Bardzo żałuję, że wywiad Sikorskiego był w radiu, a nie w telewizji, bo chciałbym zobaczyć, jak wymawiając nazwisko szefa dyplomacji wielkiej Rosji, szef dyplomacji małej Polski (małej - na własne życzenie…) wykonuje głęboki, uniżony ukłon. O mój Boże, Wasza Dostojność raczył przyjechać!
Ten język, tak bardzo ostry u Sikorskiego, gdy chodzi o walenie w opozycję, czyli w PiS (a więc w partię, dzięki której był ministrem obrony narodowej oraz senatorem) - wszyscy pamiętamy słynne "dorzynanie watahy" w jego wykonaniu - jest tak mięciutki, tak grzeczniutki, tak przymilający się (i to bez wazeliny…), gdy mówi o Rosji i wysokich urzędnikach tego państwa. Ta asymetria jest porażająca.
Dzieje Polski to również historia tych, którzy na własne życzenie widzieli tylko tyle, co zobaczyli, uderzając czołem o ziemię. Jak minister Sikorski czuje się w tym towarzystwie, do którego właśnie, zdaje się, dołączył?
(Tekst ukaże się w najbliższym numerze "Warszawskiej Gazety")
Niezastąpiony (niestety!) minister spraw zagranicznych w rządzie Donka Tuska, Radek Sikorski, w kolejnym napadzie rozbrajającej szczerości, tym razem za pośrednictwem Polskiego Radia, Program 3, oświadczył ni mniej, ni więcej tylko, że jego rosyjski partner, szef MSZ Federacji Rosyjskiej Siergiej Ławrow, występując na dorocznym spotkaniu polskich ambasadorów, "zrobił nam uprzejmość"!!!