Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Jasiek, chłopiec z Warszawy
Wysłane przez jwp w 01-08-2013 [23:51]
Im nie dane było dorosnąć.
To mój wpis sprzed 2 lat. Przypominam go, gdyż szczególnie leży mi na sercu.
Było to wiele lat temu. Po obiedzie czym prędzej zjechałem po poręczy schodów i wybiegłem na podwórko, by zażyć kąpieli w brodziku. Mieliśmy taki okrągły z małą fontanną po środku. Nieoceniony w upalne lato. Nasze podwórko to było coś. Otoczone z dwóch stron nowymi blokami, z jednej starymi kamienicami, a jeden jego bok zamykał ogród z drzewami owocowymi. Oj bolał brzuch nie jeden raz od zielonych jeszcze jabłek. Na środku brodzik, gdy był nieczynny graliśmy w nim w gałeczkę. Obowiązkowy trzepak, kolejka do niego zawsze była jak pieron, w końcu każdy chciał dziewczynom wymykiem bez trzymanki zaimponować. Sterana huśtawka, która za każdym razem gdy lepszy gieroj się huśtał, fruwała pod samo niebo, a i skoki z niej był godne lotów Małysza. Można było się na niej kręcić w kółko, dopóki troskliwy gospodarz domu nie założył blokady. Bujaki, piaskownica i wiele innych atrakcji.
Zresztą pomysłowość dzieci nie zna granic i do zabaw wykorzystywaliśmy co się akurat po rękę lub nogę nawinęło. Grało się w „Zośkę”, scyzorykiem w „Pikuty”, w „Państwa i miasta”, w chowanego. Szczytem szpanu były klik-klaki, choć potrafiły być bolesne. Do wyboru do koloru. Wspinaczki na mur oddzielający podwórko od starych kamienic, czy też na drzewo nie raz kończyły się bolesnym upadkiem. Jednak kocia zwinność jaką posiadają dzieci chroniła nas przed złamaniami. Nigdy przed siniakami, powodem dumy każdego urwisa. Nie to jednak chciałem przywołać z mego dzieciństwa.
Gdy po obowiązkowej kąpieli w brodziku siadłem na ławeczce, by ogrzać się w promieniach sierpniowego słońca, zauważyłem, że w głębi podwórka pod drzewem siedzi samotny chłopiec. Nie widziałem go nigdy wcześniej. Jako jeden z „właścicieli” naszego podwórka postanowiłem sprawdzić kto zacz i czego tu szuka. Gdy zbliżyłem się do niego podniósł wzrok i zobaczyłem jego oczy, jakieś takie nieobecne i smutne. Był też dziwnie ubrany, tak jak harcerz, ale nie do końca. Bluza za duża, spodnie jakby nie do kompletu, stare sznurowane trzewiki. Wyglądał, jakby co dopiero przeszedł koło walącego się domu, cały był szary. Dosiadłem się do niego i zapytałem co tu robi i skąd jest. Powiedział, iż chciał zobaczyć, jak się dzieci teraz bawią, a jest z Warszawy. Jak masz na imię ? - spytałem. Jasiek - odpowiedział. Przyjechałeś na wakacje ? - zagaiłem. Na wakacje ?, nie, sam nie wiem. Może chcesz zagrać z nami w piłkę ?, zaraz idziemy na garaże, zobaczysz jak się u nas gra. Pójdę spytać chłopaków. I nie czekając na odpowiedź, pobiegłem do trzepaka, gdzie już ustalano składy drużyn, było nas sporo i postanowiliśmy skoczyć na szkolne boisko. Poczekajcie !, idę po Jaśka, zobaczymy jak grają warszawiacy ! Odwróciłem się i zobaczyłem pustą ławkę. Chyba speniał. A myślałem, że Warszawie to co drugi Paragon, albo inny Perełka.
Kilka lat później wybraliśmy się z kumplami na INTER-DISCO do klubu studenckiego. Sami wiecie, lato, hormony buzują, a z całego Bloku Wschodniego zjeżdżają studentki z bratnich krajów. Królował wtedy w dyskotekach Rasputin zespołu Boney M i inne przeboje. W przerwie między tańcami wyszedłem się przewietrzyć. W głowie szumiało od tańca, piwa i pięknych dziewcząt. Gdy zmierzałem do wyjścia, zauważyłem, że przed drzwiami z nosem przyklejonym do szyby stoi mały chłopiec, dość dziwnie ubrany, jakby urwis jakiś. Między jednym, a drugim dymkiem spytałem go - synek, a co ty tu robisz o tej porze ?, rodzice o tym wiedzą ?, mieszkasz gdzieś blisko ? Popatrzył na mnie dziwnie znajomym wzrokiem i odpowiedział - przyszedłem, zobaczyć co robisz, jak się bawisz. A my się skądś znamy ? - zapytałem. Tak, jestem Jasiek, byłem kiedyś na Twoim podwórku - odrzekł. Jakoś Cię nie pamiętam - rzekłem. Wiesz, pójdę po „bramkarza”, to cię odprowadzi do domu. Gdy wróciłem w asyście zaprzyjaźnionego „bramkarza”, chłopca już nie było i tylko zebrałem opier..l. Jakaś paranoja, pomyślałem, piwa za dużo, albo tańca za mało. Jeszcze kilka razy w życiu widziałem tego chłopca, czy też może chłopców. I jakoś nigdy nie przywiązywałem do tego zbytniej wagi. Wszakże, sam gdy byłem dzieckiem z ciekawością przyglądałem się starszym od siebie, a po za tym wszyscy mali chłopcy są do siebie podobni. Do psychiatry miałem iść z powodu jakiegoś Jaśka, czy jak mu tam było ?
