutkie. Prawo jazdy od 35 lat. A jednak gdzieś za zjazdem z A1 na Ciechocinek auto zaczęło mi na autostradzie niebezpiecznie tańczyć. Nawet po dwa metry w bok, jakby się ześlizgiwało. Było dziwnie pusto, ale nie dało się tak jechać z małymi dziećmi. Zjechaliśmy we Włocławku na zwykłą drogę. Nazajutrz, jak potem znalazłam w internecie, wypadki24.pl, zdarzył się tu śmiertelny wypadek z udziałem trzech aut. Przypomniałam sobie, że rok temu miałam to samo za Kowalem, wtedy wiał silny wiatr i poszło na jego konto.
Opowiedzieliśmy tę historię znajomym. „No przecież to budowali na Euro 2012, śpieszyli się”. To prawda. Spieszył się słynny kolekcjoner zegarków i artysta w dziedzinie rozkładów jazdy, pogromca kolei na Śląsku.
Uderzająca była ta pustka na szosie, kierowcy najwidoczniej WIEDZIELI. Kto jeszcze wie, że A1 w wielu miejscach na trasie Toruń–Łódź to od dwóch lat bubel? Grożący śmiercią lub kalectwem? W 2013 r. zginęło na polskich drogach blisko 3,4 tys. osób, w 2014 już ponad 5,7 tys. (cytuję za Wyborczą, moga być drobne przekłamania). Przeciętnie trzy razy więcej niż w krajach UE.
Zwracam się do minister Elżbiety Bieńkowskiej: jakiej warstwy zabrakło na jezdni A1? Kto zatwierdził odbiór techniczny, kto dopuścił ten bubel do użytku? Gdzie jeszcze w Polsce jest taka "pospieszna" nawierzchnia? Kto wziął łapówkę i jaką? Kto za to siedzi i na jak długo?
Nie siedzi? A powinien.

Felieton ukazał się w wersji nieco skróconej we wtorkowej GPC, jest także na portalu niezależna.pl