Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Książki cenne i ciekawe
Wysłane przez Teresa Bochwic w 09-01-2013 [19:46]
Nie po raz pierwszy piszę o wybitnych dziełach prof. Anny Pawełczyńskiej, socjolog. Ta protektorka m.in.prof. Piotra Glińskiego obchodziła w kwietniu 2012 90-lecie. Przez ostatnie 10 lat napisała 6 książek, z których jedna otrzymała wyróżnienie w Nagrodzie im. Józefa Mackiewicza, a część ma kolejne wydania. Każda z tych książek to zupełnie wyjątkowe podjęcie któregoś z aktualnych tematów współczesności. Niedługo wyjdą wspomnienia prof. Pawełczyńskiej, czeka nas niezwykła uczta intelektualna. Poza wybitnym intelektem i umiejętnością budowania teorii naukowych, prof. Pawełczyńska jest praktyczną kobietą, osobą, która rozumie uczucia innych ludzi i rozumie wymagania życia codziennego. To rzadkie połączenie.
Poniżej drukuję fragmenty recenzji Józefa Darskiego z „Gazety Polskiej” z 12 grudnia 2012, a także ze strony http://jozefdarski.pl/7162-pol..., gdzie znajduje się pełny tekst.
Józef Darski
W XIX w. polska inteligencja Podola skupiała się w Żytomierzu, centrum kultury, rozrywek i oświaty. Był to tak silny ośrodek, że mieszkający tu Polacy utracili poczucie, że są w carskiej Rosji. Polacy życie spędzali w wyłącznie w polskim otoczeniu, spotykali się w polskich kawiarniach, leczyli się u polskich lekarzy, interesy załatwiali u polskich notariuszy, a sprawy sądowe u polskich adwokatów. Tradycja trwała, jedyna styczność z zaborcą miała miejsce w szkołach i urzędach państwowych.
W praktyce wszystkie podolskie rodziny szlacheckie były ze sobą spokrewnione lub spowinowacone, gdyż nie zawierano związków poza własnym środowiskiem. Polacy żyli we własnym świecie. Małżeństwo z Rosjanami uważano za mezalians. Taki krok mógł powodować nawet zerwanie z rodziną. Pradziadek Hugo Ruszczyc tak zbudował siedzibę w 1880 roku, żeby Kancelaria miała osobne wejście i była izolowana od reszty dworu. Bywali w niej bowiem rosyjscy urzędnicy. Polskie ziemiaństwo troszczyło się by "nie
narażać rodziny, a zwłaszcza kobiet na przykrość takiego spotkania".
Stosunków towarzyskich z Rosjanami nie utrzymywano z zasady, dlatego osiedlenie się w pobliżu rosyjskiego pułkownika, uważane było za dolegliwość, gdyż "rodzina musiała się spotykać" po sąsiedzku z Rosjanami, czyli okupantami.
Koni żal", uzupełnienie "Kresowego świata", opowiada o losach krewnych dziadków Kazimierza i Wandy Dyakowskich. Losy tej rodziny są symboliczne dla polskiej szlachty na Podolu. W 1917 roku mieli uciekać przed bolszewikami, jednak dotarli tylko do Żytomierza. Kazimierz ukrywał się, później pracował jako palacz i w 1921 roku został jako zakładnik został aresztowany i 1,5 roku późnej wymieniony na bolszewików, zaś jego żonie Wandzie z dziećmi udało się uciec przez zieloną granicę dopiero w 1923
roku. Kazimierz podjął pracę W Smordwie pod Dubnem na Wołyniu w stadninie Aleksandra Ledówchowskiego i w 17 września po raz drugi uciekał przed bolszewikami. Reszta rodziny dotarła tylko do Równego i Łucka, gdzie przetrwała I okupację sowiecką, dzięki jednoczesnemu zameldowaniu we Lwowie. W okresie wywózek zmieniali miasta. W 1941 roku rodzina połączyła się ale w lipcu 1944 roku musiała po raz trzeci uciekać przed bolszewikami.
Poniższe książki prof. Pawełczyńskiej można nabyć:
Anna Pawełczyńska, Koniec kresowego świata, Wydanie III, Lublin 2012; Koni żal, Wydanie II, Lublin 2012 – do nabycia przez internet pod adresem: http://bookshop.freepl.info/ mail: contact@freepl.info tel. (48) 519-353-511
O pozostałych info z prawej strony bloga.
Komentarze
09-01-2013 [20:44] - Marcin Gugulski | Link: Korekta
Bardzo dziękuję za interesujące wprowadzenie do wartościowej lektury, ale z małą poprawką: prof. Anna Pawełczyńska chyba była promotorką (a nie: protektorką) prof. Piotra Glińskiego.
09-01-2013 [21:28] - Teresa Bochwic | Link: W każdym razie nie była
W każdym razie nie była promotorką jego doktoratu, o ile wiem, ale moze, sprawdzę. Na wszelki wypadek napisałam protektorką. Wysłala go do USA na stypendium w tzw. swoim czasie, torując mu karierę na wysokim poziomie.
10-01-2013 [08:39] - Marcin Gugulski | Link: @
Dziękuję. Nie twierdziłem, że była promotorką (dlatego użyłem słówka: może), ale wyraz "protektorka" zabrzmiał mi jakoś dziwnie - zapewne przez jedynie fonetyczne skojarzenie ze słowem "protekcja".