Słów odkrywanie: nieśmiałość

Żyjesz w czasach tryumfu tupetu, wiec zapewne powiesz, że ani ci z nieśmiałością praktycznie, ani do twarzy. I dodasz jeszcze: tsole, chyba nie będziesz mnie do niej przekonywał, skoro niedawno tak przestrzegałeś przed uległością!
Rzeczywiście przestrzegałem, lecz chyba już zauważyłeś, że nie pochwalam skrajności. Słusznie też mniemasz, że chciałbym zachęcić cię do nieśmiałości... cóż, kiedy nie śmiem. Trochę się boję, że mnie wyśmiejesz i już nigdy nie weźmiesz serio mych podszeptów. Bo tak się jakoś z nieśmiałością porobiło, że wszyscy mylą ją z uległością. A to przecież zupełnie co innego.

Przypomnij sobie czasy dziecięctwa. Jako mały brzdąc miałeś w trakcie rozmowy dorosłych jedno prawo i obowiązek: milczeć, gdy nie pytają. A teraz nawet nie mrugniesz okiem, gdy twoja pociecha wkracza z impetem do pokoju i bez żadnych wątpliwości co do swoich uprawnień rozpoczyna swoją „kwestię” nie zadając sobie nawet trudu zaczekania, aż skończysz zdanie (bo akurat rozmawiasz z małżonką). Taka to ich „nieśmiałość”.
Czy wiesz, że w szkołach podstawowych odzywka „wypchaj się” do nauczyciela nie jest rzadkością? Prawda, to coś więcej niż brak nieśmiałości, to zwyczajne chamstwo, lecz skierowane ku dorosłemu, wychowawcy, który powinien dysponować orężem autorytetu! Zastanów się: jakim orężem dysponuje obecnie pedagog w szkole, zwłaszcza w kwestii utrzymania dyscypliny w klasie? Niechby który ośmielił się dać klapsa Jego Pierwszoklasistowskiej Mości - już postępowy rodzic robi awanturę, gazety pieją o prawach ucznia i zboczonych nauczycielach dyszących sadystyczną potrzebą znęcania się nad dziećmi! „Zbrodniarza” zawiesza się, oczywiście w prawach wykonywania zawodu, w szkole ćwierkają o tym, rzecz jasna, wszystkie wróble, co wątpliwie służy naszym pociechom w kwestii ich respektu (nieśmiałości!) wobec nauczycieli. A cóż zostaje tym ostatnim? Ano - mścić się i „sadzić lufy” z matematyki, polskiego - nie za brak wiadomości, lecz za rozrabianie...
Za to dziedzina tzw. wychowania seksualnego jest polem do popisu do walki z nieśmiałością. „Euroentuzjaści” rekomendują naszym pociechom „postępowe” gazety, krążą niewiadomego pochodzenia broszurki z frywolnymi dowcipami... jakoś nikomu to nie przeszkadza. Istna groteska.
Choć nie narzekajmy, bo może być jeszcze bardziej „postępowo”. W takich na przykład Niemczech nieśmiałość nastoletnich pociech została starannie wypleniona - do tego stopnia, że nauczyciele muszą chodzić na kursy samoobrony...

Nieśmiałość jest anachronizmem. Z pewnością przeszkadza w życiu. Umiesz, wiesz więcej od innych - ale się nie odezwiesz; bo na samą myśl o tym czerwienieją ci uszy. Dlatego nigdy nie zdobyłbyś się na to, by przykładowo stanąć podczas Mszy Św. naprzeciw wlepionych w ciebie setek par oczu i przeczytać lekcję. Nie, na pewno umarłbyś ze strachu. Twoja nieśmiałość jest tak duża, że wahasz się, czy w ogóle wejść do świątyni. Po długiej a bohaterskiej walce ze swą słabością wchodzisz, by przycupnąć przy drzwiach – i nie ma takiej siły, która mogłaby przesunąć cię w głąb kościoła.

Nie będę więc zachęcał cię do nieśmiałości. Masz jej pod dostatkiem - a ja przecież nie pochwalam skrajności.