Moje rady na kryzys

Kryzys, który ogarnia cały świat, nie przypomina niczego, co miało miejsce wcześniej. Jest skutkiem odejścia najbardziej rozwiniętych gospodarek od realnych wartości i zastąpienia prawdziwego kapitału pustymi walorami. Pewnie mniej niż co setny obywatel naszego kraju zna pojęcie „derywat”. A owe derywaty, czyli papiery wartościowe, będące pochodną drugiej czy trzeciej generacji realnych dóbr, stanowiły na rynku wartość większą niż roczne dochody z ropy, gazu i złota całego świata. Tak jak w sposób nieuzasadniony wzbogaciły wiele banków i instytucji finansowych, tak teraz nagle je uśmierciły. Zniszczenie ogromnego kapitału, jakie ostatnio miało miejsce na rynkach finansowych, nie może się odbyć bez prawdziwej masakry dokonanej w gospodarce realnej. Nie pomogą żadne zaklęcia, że to, co dzieje się wokół Polski, nas nie dotyczy. Nie pomogą obietnice wspólnego działania polityków (choć dobrze, że takie są) ani nawet magia strefy euro. Kryzys nas dopadnie i mamy na to dzisiaj bardzo niewielki wpływ. Oberwiemy mocniej niż USA czy Europa Zachodnia, bo jesteśmy biedniejsi i, co gorsza, nie posiadamy zbyt wiele własnego potencjału gospodarczego. Możemy jednak ten kryzys złagodzić. Jak to zrobić? Przede wszystkim pomoc nie może być kierowana do banków i instytucji finansowych. Trzeba pamiętać, że są to głównie spółki córki firm zagranicznych, mających o wiele większe potrzeby niż możliwości całego państwa polskiego. Pomoc należy kierować przede wszystkim do tych nabywców nieruchomości i pozostałych kredytobiorców, którzy w wyniku zawalenia się wartości złotówki wpadli w pułapkę kredytową. Rynek należy ożywić programem mikrokredytów, skierowanych bezpośrednio do przedsiębiorstw. Banki mogą być najwyżej dystrybutorem pieniędzy podatników, a nie ich beneficjentem. Dystrybucję pomocy rządowej powinniśmy powierzać tym bankom i instytucjom finansowym, które gwarantują utrzymanie posiadanych funduszy w Polsce. Należy podjąć starania, by odbudować polski potencjał gospodarczy. Dobrym przykładem może być tutaj rozwój własnego przemysłu wydobycia gazu. Musimy, zapobiegając przypadkom skrajnej biedy, nastawić się na cięższą pracę za mniejsze dochody. W miarę możliwości zwiększajmy konkurencyjność polskiej gospodarki. Czekają nas krew, pot i łzy, a na końcu światełko w tunelu.

Zniszczenie ogromnego kapitału, jakie ostatnio miało miejsce na rynkach finansowych, nie może się odbyć bez prawdziwej masakry dokonanej w gospodarce realnej. Nie pomogą żadne zaklęcia, że to, co dzieje się wokół Polski, nas nie dotyczy