Przeciwko tezom Zychowicza

Ponieważ widze tu na naszeblogi.pl kolejne wychwalanie Zychowicza i jego książek, które przyprawiają mnie o dreszcze przerażenia, zamieszczam poniżej napisaną przez fachowca opinię o tych książkach, po wydaniu drugiej z nich. O „Pakcie Ribbentrop-Beck” autor poniższego napisał na portalu wpolityce.pl 14.10.2012:
wpolityce.pl/artykuly/38430-co-wypadalo-mackiewiczowi-nie-wypada-zychowiczowi
Poniżej nie tyle recenzja, ponieważ zniecierpliwiony historyk odrzucił lekturę po 200 stronach „Obłędu44”, ile jego stanowisko wobec promowanych przez Zychowicza (również na spotkaniach, na filmach w internecie i w licznych wywiadach) również w drugiej książce tez.

Ryszard Surmacz
Marketingowy i medialny obłęd

Pierwszą książkę Piotra Zychowicza („Pakt Ribbentrop-Beck”) przeczytałem w całości (patrz artykuł z 14.10.2012: wpolityce.pl/artykuly/38430-co-wypadalo-mackiewiczowi-nie-wypada-zychowiczowi), drugiej („Obłęd 44”), nie byłem w stanie doczytać do końca – utknąłem gdzieś przed 200 stroną. Obydwie marketingowo mają bardzo dobre i intrygujące tytuły, natomiast jeżeli chodzi o ich historyczną adekwatność plasują się na poziomie piły tarczowej i betonu. Pierwszy tytuł byłby bardzo trafny a treść całkiem ciekawa, gdyby ograniczył się do historii alternatywnej, która ma swoje określone ramy i właściwych odbiorców. Ale natychmiast trzeba zaznaczyć, że historia alternatywna wymaga bardzo dużej wiedzy historycznej i jeszcze większej realistycznej wyobraźni – z obu stron: piszącego i czytelnika. Natomiast edukacja historyczna, z którą mamy do czynienia od 70 lat nie sprzyja szerszemu odbiorowi tego gatunku, co zresztą widać gołym okiem. Większość nie powinna oponować.
Drugi tytuł jest już raczej bezczelny i świadczący o marketingowym traktowaniu samej historii. „Obłęd” ma sugerować jakąś dojrzałość Autora i ostateczną rozprawę z mitem Powstania Warszawskiego, natomiast dodatek „44” akcentuje nie tylko datę zdarzenia, ale również udziela mu mickiewiczowskiej powagi. A to już jest przekroczenie dobrego smaku, ale także zatracenie poczucia porządku i chyba symptomy wyobcowania. Ogólnie, miały lecieć wióry, a sypią się bzdury. Ani decyzji Becka, ani wybuchu żadnego powstania narodowego nie można traktować w sposób jednowymiarowy. Każde wydarzenie trzeba położyć na szalach historii, a w opisywanym przypadku postawić pytanie: co jest ważniejsze, Powstanie Warszawskie jako odruch niepodległości, czy PRL jako system podległości? Pierwsze wymaga bezwzględnej obrony, drugie potulnego serwilizmu lub świadomej zdrady. Skutki postaw są diametralnie różne. Warto też porównać postawę polskiego społeczeństwa w „Obłędzie 44” i po „obłędzie” i przeciwstawić je okresowi Solidarności. Nie ujmując nic „S” (sam emocjonalnie jestem z nią związany), Powstanie Warszawskie nie miało złudzeń, a ile złudzeń niósł za sobą rok 1980/1981? Która więc klęska była większa: klęska „obłędu”, czy klęska Solidarności? Biorąc pod uwagę stan umysłu naszego społeczeństwa, wątpliwości powinny zniknąć. I to jest problem na dzień dzisiejszy.
***
Dzieje Polski nie liczą sobie 70-kilka lat, lecz ponad dziesięć wieków. Ich opis wymaga wykształconej wyobraźni, a nie kupieckiej kalkulacji. Oczywiście, że Powstanie Warszawskie skazane było na przegraną, ale PRL wypowiedziała wojnę 1000-letniej niepodległościowej tradycji polskiej, a więc dziełu, które trzymało fundamenty naszej kultury i naszej tożsamości. Była to więc walka o prawo do bytu, a więc o wszystko. Jedenastomilionowa Armia Czerwona oznaczała wyrok, ale brak szacunku i dezawuowanie Powstania przez reprezentanta pokolenia, które wchodzi na arenę polityczną, to już nie powtórka z rozrywki, lecz powielanie komunistycznego schematu. Nie takich książek powinny doczekać się II RP i Powstanie Warszawskie, bo punktem odniesienia do tego, co chcemy dziś zbudować jest nie PRL, lecz Polska okresu międzywojennego. Przegrana w 1944 r. nie ma tu żadnego znaczenia. Ważny jest przekaz, a ten ma on określoną cenę. Nieszanowanie tego nominału nakręca koszty, które będzie musiało zapłacić pokolenie Autora „Obłędu”. Zresztą już płaci ono za Solidarność, a cena tkwi w rozwiązaniu wszystkich dużych zakładów pracy, co przekłada się na bezrobocie. Ciekawsze jest więc tu pytanie: co byłoby, gdyby Powstanie Warszawskie nie wybuchło? (Zdaję sobie sprawę, że słowa te nie bardzo trafiają do przekonania fanom książek Zychowicza, ale to jest już ich problem).
