W Rosyjskiej Dumie lider liberałów−nacjonalistów (tak nazywa się jego partia!) krytykuje czasem władzę, ale jak potrzeba głosów, Żyrinowski jest zawsze na telefon. Sejm RP pod tym względem trochę Dumę przypomina. A w rolę Żyrinowskiego wciela się a to Palikot, a to Miller. Ten pierwszy ma więcej posłów, ale jego pluton topnieje. Ten drugi, bardziej obliczalny i być może łatwiejszy do kupienia, bo nie certoli się i podaje bez skrępowania swoją cenę, jest wypróbowanym sojusznikiem rządu także w nagonce na Jarosława Kaczyńskiego i Prawo i Sprawiedliwość.
Fakty są wystarczające, aby nie uwierzyć w bajeczki Donalda Tuska o wcześniejszych wyborach. Ten moment już minął. Był wtedy, gdy sondaże nie dawały PO szans na wygraną, ale stwarzały nadzieję na zawarcie powyborczej koalicji partii „nr 2” i „nr 3” czyli PO i SLD. Teraz wyniki PiS są takie, że w przypadku przyśpieszonych wyborów prawica mogłaby rządzić samodzielnie. A Tusk, który już wie, że nigdy nie będzie premierem chce jeszcze pojeździć po świecie i pozbierać trochę niemieckich i europejskich nagród. Stąd też zrobi wszystko, aby do wyborów nie dopuścić. Weźmie do rządu Millera i towarzyszy, a nawet zniesie policzki od Piechocińskiego. Ewentualnie podkupi paru zbiegów od Palikota.
Zresztą: koalicja PO−SLD formalna czy nieformalna − co to za różnica?
*komentarz ukazał się również w "Gazecie Polskiej Codziennie" (07.09.2013)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1164