Wspólny pieniądz wymaga wspólnej polityki

1. Pod takim właśnie tytułem ukazał się artykuł w ostatnim wydaniu niemieckiego tygodnika Der Spiegel.Tekst ten poprzedzał wtorkowe posiedzenie w Brukseli ministrów finansów krajów członkowskich UE, które zajmowało się oceną przesłanych do Komisji Europejskiej programów konwergencji. Autorzy artykułu analizując obecną sytuację finansowa i gospodarczą takich krajów jak Grecja,Hiszpania,Portugalia, Irlandia, a nawet Włochy przypominają stanowisko niektórych ekonomistów z lat 90-tych poprzedniego stulecia, którzy przestrzegali przed prowadzeniem wspólnej waluty.

Twierdzili oni,że różnice w poziomie rozwoju pomiędzy poszczególnymi krajami Unii są za duże, a politycy za słabi, żeby prowadzić rygorystyczną politykę finansową w poszczególnych krajach członkowskich. Te dwie przyczyny miały utrudniać funkcjonowanie wspólnego pieniądza. Jeden z nich niemiecki profesor ekonomii Wilhelm Hankel sugerował nawet,żeby przyszłą walutę nazwać nie „euro” ale „ikar”.Wróżył wspólnej walucie taki sam los jaki spotkał owego greckiego bohatera, który swe marzenia o lataniu przypłacił życiem.

Teraz ówczesne zastrzeżenia ekonomistów są przypominane z całą siłą a coraz większa liczba ekonomistów zwraca uwagę,że dla spójności strefy euro i funkcjonowania wspólnej waluty nie wystarczy tylko kontrola stanu finansów publicznych krajów członkowskich. Potrzebna jest koordynacja polityki finansowej i gospodarczej a także poprawa konkurencyjności poszczególnych krajów.

Ta ostatnia ulega znacznemu obniżeniu szczególnie w biedniejszych krajach strefy euro,które po wprowadzeniu tej waluty zaczęły żyć na kredyt ze względu na znaczne obniżenie stóp procentowych w stosunku do dotychczas obowiązujących.

2. Kraje strefy euro, muszą więc zrezygnować z jeszcze jednego obszaru swojej narodowej suwerenności i prowadzić nie tylko wspólną politykę finansową ale także wspólną politykę gospodarczą. Bez tego będą dryfować w różnych kierunkach, te bardziej konkurencyjne i mniej zadłużone będą kumulować nadwyżki (Niemcy, Francja,Holandia,Finlandia) te mniej konkurencyjne i bardziej zadłużone (Grecja,Hiszpania,Portugalia,Irlandia,Włochy) będą pogłębiać deficyty zarówno handlowe jak i finansów publicznych.

Stąd już w tej chwili Komisja Europejska formułuje wobec krajów strefy euro zalecenia,które daleko wykraczają poza sferę polityki monetarnej i budżetowej. Grecja dostała zalecenia obniżenia tylko w 2010roku obniżenia deficytu finansów publicznych aż o 4% PKB co wymaga podniesienia podatków (stawek VAT,podatku od samochodów, akcyzy od energii) a także wyraźnego obniżenia wydatków budżetowych poprzez redukcję zatrudnienia w sferze budżetowej a nawet redukcję płac.

Hiszpania, Portugalia i Irlandia także mają zwiększyć dochody budżetowe poprzez podwyżki podatków i zmniejszyć wydatki poprzez redukcję płac w sferze budżetowej,a Hiszpania dodatkowo przebudować swoja gospodarkę aby zmniejszyć w niej znaczenie sektora budowlanego i zwiększyć rolę sektorów o większej produktywności.

Zalecenia otrzymały także Włochy i Francja . Oba kraje mają wprowadzić pakiet oszczędności budżetowych ale także uelastycznić swoje rynki pracy. Dodatkowo Francja ma odzyskać kontrolę nad kosztami swojego systemu socjalnego.

Także Niemcy ze względu na utrzymującą się wysoka nadwyżkę handlową maja zwiększyć popyt wewnętrzny,zwiększyć inwestycje w infrastrukturę a także poprawić konkurencyjność sektora usług.

3. Jak wynika z powyższego już w tej chwili mimo braku uregulowań prawnych Komisja Europejska wydaje krajom członkowskim zalecenia,które daleko wykraczają poza koordynację polityki monetarnej i budżetowej.

Co więcej w związku z zagrożeniami dla funkcjonowania euro spowodowanymi tym co dzieje się z finansami publicznymi Grecji, postępowanie Komisji Europejskiej wobec tego kraju uległo takiemu zradykalizowaniu (np. co miesięczna kontrola postępów w realizacji programu oszczędnościowego przyjętego przez grecki rząd, ani rząd ani Parlament nie mają prawa uchwalenia dodatkowych wydatków budżetowych bez zgody KE),że już w tej chwili ten kraj strefy euro stał się czymś w rodzaju unijnego protektoratu.

Jednocześnie mnożą się wypowiedzi szczególnie polityków niemieckich (minister finansów Niemiec czy szef niemieckiego banku centralnego),że kraje strefy euro nie udzielą bezpośredniej pomocy Grecji i ten kraj musi sobie poradzić sam ze swoimi problemami finansowymi i gospodarczymi.

4.Ponieważ w polskiej debacie publicznej jej uczestnicy licytują się wręcz kto z nich wymieni wcześniejszą datę przyjęcia naszego kraju do strefy euro i nie zastanawiają się nad funkcjonowaniem wspólnej waluty i jej skutkami szczególnie dla gospodarek peryferyjnych krajów UE to lektura artykułu w Der Spiegel powinna ich skłaniać do refleksji w tej sprawie.

Z jednej strony kraje strefy euro ze względu na poważne problemy wewnątrz strefy jak sądzę przynajmniej przez parę najbliższych lat nie będą zainteresowane przyjmowaniem nowych członków ( np. będą wymagały skrupulatnego spełniania kryteriów i to w dłuższym czasie), z drugiej powinniśmy obserwować jak szybko z kryzysu będą wychodziły kraje biedniejsze posługując się wspólną walutą.

Istnieje poważna obawa,że będzie się to dokonywało bardzo powoli i przy wysokich kosztach społecznych odzwierciedlanych przez bardzo wysokie bezrobocie i spadek płac realnych, co nie wydaje się szczególnie atrakcyjną perspektywą dla takiego kraju na dorobku jak Polska. 

Także nieuchronny obowiązek koordynacji polityki gospodarczej jaki zostanie pewnie nałożony na kraje strefy euro oznacza,że nie będzie można prowadzić na przykład własnej polityki podatkowej jednego z ostatnich instrumentów jakie pozostały rządom krajów członkowskich do stymulowania gospodarki.

Wszystko to skłania raczej do ostrożności w deklaracjach co do daty naszego członkostwa naszego kraju w strefie euro. Celem bowiem powinno być utrzymanie wysokiego poziomu rozwoju naszego kraju a to jest i będzie w najbliższych latach możliwe tylko przy zachowaniu własnego pieniądza.

Pod takim właśnie tytułem ukazał się artykuł w ostatnim wydaniu niemieckiego tygodnika Der Spiegel.