„ Nie będziesz dwóm panom służył …”
Mam ponad 60 lat i za sobą sporo zmarnowanego czasu . Dni porozmienianych na drobne przyjemności i bezowocne zachwyty.
Teraz patrząc wstecz i wstydzę się tego, i zadziwiam swoją niegdysiejszą głupotą.
Moment jej uświadomienia sobie, stał się granicą oddzielającą mnie zdecydowanie od świata doczesnych uwikłań.
Coraz mniej go zresztą teraz rozumiem, bo oddalenie zaciera jego wyrazistość i sens.
Wielkie konstrukcje „świata ułudy” widoczne ponad codziennością, takie jak posiadanie, czy władza, wydają mi się dziś wręcz zabawne. Kabaretowo roztańczone na pozornie trwałych cokołach „ umów społecznych” posadowionych na ruchomych piaskach pseudowartości. Mówiąc prościej : na braku jakichkolwiek rzeczywistych fundamentów.
Nic mi po tym całym „konkretnym świecie” mamony, którego sprawy są unoszonym wiatrem koniunktur pyłem , podobnym temu na polnej drodze przed zbliżającą się burzą.
Coraz mniej więc we mnie zrozumienia dla doraźnych zachwytów (dla władzy i pieniędzy, które wcześniej czy później pokryje rdza i dla wszystkiego, co można za nie nabyć i ma w siebie wpisaną rdzawą, tabaczkową perspektywę śmierci) i dla tych, którzy tym zachwytom ulegają.
Więcej – dziwię się im. Szczególnie tym, a znam takich wielu, którzy są w moim i w starszym ode mnie wieku; ba, przeżyli ciężkie choroby, które Bóg im podał jako ostateczny ratunek.
Nie pojmuję jak mogą brnąć dalej w tę samą co dotychczas pustkę ?
Choroba zmieniła co prawda ich sposób wartościowania , ale tylko na moment.
Potem jak odgięta sprężyna powrócili (bo pogodzić się tych skrajności nie da) do starych przyzwyczajeń i do koleiny wygodnego dla siebie rozumowania.
Powiedziałbym nawet, że boją się teraz wracać pamięcią do tej chwili refleksji , która ich dopadła podczas zagrożenia życia. Świadomie wolą nie pamiętać, bo po co ? I tak to wspomnienie wywołuje płomienny lęk pojawiający się niekiedy „samorzutnie” w bezsenne noce . Nie wierzą , że to Boże przypomnienie i gaszą je w sobie śmiechem, sceptycyzmem, cynizmem i wszelkimi innymi znanymi sobie uśmierzającymi lekarstwami…
Poszerza się więc pęknięcie między nimi a mną ( stąd : ja i oni ), w którym coraz pewniej ukonkretnia się przypowieść o synu marnotrawnym.
A rzecz cała sprowadza się właściwie do wiary. Do niczego więcej.
Z niej, albo z jej braku, wynikają wszelkie dalsze podziały, również społeczne, także te które ostatnio boleśnie nas dotykają.
W wierze lub jej zaprzeczeniu sedno tych problemów.
Tak naprawdę o to tylko toczy się w nas samych rzeczywista i zacięta walka między Dobrem - a złośliwą marnością pozornie urokliwego zła.
Co wybierzemy zależy tylko od nas samych, bo jedno co posiadamy rzeczywiście, to daną nam bezwarunkowo wolną wolę.
Najprościej rzecz ujmując : albo wybiera się w swoim życiu jasną prostą i zrozumiałą, choć trudną - drogę Bożego ładu , albo łatwy i w swoich początkach przyjemny chaos mamony - mamiącego szatana , a w efekcie staczanie się w mroczną pustkę (szeroko pojętą).
Po Bożej stronie jest Naród ( zjednoczony pod znakiem krzyża ) i Ojczyzna, czyli tożsamość historyczna i perspektywa wspólnoty celów .
Po przeciwnej - bełkot pojęciowy , w każdym właściwie temacie i nihilizm, na którym niczego nie da się zbudować.
P.S.
Ktoś może mi jednak powiedzieć, że zna przyzwoitych ateistów :)...
Owszem, podobno trafiają się tacy, ale proszę pamiętać, że są to ci, którzy, zdając sobie z tego sprawę bądź nie, przyjmują wartości chrześcijańskie , jak choćby dekalog, za pewnik i podstawę ładu społecznego .
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1715
do sławy ( w młodości) do znaczenia ( władzy, pieniędzy - w dojrzałym wieku) do wygody ( w starszym albo całe życie)Rzadko kto pyta o sens. Kłopotliwe pytanie. Nie wystarczy zadać sobie je raz - pytamy stale i stale udzielamy odpowiedzi. Bo to my nadajemy sens lub nie - naszym słowom, czynom, postępowaniu.
Nie sądzę, aby była to jedynie dziedzina penetrowana przez wierzących. Camus - rozpatrywał sensowność ludzkiego zycia poza wiarą ( można sens znaleźć w obowiązku, w odpowiedzialności za innych lub w walce z cierpieniem i złem)
Sensowne jest Dobro - zło nie ma sensu ( jest negacją).
Pańskie refleksje - są potrzebne. Za mało pytamy - jak żyć po ludzku. Czy potrafię sprostać wymogom kondycji ludzkiej?