Nie wierzyli, że zdążę i już przebukowali mnie na samolot na następny dzień o świcie. Moje miejsce dali już komuś innemu, ja czekam, inni za mną wchodzą, obsługa uporczywie dzwoni. W końcu jednak wpuszczają mnie do samolotu. Okazuje się, że jest podwójny boarding i jakiś nieszczęśnik stoi zamiast siedzieć. W końcu znajdują mu miejsce. To nie koniec tej historii. Samolot startuje do Warszawy i ... psuje się w powietrzu. Na szczęście wracamy do Amsterdamu bezpiecznie. Następny samolot też się pusje... Zmieniamy trzeci raz gate i idziemy do trzeciego samolotu. Jest po północy i wciąż czekamy na start. Jak dobrze pójdzie przed 3 rano bedziemy w stolicy. Słowem: dzień jak codzień. Prawie... Jeden dzień z życia Ryszarda Henrykowicza...
Parę godzin z życia europosła. Po zakończeniu sesji PE, ostatniej w tym roku wyruszam ze Strasburga do Polski. Najpierw samolot do Amsterdamu. Jest spóźniony. Na holenderskim lotnisku gonitwa, aby złapać samolot do Warszawy. Gate już zamknięty, choć... nie jestem wcale ostatni.