Zlekceważą polskie dyplomy?

Wsiewołod Strażewski, dyrektor generalny Warszawskiego Biura Handlowego, spotkał się w tej sprawie z Tzay-Jinn Chen'em, wiceministrem zdrowia. Przedstawiciel resortu przeprosił za paszkwile i zapewnił, że ministerstwo nie miało na nie wpływu.

 

Ministerstwo Zdrowia wydało oświadczenie, w którym podkreślono, iż artykuły atakujące poziom nauczania w innych krajach "nie odpowiadają rzeczywistości oraz są absolutnie bezpodstawne". Wiceminister Tzay-Jinn Chen twierdzi, "że obecna wrzawa została wywołana przez studentów miejscowych uczelni medycznych, którzy na skutek kryzysu są zaniepokojeni pogarszającym się rynkiem pracy". Jest to, delikatnie mówiąc, próba bagatelizowania całej sprawy o tyle niebezpieczna, że strona tajwańska nie zamierza wycofać się z projektu zmian w Ustawie o zawodzie lekarza.

 

Do tej pory powracający ze studiów z Polski po zdanym egzaminie mogli przystępować do pracy. Jednak po nowelizacji ustawy absolwenci polskich uczelni najpierw będą odbywali praktyki, nostryfikowali dyplomy i zdawali egzamin przed specjalną komisją. Wprowadzenie tych zapisów może spowodować, że Tajwańczycy nie będą zainteresowani studiami w Polsce.

 

W rozmowie ze mną dr Hsu Hung-Yang, członek Medycznego Stowarzyszenia w Taoyuan i ojciec dwóch synów studiujących medycynę w Polsce, stwierdził, iż rodzice, których dzieci studiują u nas, zwrócili się z prośbą do rządu, aby ten wycofał się z nowelizacji ustawy. Ponadto 19 kwietnia zorganizowali konferencję, w której udział wzięli również przedstawiciele Akademii Medycznej im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Doktor Hsu zapowiada też kolejne takie konferencje i dodaje, że rodzice liczą także na zdecydowane wsparcie ze strony polskiej.

http://haniashen.blogspot.com/

Po serii artykułów prasowych dyskredytujących poziom studiów medycznych w Polsce, jakie od kilku tygodni ukazywały się na Tajwanie, zareagowało polskie przedstawicielstwo w Tajpej