Zychowicz mimo to ma jednak pewną zasługę: wydobywa typowość dla zjawiska, które można nazwać różnicą poglądów pomiędzy piłsudczykami a narodowcami. Ten problem wciąż nie został rozstrzygnięty, jest nadal nabrzmiały i wymaga ustaleń stosownych do czasów, w których żyjemy.
***
W obydwu książkach Autor stawia z góry ustaloną tezę (niestety, rodem z PRL-u), stwarza pewien fakt medialny, a potem wyciąga tylko takie materiały, które pozwolą mu udowodnić swoją rację. Przeszłość traktowana jest tu marketingowo i w sposób wirtualny. Problemy Becka i Powstania są wciąż nabrzmiałe i gorące, a więc łakome marketingowo. Więcej, można powiedzieć, że są sensacyjne. Trudno powiedzieć, jak życie rozstrzygnie te antagonizmy, jedno jest pewne, że dyskusja na ten temat nie powinna iść w kierunku taniego powielania przedwojennych, wojennych i PRL-owskich stereotypów. Kiepska szkoła, wolny rynek i wolna amerykanka, to triada która pcha wielu, zwłaszcza młodych ludzi, na drogę bez przeszłości i przyszłości. Więcej, ta droga nie ma też teraźniejszości, bo porusza się w przestrzeni wirtualnej. Temat obydwu ostatnich książek uderza w te czułe punkty Polaków, którymi zajmowała się komunistyczna propaganda, a których krótki czas wolności nie pozwolił jeszcze rozstrzygnąć. Pozycje Zychowicza trafiają więc na polski grunt wciąż skłonny bardziej do zabawy, niż rzeczowej dyskusji.
Ktoś powie: fakty, fakty, fakty, sam Autor twierdzi, że jeszcze nikt mu żadnego błędu nie udowodnił. Ale co tu udowadniać skoro sama teza jest wątpliwa i wątpliwego pochodzenia, a prowadzony wywód nadaje się bardziej do pisania bajek niż rozstrzygnięć historycznych. Historia alternatywna niczego nie rozstrzyga. Życie ludzkie, historia człowieka, czy kultury lub państwa to nie jest dowolna układanka. Ta układanka jest już ułożona. Tu nie zawsze dwa plus dwa równa się cztery. Historia Polski usytuowana w kleszczach dwóch państw, które dopuściły się największych zbrodni w dziejach, jest tego najlepszym przykładem. Dla Piotra Zychowicza akceptacja powstań (wystąpiły, więc musiały wybuchnąć) to determinizm historyczny – tak, jakby ludzką krzywdę skumulowaną w energię można było wstrzymać, jak słońce, by potem poprzez interpretację móc ruszyć ziemię... Ale jak nie można wstrzymać słońca, to można przynajmniej je wyśmiać.
Więcej, obrona Becka, a tak naprawdę II RP; obrona Powstania Warszawskiego, a tak naprawdę – wszystkich powstań narodowych, to według z-cy red. naczelnego „Do Rzeczy”, brak zrozumienia historii… Owszem, niektóre pytania postawione przez Zychowicza są bardzo ważne. Wymagają one jednak wielu badań i czasu na rzeczową odpowiedź. To nie jest temat na „komiksy”. Tak samo sprawa ma się z powstaniami. Skoro wybuchły, musiały mieć jaką przyczynę. Ba, gdyby wybuchały jedynie w Polsce, można by przyjąć, że jesteśmy idiotami, ale skoro wybuchały na całym świecie, nie trzeba kpić i wyśmiewać, lecz wyjaśniać ich mechanizmy… Niektórzy powiedzą, że zostały już wyjaśnione, ale dlaczego wobec tego duża część społeczeństwa zachowuje się tak, jakby nie słyszeli o niczym? Powstania, wysoka świadomość społeczna oraz odpowiedzialność i solidarność to przymioty-warunki wpisane w geopolitykę polskiego terytorium i polskiej świadomości. To nie my zwariowaliśmy, lecz uwarunkowania ostatnich ponad 200 lat postawiły nam takie warunki.
