Opłaca się nie dawać za wygraną

Sprawa relokacji tzw. uchodźców pokazała jednoznacznie, że strategia twardego obstawania przy swoim zdaniu stosowana przez polski rząd wobec Komisji Europejskiej prowadzi do sukcesu. W środę 27 września Komisja Europejska ogłosiła nowe propozycje dotyczące kryzysu imigracyjnego w związku z wygaśnięciem decyzji o przymusowej relokacji (podjętej we wrześniu 2015 roku). Nowe rozwiązania zaproponowane przez Komisję Europejską nie mają charakteru obligatoryjnego, a stanowią jedynie rekomendacje, zgodnie z którymi relokacja uchodźców ma być opcją dobrowolną, a nie obowiązkiem [1]. Po dwóch latach od podjęcia feralnej decyzji o przymusowej relokacji coraz więcej wysokich unijnych urzędników przyznaje, że koszty polityczne mechanizmu relokacji okazały się zbyt duże, a i tak tylko jeden kraj wywiązał się w całości z obowiązku przyjęcia wyznaczonych kwot uchodźców (Malta) [2]. Obecnie Komisja Europejska chce skupić się na zapewnieniu potencjalnym uchodźcom ścieżek legalnej migracji do Europy, tak żeby ograniczyć zyski przemytników ludzi. Nowy program migracyjny ma być finansowany ze środków unijnych [1].

Wypada się cieszyć, że w instytucjach unijnych nastąpiło choć minimalne otrzeźwienie, jeśli chodzi o kryzys migracyjny. Unijni urzędnicy zrozumieli, że przymusowe przesiedlanie imigrantów z Afryki Północnej do wszystkich krajów UE prowadzi do podziałów wewnątrz Unii Europejskiej, ostrych sporów pomiędzy zbuntowanymi krajami a KE i spotyka się z oporem społecznym. Jednocześnie należy wątpić, czy nowe propozycje Komisji Europejskiej przyczynią się do rozwiązania kryzysu migracyjnego. W czerwcu 2017 roku niemiecki dziennik "Bild" podawał, że ponad 6,5 miliona osób z Afryki i Azji chciałoby dostać się do Unii Europejskiej [3]. Wydaje się, że działania Komisji Europejskiej nie zniechęcą tych osób do podejmowania prób przedostania się do Europy. Masowa migracja będzie trwała tak długo, jak przemytnicy czy organizacje pozarządowe będą pomagać imigrantom w przeprawie przez Morze Śródziemne do Włoch, Grecji czy Hiszpanii, a na brzegu zamiast Straży Granicznej będzie czekać na nich pomoc ze strony organizacji działających na rzecz uchodźców.

Niezależnie od scenariuszy, które w przyszłości mogą się zrealizować bądź nie, już dzisiaj można ogłosić sukces polskiego rządu, który wytrzymał prawie dwa lata pod pręgierzem instytucji unijnych, polityków niemieckich czy lewicowo-liberalnych mediów, które na różne sposoby starały się wywrzeć presję na rząd Beaty Szydło w celu zmuszenia Polski do przyjęcia uchodźców. Opłacało się nie dawać w tej kwestii za wygraną i twardo bronić swojego zdania - po dwóch latach coraz więcej polityków europejskich zaczyna mówić językiem krajów Grupy Wyszehradzkiej, podnosząc kwestię konieczności obrony zewnętrznej granicy UE. Nie da się przewidzieć, ilu tzw. uchodźców przebywałoby obecnie w Polsce, gdyby w 2015 nie doszło do zmiany rządu. Sama Ewa Kopacz i przedstawiciele jej rządu mieli poważny problem, żeby we wrześniu 2015 wytłumaczyć Polakom, ilu uchodźców do Polski chcą przyjąć - rzecznik rządu Cezary Tomczyk mówił nawet, że są gotowi na "każdą liczbę" [4]. Na szczęście rząd Beaty Szydło pokazał, że można inaczej prowadzić politykę wobec Unii Europejskiej, nie zgadzając się na decyzje niekorzystne dla własnego kraju.

Źródła:
[1] https://wpolityce.pl/polityka/359567-koniec-z-przymusowymi-kwotami-wygasa-decyzja-o-relokacji-migrantow-przez-panstwa-ue-nowej-nie-bedzie 
[2] http://niezalezna.pl/204358-skonczyly-sie-relokacje-komisja-europejska-ma-nowe-pomysly-na-uchodzcow
[3] http://www.tvp.info/32781188/ponad-6-mln-imigrantow-i-uchodzcow-czeka-u-wrot-europy-kim-sa-i-skad-pochodza
[4] http://vod.gazetapolska.pl/11169-czy-wiesz-ilu-uchodzcow-przyjmie-polska-spot-pis