Rozbijanie prawicy

Kto tego nie rozumie -nic nie rozumie. Kto dziś toczy publicznie, poprzez zwykle nieprzychylne prawicy media, spory wewnętrzne -tylko prawicę osłabia i ją destruuje. I to obojetnie, jakie kto ma intencje-bo nimi, jak wiadomo, piekło jest wybrukowane. W polityce bowiem szczególnie (choć w prywatnym życiu też...) od intencji ważniejsze i to o wiele są konkrety, działania, ich skutki.                                              W polityce trzeba uważać, aby nie dać sobą manipulować ani  nie dać się w nic "wrobić". Mam takie wrażenie, że niektórzy prawicowi politycy, zakochani w swoim obrazie medialnym i z mediów nie wychodzący, którzy załatwiali swoje wewnątrz-PiS-owskie porachunki publicznie dali się po prostu wykorzystać w grze przeciw polskiej prawicy (centroprawicy). Nieświadomie. A może po części świadomie. Jeśli tak to znaczy, że własną prywatę przełożyli nad dobro całej drużyny, środowiska, formacji. Podzielą zapewne los Marka Jurka i Ludwika Dorna, którzy po opuszczeniu PiS zmarginalizowali się całkowicie. I nikt specjalnie za nimi nie zapłakał... Taki też los bedzie tych pań i panów, którzy dziś opuszczają i czy chcą opuścić Prawo i Sprawiedliwość.

Prawicowi wyborcy są mądrzejsi, generalnie, od prawicowych polityków. Wiedzą, że polskiej prawicy -poza programem, PR-em, wizerunkiem i uśmiechniętymi (koniecznie, a jakże!) politykami -potrzeba najzwyklejszej w swiecie jedności. Wyborcy prawicy -czyli dziś wyborcy PiS- pamiętają okres lat 90 i początku tego wieku, gdy rozbita, podzielona, skłócona prawica, prawica skoncentrowana na wewnętrznych kłótniach dwukrotnie oddała lewicy władzę niejako na tacy.