Wynik wyborów prezydenckich w USA zależy, jak nigdzie indziej, od stanu gospodarki i od koniunktury ekonomicznej. Od tego czy owa koniunktura sie poprawia czy nie oraz od tego, co w sprawie ożywienia gospodarczego i nowych miejsc pracy robi (lub nie robi) urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych. Tak po prostu jest.
Juz dość dawno amerykańscy analitycy sformułowali tezę, że jeśli Obama chce otrzymać reelekcję, to w Ameryce musi przybywać co najmniej 150 tysięcy miejsc pracy miesięcznie.
No i w tym roku szło jak z płatka. Przez pierwsze trzy miesiące szło jak z płatka: od stycznia do marca włącznie przybywało w USA 200 tysięcy nowych miejsc pracy miesiąc w miesiąc. Ale kwiecień przyniósł katastrofalny spadek ofert pracy. Przybyło zaledwie 114 tysięcy nowych stanowisk pracy. Jeżeli ta tendencja utrzyma się, oznaczać to będzie, że szanse Barracka Husseina Obamy znacząco spadną na rzecz kandydata Republikanów. Są jednak analizy wskazujące, że nieoceniony Bernanke, szef odpowiednika amerykańskiego Banku Centralnego (jednak z nominacji Obamy) będzie tak chciał rozegrać przedwyborczą jesień, aby przynieść sztuczne ożywienie gospodarcze w ostatnich miesiącach przed listopadowymi wyborami prezydenckimi.
Na razie jednak winda dla Demokratów poszła w dół.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1702
Życzę światu nowego przywódcy amerykankiego mocarstwa, który nie będzie klęczał przed Rosją .Ta postawa Baraka rozzuchwaliła Putina , który grozi otwarcie wojną .
Nie uronie ani jednej lzy, gdy odejdzie.
Jego polityka uleglosci wobec Rosji jest niebezpieczna dla swiata, przede wszystkim dla nas.
Jego zapewnienia o tym, ze jestesmy jednym z najwazniejszych sojusznikow USA to puste slowa.
Jego decyzje pokazuja, jak malo jestesmy znaczacy dla Ameryki i jej prezydenta. Posunal sie nawet do wbicia nam noza w plecy, akurat w rocznice napadu Moskali na Polske.
Jestesmy wazni tylko wtedy, gdy krew Polakow jest potrzebna Ameryce.
Niech juz lepiej odejdzie.