Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

KSIĘGA LAMPY NAFTOWEJ - Kamień

Ryszard Sziler, 02.06.2012



WIECZÓR PIERWSZY

( Kamień)
Zegar przesypywał sekundy .Siedziałem w kręgu ciepła pieca patrząc w iskry osypujące się do popielnika .Na płycie kuchennej piekły się talarki ziemniaków, które przegryzaliśmy smarując masłem i posypując solą .Lampa wisząca na ścianie przygasała czasem, by zaraz potem nieoczekiwanie się rozjaśnić. Wiatr hałasował za oknem.
- No to i mamy znowu zimę Pieciu – mówiła Babka
Dziadek ujął firankę , pochylił się ku oknu i trwał tak chwilę w niezdecydowaniu, czy przysłonić je ,czy też zostawić odsłonięte. Śnieg tymczasem pobielił już piwnicę i, dachy drewutni i kurnika ,tak, że tym razem nie odeszły w noc, przeciwnie, świeciły wyraźnie w coraz głębszym mroku...
- A mamy – przytaknął.- Dobrze, że mi drewno skończyli rąbać, bo też by to był teraz kłopot.
I zaczął przekładać czubkiem noża ziemniaczane plasterki, by nie poprzywierały do blachy.

-        Opowiedziałbyś Dziadziu o kamieniu –poprosiłem .Myśka jeszcze tego nie słyszała ..
Gościła wtedy u nas kuzynka z Łańcuta ,niewielkie stworzonko, takie, co to właśnie mysz nazywało myśką, wszystkiego się bało i które koniecznie zapragnąłem postraszyć .

-        Hm – chrząknął Dziadek, a Myśka widząc chyba mój krzywy uśmieszek, przezornie a niezwykle szybko wlazła na kolana Babki .

-        No, to było dawno...O, dawno... – zaczął Dziadek
-        Jeszcze przed naszym ślubem - westchnęła Babka
-        Byłem wtedy nauczycielem w Rokitnicy ,koło Żabinki ,w powiecie kobryńskim.
-        Na Polesiu – dodała Babka
-        I raz wracałem z konferencji w Kobryniu, z kolegą, też nauczycielem z innej szkoły, który miał u mnie zanocować . Wysiedliśmy z pociągu na stacji w Żabince i stamtąd pieszo ruszyliśmy do domu. Najpierw szosą, przy rzece, ale ,że noc się zaczęła robić chłodna pomyślałem o dobrze mi znanym skrócie. Skręciliśmy więc w prawo i odbijając od Osipówki ,bardziej rowu ,niż rzeczki, poszliśmy na przełaj przez podeschnięte mokradła .Gdzieś tam, prawie w ich połowie leżał polodowcowy głaz, wielkości sporej chałupy. Przestrzegano mnie zawsze przed nim. Szczególnie gospodarz, w którego obejściu mieściła się szkoła mówił, że diabeł siedzi w tym kamieniu. Że wodzi podróżnych ,że topi ich nawet w Osipówce . Śmiałem się z tych przestróg. No cóż - myślałem - ciemnota i pijaństwo rodzą takie bajdy.

-        Ho, pan każe szo pan ne werit. No haj bude i tak . Może i pan kołyś powiri. – wzdychał , co miałem za wyraźny przejaw głupoty.
-        O, bo Dziadek wierzył wtedy jeszcze niezmącenie w naukę i racjonalne wyjaśnienie wszystkiego co niewyjaśnialne – prychnęła Babka Katarzyna .
-        Przechodziłem tamtędy wiele razy, a gdy bagna podsychały jeździłem nawet rowerem - ciągnął Dziadek - i nic mi się nigdy nie przydarzało, tak że w końcu o wszystkim zapomniałem. Cień kamienia był mi nawet bardzo miły w upały, bo wypoczywałem w nim czasami  patrząc na wodę i dachy pobliskiego Strygania ,wsi tuż za rzeczką, przy której w wiekowych drzewach stał równie stary dwór. Do mojego domu był już stąd niespełna kilometr prostą ścieżką. Nie tym razem jednak. Nie w ową październikowa noc, gdy powiedziałem ze śmiechem do towarzysza podróży :

-        Wiesz, durni chłopi twierdzą , że tutaj czort siedzi ! 

I ze śmiechem plasnąłem dłonią w kamień .Władek też serdecznie się zaśmiał ,no bo czego to ludzie nie wymyślą...

Dziadek zamilkł na dłuższą chwilę. Słychać było szelest opadającego popiołu i jęk wichru. Myśka pisnęła przejmująco i zrobiła ogromne oczy, jeszcze większe niż zazwyczaj, a i mnie było jakoś nieprzyjemnie, choć dobrze znałem dalszy ciąg historii, a może właśnie dlatego ,że znałem.

