Ważne i [nie dość] odważne

Dwanaście albo i więcej lat temu w dużej sali ŻIH-u (Żydowski Instytut Historyczny) cisnęły się dziesiątki słuchaczy na wykładzie prof. Feliksa Tycha, zatytułowanym sensacyjnie „Żydokomuna”. Prof. Tych, historyk, ówczesny (albo wkrótce potem) dyrektor ŻIH opowiadał o pewnym nurcie w ostatnich dwustu latach w myśli i praktyce żydowskiej diaspory. Jego rozważania koncentrowały się na lewicowych w dzisiejszym XX-wiecznym rozumieniu skłonnościach Żydów, prześladowanych i wykluczanych, a często mordowanych w diasporze, pod płaszczykiem wymyślnych uzasadnień filozoficznych o ich „naturze”, spisku itd. Żydzi wg prof. Tycha byli naturalnymi lewicowcami, wiecznie wyobcowani i przepędzani, dążyli do kraju swych marzeń, większej wolności osobistej, tęsknili za wolnością słowa i innymi prawami człowieka, skłonni byli też do przyjmowania i tworzenia rozmaitych nowinek ideologicznych, które miały ich prowadzić do spełnienia tych pragnień. Marzyli o ojczyźnie wszystkich ludzi, „państwie robotników i chłopów” i o sprawiedliwości społecznej, co nie zawsze podobało się przywiązanym do swoich narodowości i państw gospodarzom.
Wykład prof. Tych skończył na osobach pochodzenia żydowskiego, zaangażowanych w budowanie w Polsce tzw. demokracji ludowej. W  praktyce oznaczało to zdominowanie przez nie – opowiadał prof. Tych – kulturalne i medialne kraju, a w latach stalinowskich czynny udział w organizowaniu prześladowań „klas ustępujących” i przeszkadzających w instalowaniu u nas komunizmu sowieckiego, i często osobisty udział w zbrodniach podczas śledztw i sądów.  Jak zakończył, problem polega na tym, że to już w ogóle nie byli Żydzi, ani pod względem religijnym, ani identyfikacji ze swym narodem, ani tym bardziej z Izraelem, który już był żydowskim państwem. W dzisiejszych czasach każdy sam się określa, siebie i swoją narodowość. Kto chce, jest Polakiem lub Żydem, a jak nie chce, to nim nie jest. Co więcej, mówił prof. Tych, jakiś czas można być Polakiem, Żydem, Chińczykiem, a potem zmienić zdanie i stać się np. Niemcem, Amerykaninem, Argentyńczykiem. Ich winy obarczają ich osobiście, a zresztą żaden naród nie odpowiada za to, co kiedyś zrobili jego członkowie. Polacy, obecni na wykładzie, przyjęli tę koncepcję z niedowierzaniem, i chyba z niezrozumieniem: jak to, można więc być i zarazem nie być Żydem?
Na 3,5 mln zamieszkałych w Polsce przed wojną Żydów 30 tys. należało do Komunistycznej Partii Polski, nieco więcej do lewicowego Bundu, podobnie do syjonistów. Z terenów polskich przeżyli II wojnę światową i Holocaust głównie (ale nie tylko!) komuniści, którzy schronili się przed Niemcami w głębi ZSRR. Zginęli religijni Żydzi o różnych obliczach politycznych.
Prof. Tych w kilka lat później obwoził po Polsce Grossa z jego wykładami po którejś z książek. Gross nie unikał w nich uogólnień na temat win polskich.
Przypomniał mi się ten wykład, gdy przeglądałam impresję prof. Włodzimierza Pańkowa, socjologa (http://wpankow.salon24.pl/3992...), i recenzję Rafała Ziemkiewicza („UważamRze” nr 12/2012) na temat książki Pawła Śpiewaka „Żydokomuna. Interpretacje historyczne”. Książki „wysokiego ryzyka”, jak określił to Ziemkiewicz.
Prof. Pańków  krótko podsumował dzieło Śpiewaka, którego nie czytał dokładnie: „nie polecam też go nikomu uczciwemu, chyba, że chce poznać dobry przykład półprawdy i manipulacji.” Zabrakło mu w nim rzetelnej analizy historycznej zjawiska współpracy żydowskich mieszkańców Polski przedwrześniowej z okupantem sowieckim, świetnie i wyczerpująco źródłowo opisanej w książce Thymoty'ego Snydera pt. „Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem i Stalinem”; Pańków poleca ją każdemu, kto szuka prawdy o stosunkach żydowsko-polskich, żydowsko-słowiańskich, żydowsko-bałtyjskich itp.
