Od Królika do Sowy, z cmentarza na cmentarz

Królik to, jak wiadomo, symbol niefrasobliwej plenności, sowa - dostojnych cnót umysłu, ale raczej nie sprytu.

Pierwszy symbol - "Pędzący Królik" pojawił się przy okazji afery hazardowej (2009 r.), kiedy to, po przerobieniu jej na "aferę", przystąpiono do pierwszej próby spalenia Czarnoksiężnika z CBA.

"Sowa i Przyjaciele" to lokal głośny ostatnio rozmowami, których dyskrecję niefrasobliwie założyli sobie ich uczestnicy. Nie to jednak świadczy o powadze oraz dojrzałości gawędziarzy.

W pierwszym bowiem wypadku, jak sobie przypominamy, na cmentarzu gawędzono o wyciągu i jednorękich, a w drugim na cmentarz zaciągnięto - werbalnie - Polskę.

Czy słusznie? Tego do końca nikt nie wie, choć brak oznak funkcji życiowych zaczyna być coraz dokuczliwszy.

Z całą pewnością jednak owe stwierdzenia pokazują nam intencje rozmówców. Nie tylko diaboliczne, ale zupełnie prozaiczne, banalne, wynikające z kompletnej bezradności, będącej z kolei następstwem skrajnej niekompetencji.

Trochę tak, jak w wypadku gościa udającego lekarza, który nie mając pojęcia, co zrobić z tracącym przytomność delikwentem, dla ułatwienia sobie życia i na wszelki wypadek od razu stwierdza jego zgon.

Ten przykład pokazuje nam, jak długą i znaczącą drogę odbyło między 2009 a 2014 r. towarzystwo przemieszczające się z "Pędzącego królika" do "Sowy i Przyjaciół", oraz z cmentarza na cmentarz.

Od okradania pijanych, ślepych i bezradnych, do rabowania trupów.

Od podstawiania nogi, ogłuszania ciosem w tył głowy wypełnioną piaskiem skarpetą, aż po zostawianie umierających w polu, dla przyjaciół kruków i wron.

Selekcja naturalna wewnątrz mafii.

Kiedyś powiadano - "od rzemyczka do koziczka". Tylko że kiedyś mówiono o tym, jako o przestrodze, mającej stanowić fundament wychowania, a nie jeszcze jeden, budzący dreszczyk emocji, scenariusz kolejnego "reality show".

I nie mylono tego hasła z postulatem "od pucybuta do milionera".