Do tego dochodzi jeszcze jakaś powolność środowiska naukowego, bo to książka nienaukowa, bo w polskiej historiografii od dawna ścierają się nurty: narodowy i państwowy, propowstaniowy i antypowstaniowy; bo poczekamy, zobaczymy itd. A tymczasem z pola widzenia uchodzi fakt narastania zjawiska coraz powszechniejszej niekompetencji kulturowej naszego społeczeństwa. Przestaje ono odróżniać prawdę od kłamstwa, rzeczywistość od fikcji. To dzieje się w momencie tworzenia się nowego układu sił w Europie i świecie. Książki Piotra Zychowicza nie są jedynymi, które wykorzystują ten stan. Podobnych mu autorów na rynku księgarskim jest więcej. Oczywiście, nikomu nie można zakazać ich wydawania, ale też poziom odbioru i weryfikacji powinien być dużo lepszy.
W 70 lat po wojnie samo dopuszczenie myśli, że można było pójść z ludobójcami i przez to wziąć na siebie współodpowiedzialność jest po prostu chore. Brnięcie w tę kwestię, nie zasługuje już na żadną uwagę. Może warto się zastanowić w jaki sposób wyjaśnilibyśmy sami sobie, a potem Europie i światu Powstanie Warszawskie, gdyby na jego czele stanęło AL? Czerwonej plamy na mapie Polski nie zmazalibyśmy już nigdy, a polskie szkoły z naszych dzieci zrobiłyby takich durniów, jakich świat nie widział. Twierdzenie o jakimś hołdzie dla Studnickiego, czy Mackiewicza jest takim samym nieporozumieniem. W II RP wybitnych antykomunistów było na pęczki... A może chodzi tu tylko proniemieckość? Dlatego historia alternatywna musi mieć zamknięty krąg dyskutantów, którym „co by było gdyby” może pomóc w lepszym zrozumieniu pewnych zjawisk. I tyle. Wychodzenie z tym na zewnątrz jest niedojrzałością emocjonalną, a robienie z niej kasy, poniżej godności historyka.
Zjawisko medialne wywołane przez Piotra Zychowicza nie jest problemem jego samego, bo jeszcze istnieje wolność, lecz bardziej dotyczy to tych wszystkich, którzy z wypiekami na twarzy czytają jego książki. Świadczy to o jałowości naszego kulturowego biegu. Natomiast najbardziej zdumiewa fakt, że książki Zychowicza nagłaśniają głównie media uważające się za prawicowe.
***
I na koniec wróćmy do podstawowego wątku, a więc antagonizmu narodowców z piłsudczykami. II RP miała zupełnie inne uwarunkowania, niż PRL i III RP. W 1945 przesunięto granice i zmieniły się parametry geopolityczne – chcemy czy nie, jesteśmy w świecie zależności piastowskich. Wracamy jakby do początków naszej państwowości. Dlaczego? Dlatego, że Polska jest, i jest faktem podmiotowym i politycznym. Ujmując rzecz geopolitycznie, wracają wszystkie uwarunkowania z tamtego okresu. Dziś historia Polski piastowskiej staje się ważniejsza niż jagiellońskiej, choć o doświadczeniach tamtych nie możemy zapominać. W jaki sposób to zrobić, pytał swojego czasu Rymkiewicz.
Na ścianie wschodniej istnieją uznane przez nas trzy suwerenne państwa. Polska na dawnych kresach nie ma już nic do szukania, tak samo, jak Niemcy na naszych ziemiach zachodnich. Skracając, dziś pomiędzy Bugiem a Odrą, pomiędzy Tatrami a Bałtykiem walka narodowców z piłsudczykami przypomina walkę dwóch zacietrzewionych straceńców na krze lodu, która dryfuje w niechcianym przez obydwu kierunku. Wielu narodowców i piłsudczyków rozumie ten problem, ale wielu też wciąż nie może go pojąć. Odzyskanej niepodległości nie można podzielić na Piłsudskiego i Dmowskiego, tak samo zresztą jak nie można rozdzielić Kościoła z historii Polski. Jeżeli stawiać pomnik, to Dmowskiemu i Piłsudskiemu razem (propozycje wysunąłem w 2004 r., patrz „Ostatnia na Drogę, Lublin 2004, s. 75-76). Ponadto zdrowy rozsądek podpowiada, że dziś trzeba godzić obydwa kierunki – narodowy z piłsudczykowskim i tworzyć z nich syntezę ( o tym też wspominałem w w/w książce).
Zychowicz niewątpliwie jest pisarzem utalentowanym, ale jak na razie swoje zdolności wykorzystuje w niewłaściwym kierunku. Ciekawe, jakim tematem uraczy nas w trzeciej książce?
Tekst ukazał się 28.10.2013 na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich
http://sdp.pl/opinie/8745,mark...

