Prawdziwy obraz rzeczywistości

Zalewani propagandą, otumaniani fałszywym, zmanipulowanym przekazem (wygląda na to, że zaczniemy się dowiadywać, dlaczego tak jest), często uważamy to za prawdziwy, jakże przerażający obraz polskiego dziennikarstwa.  Taka refleksja nasunęła mi się podczas czytania, oglądania i słuchania kilkuset prac nadesłanych na tegoroczny wielki Konkurs o Nagrodę SDP. Sama odczułam, jak bardzo jednostronne jest przeświadczenie, że polscy dziennikarze to „resortowe dzieci” (czasem już nieźle podeszłe w latach), i to ludzie złej woli. Są i tacy, i niestety tacy są wpływowi. Ale to obraz niepełny a więc fałszywy.

Z prac konkursowych wyłania się nie tylko ciekawy, bogaty i zróżnicowany obraz Polski i świata, ale także pełniejszy obraz polskiego dziennikarstwa. Od Bałtyku do Tatr i od Słubic do Terespola mieszkają tu i piszą setki znakomitych, fachowych dziennikarzy, przejętych Polską, małymi ojczyznami lokalnymi, opiewających piękno naszej ziemi, dzielność ludzi, i odważnie piszących prawdę, walczących z nieuczciwością i idiotycznymi prawami.

Szerzej opiszę to po zakończeniu konkursu. Największe wrażenie... No cóż, co chwila przeżywałam największe wrażenie. I wspaniałe pisma lokalne, gdzie miejscowi działacze drążą ślady przeszłości i niezwykłych losów, z pietyzmem wydobywając perełki zabytków i krajobrazów, diamenty ludzkiej szlachetności i wytrwałości. I inicjatywy, często podejmowane lub wspomagane przez samych dziennikarzy, te małe z pozoru przedsięwzięcia, które sprawiają, że życie każdego, choćby w skali wsi czy gminy, staje się lepsze i jaśniejsze. I ciemne strony życia - miejscowi kacykowie, złe prawo, bezczelni komornicy, przekupni sędziowie. To dziennikarzom, zajmującym się ciemnymi stronami życia, chcieliśmy pomóc, powołując Pogotowie Dziennikarskie, portal, na którym mogliby oni pisać pod pseudonimem w razie obaw np. przed zemstą władz po opisaniu nadużyć. Bo opisują rzeczy niekiedy wprost niewiarygodne, jak np. policję, bijącą w pięty dla wydobycia zeznań. Tak, proszę Państwa, Europa, Unia, Polska Anno Domini 2013 i trzydzieści kijów w stopy.

Wielkie wrażenie zrobiło na mnie opisanie nowych sposobów oszustwa.  Wadliwe umowy ograbiające naiwnych w majestacie prawa, wyprowadzanie ludzi w pole, podszywanie się pod urzędy państwowe, żeby zgarnąć forsę. Złe, niebezpieczne urządzenia, wiecznie jednak dobre, bo przynoszą pieniądze. Lekceważenie zasad już nie powiem ekologii, ale po prostu elementarnej higieny w wielkich i małych zakładach, zagrażające zdrowiu tysięcy ludzi.

To wszystko w pismach dużych i małych, sławnych i skromnych, w telewizjach lokalnych i regionalnych, w radiostacjach, których coraz więcej. No i filmy dokumentalne, które opisują najważniejsze wydarzenia ostatniego roku, wszystkie należałoby by pokazać w telewizji publicznej, bo od tego ona jest. Zarysowały się mocne ośrodki dziennikarskie, wymienię je po wręczeniu nagród.

Ci wszyscy ludzie doskonale znają zasady warsztatu, ale wiedzą także, że powinni pisać, mówić, pokazywać – rzetelnie, prawdziwie, obiektywnie, drążąc prawdę, pójść i do dziesięciu osób, jeżeli mogą one wnieść coś nowego do opisywanej sprawy. Nie wahają się przed własnym komentarzem, przed zajmowaniem wyrazistego stanowiska i pokazaniem swego systemu wartości, ale zgodnie z zasadami sztuki wyraźnie oddzielają je od faktów. Umieją spełniać zadania społeczne, edukować, bawić  i zainteresować,  umieją być czwartą władzą bez ambicji rządzenia. Umieją kontrolować władzę pierwszą, druga i trzecią, czyli prawodawców, wykonawców i sądy. Tak, mamy także świetnych dziennikarzy.

-------------------------------------

I komentarz na aktualny obecnie temat. Lustracja od wielu lat jest potrzebna, mam też wrażenie, że wszyscy kandydaci na delegatów na Walny Zjazd SDP składali oświadczenia, że nie byli TW. Okazuje się jednak, że się przemknęli i tacy. Szkoda, że ciągle otrzymujemy wyrywkowe informacje, a z drugiej strony, że ciągle TW (tajni współpracownicy) są lepiej widoczni w przestrzeni publicznej niż ich zleceniodawcy z UB, SB, MO itd., prawdziwi władcy PRL. Na którejś konferencji w IPN dowiedziałam się, że około 60 proc. dziennikarzy funkcyjnych w PRL to nie byli żadni TW, tylko oficerowie służb specjalnych pod przykryciem. Ten temat też byłby ciekawy.

---------------------------------

Kol. Cydejkę (szef Oddziału Warszawskiego SDP), który mimo moich kilkakrotnych sprostowań i żądań do dziś utrzymuje na stronie warszawskiej teksty, figlarnie a zniesławiająco zatytułowane „Za co partia PiS zapłaciła Teresie Bochwic”, chcę zapytać: czy urządzając atak na Skowrońskiego i na mnie w m.in. „Rzeczpospolitej” („Zapomnieliśmy o standardach”), miał na myśli standardy dziennikarskie, które posiadł na studiach na Uniwersytecie im. Łomonosowa w ZSRS w 1986 roku? Moim zdaniem raczej nie stamtąd czerpaliśmy wtedy standardy dziennikarstwa. No i to by tłumaczyło jego zajadłość w atakach. 
--------
Tekst ukazal się na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich