Rok 2010. Kampania prezydencka.
Biorę z biura na Koszykowej odpowiednie materiały i przedstawiam pomysł oplakatowania kawałeczka Polski powiatowo- gminnej, na zachód od Warszawy. Pytanie brzmi: „a czy te plakaty będą oglądały tylko leśne zwierzęta, czy też ludzie?”
Rozwiewam wątpliwości sympatycznego młodego człowieka i ruszam do pracy.
… Im dalej od miasta, tym mniej latarni z wizerunkiem B. Komorowskiego. Im dalej od miasta, tym więcej miejsc , w których byli „nasi”. Miasto powiatowe podzielone – trochę Napieralskiego, trochę M. Jurka, na desce ogłoszeniowej w centrum pyszni się Komorowski, ale najwięcej jest plakatów z wizerunkiem Jarosława Kaczyńskiego. Po drodze na „głębszą prowincję” raczej pusto, uzupełniam te braki i jadę do mojej "małej Ojczyzny" - którą postanowiłam animować. I tu - pełne zaskoczenie! Wprawdzie plakatów mało, nowe bardzo się przydają, rozwieszam je we wszystkich strategicznych miejscach – szkoła, Ośrodek Zdrowia, sklepy, skwerek przed kościołem, największa firma w okolicy, Urząd Gminy (choć zawartość Urzędu raczej wraża) – ale nastrój – niesamowity! Nikt się nie kryje z preferencjami wyborczymi. „Polska jest najważniejsza!” - kampania trwa w najlepsze, nie ma warszawskiego zastraszenia, o zamachu w Smoleńsku mówi się otwarcie. Oponenci raczej się nie ujawniają, bo presja środowiska ogromna!
Wybory – I tura: 60 % dla Jarosława Kaczyńskiego. II tura: 79,98% dla Jarosława Kaczyńskiego.
I straszny zawód, że Polska, ta Polska „z wielkich miast” zdecydowała inaczej. I brak wątpliwości, co się stanie. „Sprzedadzą nas, okradną do reszty, to już koniec, nie ma czego ratować.”
Tu ostracyzm działa w drugą stronę. Kto pochwalił się wyborem hasła „zgoda buduje”, ten nie może liczyć na pomoc sąsiedzką. Parę miesięcy to trwa, zanim opadnie żal.
Zrezygnowanie. W wyborach parlamentarnych 2011 wygrywa PSL, o włos, o parę dziesiątych procenta przed PiS. Chodzą słuchy, że wyniki wyborów także tutaj były „poprawiane”.
Znowu pojawia się nieśmiertelne: „co my możemy? my nic nie znaczymy, inni decydują” .
Jeszcze się bronią. Jeszcze nie dają się ogłupić. Z nimi będzie trudniej, niż z magmą z wielkich miast. Wiedzą swoje. Będą poddawać się długo, tak samo jak po wojnie, kiedy szczuli psami emisariuszy komunizmu, nawołujących do tworzenia kołchozów. Nie są odcięci od świata, tak jak wtedy. Jest Internet, komputer prawie w każdym domu, dociera niezależna prasa. To pomaga. Jak długo jeszcze? Zainteresowanie ze strony partyjnego tzw. „terenu” brak. To tylko 3000 wyborców… Nie pojawiła się GPC. Pytają. Jak długo będą pytać?
To straszne, jak tracimy ludzi. Nie tylko w zamachach. Nie tylko z ręki „seryjnego samobójcy”. Nie tylko z polecenia zbirów bez sumienia.
Miliony czekają na znak, na pomoc, na zainteresowanie, na zastrzyk energii, na potwierdzenie, że dużo znaczą, na codzienną porcję nie zmanipulowanych informacji.
Zainteresowania ze strony ludzi, którym powinno na tym zależeć, brak. „Target”- to przecież nie takie małe miejscowości. Po co komu 3000… nawet pomnożone przez tysiąc… Przecież nie ma nic złego w tym, że przegrywa się wybory!
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2708
"Manipulować, kłamać, wabić, cynicznie oszukiwać" - odpada. Wiele razy to przerabiali. Między innymi dlatego jest jak jest. Prawie nikomu nie wierzą. Jak dotąd, zaufali tylko jednemu człowiekowi. Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Pozdrawiam.