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

30-10-2013 [21:51] - dogard | Link:

moze rowniez zapoznac sie z krytyka zychowiczowskiej pisaniny samego prof.Andrzeja Nowaka...

Obrazek użytkownika cassiodorus

30-10-2013 [22:09] - cassiodorus | Link:

masz jakis link do wykladu prof Nowaka//?
cyt-''Kiepska szkoła, wolny rynek i wolna amerykanka, to triada która pcha wielu, zwłaszcza młodych ludzi, na drogę bez przeszłości i przyszłości. ''
Zychowicz jest ugryziony korwinizmem ,więc wyobcowany cześciowo,.Żaden korwinista normalny juz nigdy nie bedzie
'' A może chodzi tu tylko proniemieckość? ''
ciekawy wątek.Można się nim zająć tak jak Zychowicz zajmuje się pisaniem historii

Obrazek użytkownika fritz

30-10-2013 [22:12] - fritz | Link:

zyciowej (marzenie hitlera) dla herrenrasse (znaczy slowianie z Polakami na czele to podludzie niegodni przebywanie z herrenrasse) w jednym pomieszczeniu, a obydwa pojecia nalezaly do fundamentu ideologicznego i swiatpogladowego Niemcow z okresu III rzeszy, wie ze tezy propagowana przez Zychowicza i Ziemkiewicza (ma dokladnie ten poglad) sa debilizmem.
Pasuja idealnie do programu niemieckiej agentury wplywow.

Obrazek użytkownika Strabon - Herodot

31-10-2013 [04:00] - Strabon - Herodot | Link:

Zychowicz jest bardzo utalentowanym uczniem swego profesora Wieczorkiewicza, który postanowił seminaryjne ekwilibrystyki mentora przenieść na grunt dyskusji pozauczelnianych. Kiedyś pamiętam na seminarium dywagacje na temat organizmów zielonych, czy wszystkie one są fotosyntetyzujące, wobec czego różnią się od zwierząt, które są konsumentami O2 a nie jego wytwórcami. I wtedy powiedziałem, że wszystkie organizmy zielone są fotosyntetyzujące, oprócz żaby i krokodyla. Oczywiście nastąpiła ogólna wesołość i dyskusja z góry prowadząca do niczego (bo czy brunatnice można uznać za organizm zielony?) została ucięta. Gdybyśmy żyli w normalnych czasach i normalnym państwie taki "chistoryk" jak Zychowicz, który [jest red. naczem "Do Rzeczy" Historia i nie zauważył, że w numerze poświęconym Powstaniu Warszawskiemu są wypowiedzi przeczące jego tezom, a więc nie czyta materiałów które do niego przychodzą! (ma od tego sekretarza redakcji, on jest tylko nazwiskiem, gwarantującym, że to się sprzeda)], nie zaistniałby. Normalne czasy i normale państwo polega na tym, że rewelacje szkalujące ofiary złożone na ołtarzu ojczyzny nie są "bestsellerami" na starcie, tylko ukazują się na prawach rękopisu, wydane własnym sumptem, bo żadne poważne wydawnictwo nie mogłoby się narazić nie tylko na śmieszność, ale również na ostracyzm (u nas może Znak, Rebis, Rytm, etc.). Wracając do PW, to słynny historyk, ale nie tylko on, bo i wielu innych nie zauważyło, że Powstanie Warszawskie nie zaczęło się 1 sierpnia. 1 sierpnia rozpoczęła się tylko walka zbrojna, natomiast Powstanie rozpoczęło się 28 lipca 1944 r. kiedy 100 tys. mężczyzn zignorowało rozporządzenie niemieckich władz. Jesteśmy przyzwyczajeni do pewnych cezur, a nie do analizy procesów historycznych, a nawet mechanizmów, które są podstawą procesów, które wpływają na tworzenie się cezur czyli wydarzeń spektakularnych... Gdyby nie 28 lipca, wybuch 1 sierpnia i masowe poparcie ludności Warszawy dla Powstania nie powiodłoby się. Bo 200 wzniesionych barykad w całej Warszawie 1 sierpnia to nie była robota soldateski akowskiej tylko mieszkańców Warszawy, którzy wsparli swoich żołnierzy.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