Inaczej Ziemkiewicz. Ten książkę przeczytał i szeroko opisał. Określił ją jako „odważną i ważną”, pierwszą, choć niepełną próbę rozliczenia środowiska dzieci i wnuków stalinistów z problemem współpracy swych ojców i dziadków ze stalinizmem (choć sam Śpiewak do tej grupy się nie zalicza). Bo naprawdę ważne jest to, co jest dziś. Oto fragmenty:
„Istnieje dość zwarta postinteligencka formacja, która odziedziczyła po czasach PRL znacząca pozycję w elicie państwa (...). Formacja, niestety, cementowana przede wszystkim charakterystycznymi dla niej traumami. Niemogąca się wyzwolić z opisanych przez Śpiewaka socjologicznych uwarunkowań: kompleksu wykorzenienia z własnej, potężnej tradycji (...), poczucia krzywd doznanych, sądzę jednak, wyrzutów sumienia za krzywdy wyrządzone.” Ta elita wzięła na siebie obowiązek „przeprowadzenia Polaków do nowoczesnej, kosmopolitycznej Nowej Wspaniałej Europy, a w ramach tego obowiązku udzieliła sobie prawa do stosowania na przeprowadzanych rozmaitych zabiegów socjotechnicznych, wiodących do coraz bardziej ordynarnej amoralnej manipulacji.”
A Polacy łykają ją jak indyk orzechy na Boże Narodzenie, w obronie doszukując się żydowskiego spisku, bankierów żydowskich, tworząc beznadziejne „listy Żydów” itp.
„A jednocześnie – pisze dalej Ziemkiewicz – dziedziczy owa formacja ów wielki strach, o którym tak wiele mówi i tak często pisze Śpiewak. Nawet panując nad wielkim obszarem polskiego życia publicznego, reglamentując sukcesy w sztuce i nauce, decydując o nagrodach, recenzjach, lukratywnych posadach i wyjazdach zagranicznych, ani na chwilę nie potrafiła się ona wyzwolić z mentalnej sytuacji osaczenia. (...) Każdy przejaw odradzania się polskiej dumy, niekoncesjonowanego przez salony patriotyzmu, każde wezwanie do kierowania się interesem narodowym wprawia ją w histerie i podrywa do uderzenia prewencyjnego.” Boją się antysemityzmu. Jak zdefiniować antysemitę, skoro nie da powiedzieć, kiedy jest się Żydem? Sartre napisał, że antysemitą jest każdy, kto choćby użyje słowa „Żyd”.
Ziemkiewiczowi też brakuje u Śpiewaka analizy historycznej. „Nie można nazywać `dyskusją` medialnych kampanii, w których z zasady odmawia się szukania przyczyn historycznych zjawisk, upatrując w takim poszukiwaniu chęci zrelatywizowania win (...), narracji burzącej z góry przyjęty porządek <<żydowskich cierpień i polskich win>>.”
Ziemkiewicz marzy o książce, która opisałaby losy tej grupy po 1968 roku, na którym kończy Śpiewak. Jest taka książka – „Życie przecięte” Joanny Wiszniewicz, dofinansowana również przez ŻIH, opisująca losy 40 osób pochodzenia żydowskiego, głownie z elity; większość wyemigrowała,  3 czy 4 zostały w Polsce.  Można się z niej naprawdę wiele dowiedzieć, jak to było dalej, i jest do dziś.
W pewnej rozmowie ze znanym politykiem, w której uczestniczyło kilka osób, jak zwykle wyrzekających na Żydów, usłyszałam: „Przestańcie już z tymi Żydami. Trzeba szukać w Wydziale Polskim NKWD w latach 30-tych. Tylko tam. I patrzeć, co robią dzieci i wnuki.”

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika HENRY

20-03-2012 [10:37] - HENRY (niezweryfikowany) | Link:

Odważnie i nazywając rzeczy po imieniu to pisze Stanisław Michalkiewicz. Krzywdy polskie, winy żydowskie ;-)