-        Obydwaj, w tej samej chwili, usłyszeliśmy nagle, potężny, przejmujący śmiech, z niczym nieporównywalny – ciągnął dalej Dziadek – i jednocześnie zobaczyliśmy nad dalekim dworem światło, coś jakby wznoszącą się gwiazdę, od którego pociemniało nam raptownie w oczach. Gdy minął zawrót głowy, żaden z nas nie potrafił już wskazać kierunku dalszej drogi. Słyszeliśmy parskające w Osipówce wydry ,słyszeliśmy szczekanie psów w Stryganiu...i całą noc przeskakiwaliśmy ,tam i na powrót rów, idąc jak nam się zdawało ku szkole w Rokitnicy, a w rzeczywistości nie oddalając się nawet na parenaście metrów od głazu. I dopiero gdy się na dobre rozwidniło zorientowaliśmy się gdzie jesteśmy.
Nie mówiąc do siebie ni słowa, zawróciliśmy i okrężnie szosą dotarliśmy wreszcie do naszego mieszkania.

-        A szo, ja ne howorył panam, szo tam czort sedyt ? A pan mene ne werył - powiedział mi z wyrzutem mój gospodarz ,kiedym mu po wyspaniu się wieczorem o wszystkim opowiedział.

Odtąd zresztą słowa gospodarza z Rokitnicy, owe :
-        Ho, pan każe szo pan ne werit. No haj bude i tak . Może i pan kołyś powiri - stały się u nas powiedzeniem domowym na oznaczenie głupoty interlokutora, do którego nie docierają żadne argumenty,
Doprowadzały one potem rodzinnych ,światowo (czytaj – postępowo) nastrojonych gości
do mimowolnego zgrzytania zębami, gdy Dziadek czasem podsumowywał nimi ich bardzo uczone wywody.

Wiatr za oknem  przysłuchiwał się temu i potwierdzał.

- A pamiętasz Pieciu ,tę historię o wozakach drewna?

- Tak...Opowiadali znowu chłopi – uśmiechnął się Dziadek – że jadąc do Brześcia z drzewem...
- Kupowali drewno po tańszej cenie u siebie, a drożej sprzedawali w Brześciu – dodawała Babka.
- natrafiali w drodze na takie miejsce ,w którym chwytał się ich błąd i krążyli często przez wiele ,wiele godzin.
- Jak pojechali później, to było dobrze, ale jak wyjechali wcześniej, to akurat nocą dojeżdżali do takiej kuźni, która stała na uboczu, między dwoma wsiami. Czynnej, ale nawet kowal się jej lękał. Mówiono, że po zmroku słychać w niej było kucie, choć kowal właśnie siedział w karczmie. Tak to z nią było.
- A trzeba było jednak wyjeżdżać wcześniej, by przed konkurentami dojechać do miasta. Jednego razu pięć furmanek jeździło do rana naokoło kuźni.
-        Słysz Iwan, hudko uże Berest bude – naśladowała Babka głos rozespanego woźnicy.
-        A musi hudko – odpowiedział Dziadek i obydwoje wybuchnęli śmiechem.

Wicher śmiał się razem z nimi i klaskał dachówkami a Myśka coraz mocniej wtulała się w Babkę.

  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1575
Domyślny avatar

s.e.

03.06.2012 00:27

pytam z ciekawości, bo kiedyś mieszkałem w Łańcucie. Pięknie napisane, ostatnio "Nadberezyńcy" Czarnyszewicza bardzo przypadli mi do gustu, ale i Pana "Księga lampy naftowej" również miło się zapowiada. Podobne klimaty. Pozdrawiam
Ryszard Sziler

Ryszard Sziler

03.06.2012 07:55

Dodane przez s.e. w odpowiedzi na a ta kuzynka z Łańcuta to prawdziwa czy zmyślona ?

Prawdziwa :). Wszystko w tej całej opowieści jest prawdziwe. 
Również pozdrawiam.
Ryszard Sziler
Nazwa bloga:
Zamyślenia
Zawód:
Ryszard Sziler

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 262
Liczba wyświetleń: 677,990
Liczba komentarzy: 706

Ostatnie wpisy blogera

  • Mętna woda...
  • PRL
  • FELICJA finis

Moje ostatnie komentarze

  • "Dlaczego?" Dla mnie to oczywiste: wśród tłumu głupców zamroczonych dobrobytem gwałtownie rozprzestrzenia się lucyferyczne światło postępowców szatana (Bytu jak najbardziej osobowego (!), a nie tylko…
  • Schamieliśmy w ostatnich latach, niewyobrażalnie dla naszych dziadków i rodziców, a nawet dla nas samych sprzed dziesięciolecia zaledwie, i to głównie za sprawą naszej tak zwanej "inteligencji", tego…
  • Rzeczywiście, sam zauważyłem, że Felicja jakoś słabo się integruje, co nie znaczy, że nie próbowała, ot chociażby tutaj: "- Co za zbieg dobrych okoliczności, że spotkaliśmy się panie Nornico! –…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Antypolskość
  • Żydzi - Polacy
  • KSIĄŻKI, które warto przeczytać :

Ostatnio komentowane

  • EsaurGappa, Es. Śmierdzisz.
  • EsaurGappa, Dno to chyba słowo klucz.Wszędzie czuć jakiś obrzydliwy fetor,jakbyśmy byli utopieni w jakimś szambie.Ja także zamuliłem swój patriotyzm,aż po dziurki w nosie i wpierw chcę się z tego gówna oczyścic…
  • Es, @Horn W sedno.  Pytanie jedno tylko wisi w powietrzu: czy pańszczyźniani w koncu pójdą po rozum ... prawdę mówiac nie wiem dokąd.  Korzystajac z zasobów własnych przestrzeni między uszami…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności