Powołanie nowego rządu odsunęło w cień nieudolną polską prezydencję. Oto, jak można ją podsumować po niemal pięciu miesiącach jej funkcjonowania (?).
Polskie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej dobiega końca. Zapewne nikt go nie zapamięta. Polska nie wyszła z żadną oryginalną inicjatywą, powtarzając jedynie to, co od dawna było już częścią agendy UE. Nasza prezydencja ograniczyła się do administrowania Unią Europejską, a nie zarządzania nią. Polska nawet nie próbowała być liderem czy jednym z liderów Unii. W rzeczywistości Warszawa automatycznie akceptowała wszystkie pomysły Berlina czy Paryża (lub: Berlina i Paryża), nawet nie starając się na nie wpływać. Polska prezydencja była bierna, pasywna, wręcz wycofana. Nawet najwięksi chwalcy szefa rządu RP, nie mogą powiedzieć, że przez te pół roku Donald Tusk starał się zostać europejskim mężem stanu czy choćby liderem europejskiej opinii publicznej. Jednocześnie jestem pewny, że nasza prezydencja w Radzie UE będzie… chwalona. Dlaczego? Bo dla innych krajów członkowskich Unia przywykła do tego, że każde państwo wykorzystuje prezydencję do narzucenia de facto własnych interesów. Było rzeczą wielce sympatyczną, że Rzeczypospolita zrezygnowała z tej praktyki. Ta prezydencja Polski niewalczącej o własne interesy była dla naszych bliższych i dalszych sąsiadów lekka, łatwa i przyjemna. Dlatego też po 1 stycznia 2012 dostaniemy z pewnością laurki, inaczej niż choćby niegdyś Wielka Brytania czy Hiszpania, a ostatnio Węgry – a więc kraje uparcie walczące o własne interesy.
Nie uważam, aby w ciągu najbliższego miesiąca polska prezydencja zdołała coś przeprowadzić, skoro nie udało się jej to w poprzednich pięciu miesiącach… To, że w sprawie kryzysu nasza prezydencja była kompletnie bierna i przyglądała się temu, co robią Niemcy i Francja, świadczy o tym, że nasze państwo było poza głównym nurtem wydarzeń w polityce europejskiej. Byliśmy poza „mainstreamem”, choć formalnie w teorii przynajmniej przez pół roku byliśmy jego częścią…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1998
ze była to prezydencja niezwykle droga.Bączki,jakieś panele,konferencje przy pustych salach, koncerty,uporczywe Breslau zamiast Wrocławia,amatorszczyzna grubo posmarowana wazeliną.Jak widać poklepywanie Tuska po plecach trochę za drogo wychodzi w przeliczeniu na centymetr kwadratowy tych cennych pleców.