31-10-2013 [11:26] - Teresa Bochwic | Link:

Słuszna uwaga z tym 28 lipca. A Zychowicz nie moze drukowac tylko tekstów popierających jego tezy, bo przecież to ma być "pluralistyczna swobodna dyskusja".

Obrazek użytkownika mostol

31-10-2013 [09:21] - mostol | Link:

gdy mógł to by Zychiewicza pogłaksał po główce. Ciekawe, czy przyjdzie mu do tej główki myśl, żeby powalczyć o przeniesienie doczesnych szczątków tegoż Bieruta pod płot cmentzrza.

Obrazek użytkownika tanat

31-10-2013 [10:56] - tanat | Link:

Trudno się zgodzić, że z twierdzeniem, że Polska nie ma czego szukać na wschodzie, tylko z tego względu że na tę chwilę dysponujemy marnymi możliwościami szukania. Wyobraźnię jednak trzeba mieć i to w przód. Mnie się zaś zdaje, że jeszcze w ciągu tego pokolenia zagadnienie powrotu, choć nie w formie granic, powrotu Polski na dawne rubieże wróci i już w tej chwili trzeba się przygotowywać do takiego zagadnienia. Być może zdają sobie z tego sprawę sami Rosjanie ćwicząc Zapad, ale i my musimy zacząć sobie z tego zdawać sprawę i to szybko.

Obrazek użytkownika Marek1taki

31-10-2013 [12:34] - Marek1taki | Link:

Pisze tak: "Ktoś powie: fakty, fakty, fakty, sam Autor twierdzi, że jeszcze nikt mu żadnego błędu nie udowodnił. Ale co tu udowadniać skoro sama teza jest wątpliwa i wątpliwego pochodzenia, a prowadzony wywód nadaje się bardziej do pisania bajek niż rozstrzygnięć historycznych"
Sam przyznaje, że nie fakty są dla niego istotne ale sama teza, która budzi jego sprzeciw. Dość emocjanalny sprzeciw sądząc z lektury przytoczonego tekstu.
W sumie nie on jeden stosuje unik w stosunku do faktów, bo są one niewygodne. Np. trudno negować znajomość mordu oficerów w Katyniu albo atakowania polskich oddziałów i polskich wsi przez sowiecką partyzantkę przez dowództwo AK i Rząd Londyński, a mimo to podjęta została decyzja o Akcji Burza. Wiadomo było o jej przebiegu - tzn. braniu do niewoli ujawnionych oddziałów AK i mordowaniu, a mimo to ją kontynuowano. Była niewiarygodnym bezsensem podjęcie decyzji o powstaniu Warszawskim w przypadku gdy znano losy powstań na Wołyniu, w Wilnie, Lwowie, Lublinie. Fakty są nieubłagane. Nie zostawiają wątpliwości czy należało robić powstanie w Warszawie - w przeciwieństwie do innych miast nieuzbrojonej i nieprzygotowanej - lecz jaki zasięg miała zdrada a jaki głupota. Za zdradą Tatara i Okulickiego przemawia bardzo wiele, ale nie oni jedni uczestniczyli w personalnych rozgrywkach i innych matactwach w Londynie i w kraju, w wyniku których doszło do tej zagłady. Oddziały NSZ nie ujawniły się w przeciwieństwie do AK (a nawet niektórzy AKowcy) i uniknęły aresztowań przez NKWD na taką skalę jak ujawnieni w wyniku Akcji burza żołnierze AK.
Na koniec pan Surmacz wyjaśnia przyczyny swojego stanowiska. Uważ mianowicie, że 1."W 70 lat po wojnie samo dopuszczenie myśli, że można było pójść z ludobójcami... " (jakby w 1944r.istniała koncepcja walki po stronie Niemieckiej) oraz 2. "II RP miała zupełnie inne uwarunkowania, niż PRL i III RP. " Zatem widać wyraźnie, że w sytuacji walki dwóch ludobójców - wrogów Polski wyraźnie odpowiada mu podporządkowanie czerwonej zarazie i nawet propagandowo nie wyobraża sobie, że mógłby ją urazić.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

