Prośba
Matko
Z tysięcy
Poranionych obrazów
Pociętych
Postrzelanych
Podeptanych
Oplutych
Uwielbiona
Pani
Ze starych kościołów
Maleńkich kapliczek
Figurek odpustowych
Złotych feretronów
Śpiewów majowych
W nas
Ukonkretniana
Panno
Skromna
Cierpiąca
Czuła
Zatroskana
Zwyczajna
A
Można
Nasza codzienna
Królowo
Przed którą
W prochu
Swojej małości
Błazny i królowie
Ucieczko nasza
Pocieszycielko nasza
Króluj nad nami
Króluj nad wiekami
Pani z Komorowa
Panno z kościoła w girlandach
Kwiatów ,modlitw i uśmiechów
Do Ciebie się uciekamy
Pani Komorowa i Kolbuszowej
Matko Miłosierdzia
Taka sama w każdej Ostrej Bramie
Naszego serca
Nieodmiennie wypatrująca
Naszych powrotów
Uśmiechająca się do wiatru
Który przynosi nasze westchnienia
Panno Święta co nas bronisz
Od nas samych
Do Ciebie się uciekamy
Matko Wandy Dwornickiej
I księdza Andrzeja
I moja I tak wielu innych
Czy to, że długo gościłem Ciebie
W moim domu zmieniło cośkolwiek ?
Czy jestem lepszy ?
Czy płaczesz nade mną
Jak zawsze ?
Bo ciągle jeszcze nie to
Bo ciągle jeszcze nie tak
Czy wyglądasz mojego powrotu ?
Mnie, tamtego ministranta
Z ujeźniańskiego kościółka
Który teraz już pusty
I prawie w ruinie ...
A może jednak tamto światło
Dawnych rezurekcji nadal
Pali się we mnie?
Może go nie zagasiłem do końca ?
Tak sobie myślę, kiedy zanurzam się
W słowa różańca
W przypomnienia majówek
Spod przydrożnego krzyża
W nieokreślone pragnienia
Których doświadczam
Mateńko
W ornamentach naszych uśmiechów
W ramach naszych
Złożonych do modlitwy dłoni
W słonecznej koronie
Zapewnień naszych
Z księżycem naszych próśb
Pod stopami
Przed którą zapalamy
Niepozorne lampki naszych myśli
Módl się za nas i za nami
Bo sami nie podołamy .
Litania
Pani nasza,
Marzenie nasze wniebowstąpione.
Matko poetów i dziadów przydrożnych,
Którzy bywali na naszych szlakach
I których łzy nie potrafiły zrzeźbić naszej duszy,
Bośmy odporni na dłuto wielkości,
A zapominamy się w smakach, zapachach i gestach
I zabawnościach naszych.
Wyproś nam wreszcie przejrzenie.
Matko naszych kiełkujących pragnień,
Którym tak bardzo dokuczyła zima,
Pani naszych szeptanych pacierzy ,
Co jak skrzek żabi wędrują w niepewność...
Od wielkości naszej zachowaj nas Pani.
Za nieskromności nasze,
Za zaprzedania nasze,
Za zapomnienia nasze,
Za zaplątania nasze...
Wymódl nam odpuszczenie.
Matko opuszczonych sadów,
Pani łąk , które będą kosić,
Pani pól ,pełnych bławatów
Które kochamy ,chociaż przeszkadzają zbożu,
Matko zbędnych nam istnień,
Które w kwiecie i w kłosie żyją,
Pani perlistego śmiechu rosy
I oczekiwania dmuchawców.
Naucz nas widzieć to, po czym stąpamy.
Orędowniczko nasza,
Słów naszych mierzwy racz wysłuchać,
W kołysce wartości swoich nas ukołysz
Bośmy dzieciństwa spragnieni i Słowa.
Daj właściwy żagiel i natchnienie
Naszym tułaczym snom,
Bo się rozbijamy o siebie samych
W mrokach naszego rozumu
I błogosław niepewnym gołębiom
Naszych uśmiechów,
Które uwalniamy, by powróciły
Chociaż z gałązką serca.
Madonna
W nie doschniętej narzutce z błękitu
wybiegła przed światła kaczeńców
żeby pochylić się
nad przeziębionym skowronkiem
mojego serca
i teraz mogę już śpiewać.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1593