Słów odkrywanie: Złość

Wyrwany do odpowiedzi utrzymywałbyś zapewne, że złość jest grzechem. To niepraw­da, a dokładniej - niecała prawda. Złość sama w sobie jest tylko pewnym stanem psy­chicznym, który może, lecz niekoniecznie musi przywodzić do grzechu. Na przykład: jeśli ogarnia cię złość na własne niegodziwe postępowanie - jej efektem może być dobro. Złość jest pewnym stanem emocjonalnym, którego normalny człowiek uniknąć nie może. Cza­sem mówisz na kogoś „ciepłe kluski”. Raczej nie jest to komplement. Człowiek pozbawio­ny pewnej ikry jest nieautentyczny. Owszem, próbuje się niekiedy przedstawiać tak Jezu­sa. Jeśli jesteś zwolennikiem takiego obrazu, przypomnę ci scenę wypędzenia przekup­niów ze świątyni. Czy tak zachowują się „ciepłe kluski”?
Amerykański film Jezus wyświetlany po kościołach w latach osiemdziesiątych serwował nam postać Mistrza żywą, dynamiczną, pełną wigoru. Powiesz: no tak, amerykański film to i amerykański Jezus. Lecz chyba wierzysz, że Bóg Wcielony był naprawdę człowiekiem? Czy bez tych nieodłącznych cech kondycji ludzkiej nie byłby jakoś okaleczony?
 
Jest takie określenie „sportowa złość”. Widzisz ją często na ekranie telewizora. Na twa­rzy skoczka narciarskiego mierzącego swe siły z siłami rywali i nieposkromionych żywiołów. W ruchach sprinterów – niecierpli­wych jak konie wyścigowe w boksach startowych. To nie przeciw bliźniemu skierowana jest ta złość. Spójrz, jak rozmawiają ze sobą - w przerwach między skokami, po biegu. Jak się obejmują. Jak sobie gratulują. Jak się wspólnie cieszą! Ta złość nie jest przeciw człowie­kowi. Jest wyzwaniem - przeciw żywiołom, przeciw dystansowi. Jest wyzwalaczem energii, bodźcem, dopingiem.
 
Powiesz: nieprawda. A boks? Czyż zawodnicy nie okładają się wzajemnie? Czy nie jest to raczej erupcja agresji bardziej z nienawiści niż z owej „sportowej złości” wynikła?
Rzeczywiście, w boksie o złość sportową trudniej. Przeciwnikiem jest nie poprzeczka, nie wiatr, nie dystans - po prostu drugi człowiek. Wielu zawodników ulega tej presji. Przekracza gra­ni­ce sportowej złości. Lecz wtedy już nie na boks, lecz na bijatykę patrzysz. Ale nie mów, żeś sportowej złości w boksie nie widział! Żeś nie widział zawodników ściskających się po twardej walce. Spoconych twarzy z życzliwymi spojrzeniami. Oni nie walczyli z przeciw­nikiem. Ich rywalem była własna słabość. Czasem trudno to dostrzec, o wiele łatwiej zza po­d­wójnej gardy widać zły błysk w oczach rywala.

Przykład sportowej złości niech będzie ci wskazówką i przestrogą. Wskazówką - bo winieneś ją mieć za towarzyszkę życiowych zmagań. Przestrogą - bo winieneś jej czujnie strzec - by niepostrzeżenie nie obróciła się przeciw bliźniemu.