31-10-2013 [21:09] - Teresa Bochwic | Link:

Sądzę, że Pana końcowa konkluzja jest całkowicie nieuprawniona.

Obrazek użytkownika Marek1taki

31-10-2013 [22:56] - Marek1taki | Link:

Zupełnie niepotrzebne i w stylu pomawiania tzw. "racjonalistów" przez tzw. "patriotów" o powtarzanie tez propagandy PRLowskiej. Chodziło mi bardziej o to, co jeden z Mackiewiczów (chyba CAT) pisał o różnicy w podejściu mentalnym do czerwonej zarazy przez Polaków ze wschodu, którzy doświadczyli jej w czasie wojny polsko-bolszewickiej i od września 1939r, a tymi z zachodu Polski, którzy nie byli w stanie wyobrazić sobie nadciągającej okupacji sowieckiej i jak wpływa ona na ludzi. Chyba podobnie, z zachowaniem proporcji i specyfiki, Polacy nie doceniają do dzisiaj konsekwencji podporządkowania się Unii Europejskiej. W wypadku obu totalitaryzmów wynika to z adaptacji do środowiska. Nieliczni wolą pozostać nieprzystosowani.

Obrazek użytkownika Histeryk

31-10-2013 [15:27] - Histeryk | Link:

jeszcze muszę parę razy przeczytać, ale jako ktoś kto interesuje się historią z zamiłowania, od razu czuje mądrość tych słów. Zychowicz może nawet rzeczywiście ma dobre pióro, może jak Ziemkiewicz czy Centkiewicz mieć świetną historyczną erudycje - lepsze zapewne od moja - ale tak jak oni, po prostu nie rozumieją głębszego dramatu historii. Tak samo zapewne większość Polaków, tak samo jak większość Polaków nie rozumie dramatu polityki.

To nie jest kwestia światopoglądowa, lewicy czy prawicy, tylko głębszego zrozumienia. W tym głębszym sensie ludzka polityka czy historia zawsze były takie same. Zdecydowana większość mówi, że polityka jest czymś żenującym, paskudnym i głupim, mniejszość zaś, że jest czymś pięknym, szlachetnym i mądrym, a polityka zawsze była i jednym i drugim, od czasów starożytnych do dziś. (Kłamstwa, zdrada, przecieki, morderstwo.) Ta mądrość jest przede wszystkim zawarta wy Biblii, gdzie bardzo wyraźnie jest powiedziane kim jest panem tego świata.

Tak samo historia drugiej wojny światowej. Churchill, jako polityk, który jak Zychowicz kochał historię i też się znał na marketingu, czasem mówił rzeczy bardzo głupie, a czasem zadziwiająco mądre. Jeden z tych jego mądrych wypowiedzi to określenie drugiej wojny światowej jako "that unnecessary war". Tu miał świętą rację gdy weźmiemy pod uwagę kardynalne błędy ówczesnych mocarstw, i jeśli w tym wypadku Churchill miał rację, to Zychowicz w swych książkach z pewnością nie. Tzn. w przypadku Obłędu to Churchill popełniał te same błędy, które jego poprzednicy popełniali.

Obrazek użytkownika Janko Walski

01-11-2013 [01:23] - Janko Walski | Link:

samodzielnie te wszystkie zachwyty wywołane obłędem (nie tylko czytelników GW).