I tak sobie żyłem w błogiej nieświadomości dopóki pewnego letniego sierpniowego dnia w moim życiu nie pojawił się znów Jasiek. Było to w trakcie strajków sierpniowych, a właściwie 30 sierpnia, gdy wszyscy czekaliśmy z niepewnością na ruch komunistów. Siedzieliśmy na podwórku pod drzewem i nasłuchiwaliśmy wiadomości z tranzystora typu Alina. W momencie gdy ogłoszono podpisanie porozumienia wybuchła euforia. Skakaliśmy, ściskaliśmy się krzycząc - Precz z Komuną, Niech Żyje Solidarność i takie tam różne mniej cenzuralne. Siadłem na ławce by puścić dyma w Wolnej już Polsce i usłyszałem pytanie – I co teraz będzie ?. Jak to co ?, wolność, będziemy wolni ? - odpowiedziałem sam nie wiem komu. A czy teraz będę mógł wrócić do domu ? - usłyszałem kolejne pytanie. Będziesz robił, co będziesz chciał ! - odrzekłem z rozpędu. Do jakiego domu ?, o co biega ? - odwróciłem głowę i zobaczyłem odchodzącego chłopca, całkiem takiego jak ten Jasiek z podwórka. Szybko zniknął w tunelu, który prowadził z podwórka na ulicę i zanim dobiegłem do..., nikogo już nie było. Widzieliście takiego małego chłopca ?, zapytałem dwóch łaziorów. Panie, a co my świetlicę prowadzimy albo jakąś inną ochronkę, że pilnujemy małych chłopców - tyle od nich usłyszałem. I wróciłem do kumpli by celebrować sierpniowe „zwycięstwo”.
Minęło 30 lat, sami wiecie jak było. Zmagałem się z sobą, życiem i naszą przewrotną rzeczywistością. Właściwie zapomniałem już o Jaśku, choć zawsze chciałem z nim dłużej porozmawiać, by dowiedzieć się kim jest i zrozumieć te dziwne sytuacje. Kiedy już całkiem zapomniałem, wtedy wrócił...
Wrócił wczoraj, 1 sierpnia. Opowiedział mi o ojcu oficerze KOP-u, który umarł na Syberii. Matce, sanitariuszce, która do swoich ostatnich dni wypłakiwała oczy za synem, za Jaśkiem. Bo Jasiek jak wiele polskich dzieci zamiast podwórka i zabawek miał spalone kamienice i biało-czerwoną opaskę. Był małym powstańcem, listonoszem. Wiedział, że to nie jest zabawa, wiedział też, że w życiu bywa tak, iż musi zastąpić ojca, dojrzeć zbyt wcześnie. I nigdy nie było mu dane dorosnąć. Jak wielu zginął od niemieckiej kuli. Inni jemu podobni zamarzali w wagonach zmierzających na Syberię lub ginęli od zdradzieckich strzałów utrwalaczy władzy. Przez te lata przychodził do mnie, by ujrzeć swoje dzieciństwo, swoją młodość i wiek dojrzały. Spytałem go czemu wybrał mnie. To ty mnie wybrałeś - odpowiedział. Dzięki Tobie może wreszcie zaznam spokoju. Bo tylko ty możesz mi pomóc. Muszę wiedzieć, że było warto poświęcić życie, dzieciństwo i młodość.By to wszystko czego ty zaznałeś, a mi nie było dane się zdarzyło. Już było blisko, coś jednak ciągle mnie tu trzyma. Nie wiem co ?, możesz ty mi powiesz ? Wtedy ogarnął mnie najzwyklejszy wstyd.
YouTube:
Komentarze
02-08-2013 [09:42] - wiskla61 | Link: Oni rzeczywiście są wsród nas...
Oni wciąż są wśród nas, są w nas, to okruchy naszej wspólnoty..."Człowiek może uznać za ważne, a przede wszystkim za rzeczywiste tylko to, co w społeczeństwie, w którym wyrasta, uchodzi za ważne i rzeczywiste" (Konrad Lorenz "Regres człowieczeństwa")...W miarę jak poznajemy okoliczności Powstania Warszawskiego, ci bohaterowie nabierają cech i przeżyć, jakie im nadajemy, wzbogacając tym samym również i naszą osobowość. Dzielimy się z nimi naszą tożsamością, oni zaś pozwalają nam się poczuć godnymi przez ich bohaterstwo....Autor wydobył tę prawdę o przenikaniu się pokoleń, o bolesnym i radosnym współtworzeniu wspólnoty ludzkiej, narodowej, rodzinnej. Poetycka metafora "chłopca, który przenika przez czas", by nas odnaleźć i porozumieć się, ta poetycka wydaje mi się bardziej odpowiednia niż filmowa (nawet dla obrazkowej mentalności!); bo do każdego z nas przychodzi inny chłopiec czy dziewczynka, na miarę indywidualnej wyobraźni...Przychodzą i są, dopóki tego pragniemy przywołując ich...Tak jak Autor nam pokazał. Dzięki.
03-08-2013 [13:42] - jwp | Link: Wiskla61
Witam,
ja również dziękuję za wizytę i komentarz oraz zawarte w nim piękne myśli. Naprawdę piękne i mądre, co jest rzadkością obecnie.
Pozdrawiam
02-08-2013 [09:48] - Spero | Link: dobry tekst
Piękna rzecz!
Dam ten tekst we wrześniu w II i III klasie mojego LO do analizy uczniom jako ćwiczenie maturalne - rozumienie czytanego tekstu.I tak wygram kolejna potyczkę z durną maturą.
Jak mam podać autora?
03-08-2013 [13:39] - jwp | Link: Spero
Witam,
dziękuję za miłe słowa. Może lepiej nie dręczyć uczniów moją "twórczością".
Autor to jwp - link.
Pozdrawiam