Stado oszalałych bizonów pędzi w stronę skalnego urwiska

Pędzi na skręcenie karku, na zdruzgotanie kości! Szaleństwo współczesnego świata sięga zenitu. Ogromne masy ludzkie kompletnie zatraciły bowiem zdrowy rozsądek. Całe społeczności i wysoko cywilizowane państwa ustanawiają prawa, które zaprzeczają wszelkim zdrowym normom i zasadom. Od ponad 100 lat wiemy doskonale, iż ostateczna walka między Panem a szatanem, rozegra się właśnie o rodzinę. A pomimo tych b. wyraźnych ostrzeżeń i znaków, choćby z Fatimy, demoniczna pycha zdaje się zakrólowała już w Ameryce Północnej i w samej Europie. To wszystko ma swoje korzenie w rewolucji nihilistycznej roku 1968, a rośnie i rozwija się błyskawicznym tempie, właściwie od chwili śmierci św. Jana Pawła II w roku 2005.
Jeszcze przez siedem lat skuteczny opór tej cywilizacji wszechobecnego kłamstwa i śmierci, stawiał odważnie i realnie papież Benedykt XVI, lecz z chwilą jego abdykacji 28 lutego 2013 r. proces ten nabrał monstrualnych rozmiarów. Za pontyfikatu papieża Franciszka ludzie zachowują się jak oszalałe stado bizonów (buffalo), gnane niszczycielskim wiatrem demonicznej gender, prosto nad stromą przepaść, gdzie na końcu nie będzie ni miejsca, ni sił, ni czasu, by się zatrzymać. Końcem tego pędu będzie zatem gwałtowna śmierć albowiem zapłatą za grzech jest śmierć. Nie ma tu bowiem żadnego opamiętania pędzących, nie ma zatrzymania, nie ma nawrócenia.

 
Poliamoria to jeszcze jedna głowa bestii z czeluści           

 
            Czarna, cuchnąca otchłań piekieł ogarnia coraz to nowe dziedziny naszego życia i niszczy niczym szalona rzeka wszystko, co napotyka na swojej drodze. Obecnie nie ma właściwie dnia, byśmy nie byli szokowani kolejnymi, absurdalnymi pomysłami demonicznej ideologii gender, nadto wprowadzanymi nachalnie niemal natychmiast w życie. Kolejny krok w tej założonej programowo destrukcji rodziny, to legalizowanie związków partnerskich, już nie tylko dla par.
Otóż w mieście Cambridge w stanie Massachusetts USA, radni na nowo zdefiniowali pojęcie „związków partnerskich” w taki sposób by obejmowały one nie tylko konkubinaty hetero- lub homoseksualne, ale także związki złożone z więcej niż dwóch osób. Znaczy to nie mniej nie więcej, że zapewniając im zrazem takie same prawa jak małżeństwom, de facto zalegalizowali poliamorię! Podczas dyskusji nad legalizacją poliamorii prawniczka Kimberly Rhoten, doktorantka na Uniwersytecie Bostońskim przekonywała, że około 20 proc. wszystkich Amerykanów w ciągu swojego życia uczestniczyło: „w jakiejś formie dobrowolnego niemonogamicznego związku”.
Zgodnie z regulacją do „związku poliamorycznego” można dopisywać kolejnych partnerów. Ponadto każda osoba pozostająca w związku może dobrowolnie go opuścić, składając stosowane oświadczenie w urzędzie stanu cywilnego. Co pół roku od „wyjścia” z danego związku można składać deklaracje wejścia w kolejne związki.
Zmiany prawne w Cambridge radni opracowali z udziałem Polyamory Legal Advocacy Coalition, która została stworzona wraz z Harvard Law School LGBTQ + Advocacy Clinic. Wspiera ją jak zwykle Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne.
            Jak widać, dziś bzykanie się dwóch facetów, czy babek, albo przewartościowanie swojego ja dla przykładu do poziomu pieska, czy kunia, to już dla niektórych za mało, to nudne, to już nie trendi, teraz czas na inne nowości. Teraz trendi ma być właśnie „Poliamoria”. A cóż to za nowe dziwadło, ktoś zapyta?! Określana mianem szczególnej „orientacji seksualnej”,  sprowadza się do tego, że dana osoba żyje jednocześnie w kilku relacjach seksualnych, a „partnerzy” z tych związków o tym wiedzą i to akceptują. Zgroza! Szok! Ale to właśnie czasy w których przyszło nam żyć i będą coraz to nowi ludze, którym to się będzie b. podobać. Nasz upadek cywilizacyjny jest już niestety faktem i jako taki zapisze się na kartach historii.
Samo pojęcie „Poliamoria” pojawiło się w pamiętnych, przełomowych latach 60. zeszłego wieku, jako nazwa związku niemonogamicznego opisanego w powieści Roberta Heinleina (1961) Stranger in a Strange Land. Według Wikipedii, w USA w 2009 roku zanotowano ponad pół miliona tego typu związków.
            Obecnie miasto Cambridge w Massachusetts jest drugim w stanie, po Sommerville, które legalnie uznało poliamorię. Rada Miasta Cambridge zagłosowała8 marca 2021 r.  za zmianą definicji „związków partnerskich” – wcześniej określanych jako związek dwóch niezamężnych osób mieszkających ze sobą – na związek „dwóch lub więcej osób” nie mających więzów krwi, które: „pozostają w relacji wzajemnego wsparcia, troski i zaangażowania oraz zamierzają pozostać w takim związku” i „uważają się za rodzinę”.
Co więcej, usunięto nawet wymóg mieszkania razem. Członkowie poliamorycznych związków muszą jednak jakoś udowodnić, że tworzą tego typu relacje. Sąsiadujące Sommerville rozszerzyło definicję „związków partnerskich” na tzw. poliamoryczne już w lipcu 2020 roku. [1]

 
            Ludzie łapią się za głowy i wzywają do opamiętania

 
I jeśli aż dotąd, gdzieś pokutowały jeszcze wątpliwości, iż to wszystko zmierza ku destrukcji rodziny, ku przepaści, to teraz w końcu znikły. I to jest to opatrznościowe dobro, które rodzi się z tego demonicznego zła ideologii gender. Przerażeni ludzie zaczynają tęsknić za realną prawdą, chcą szukać prawdy, chcą jej bronić. Rośnie bowiem słuszny opór ludzi normalnych, rozsądnych!
Prof. Robert George z Princeton University dla przykładu, już kilka lat temu ostrzegał, że zmiana definicji małżeństwa w końcu doprowadzi do jego dekonstrukcji, całkowitego unicestwienia. Po prostu gdy kwestionuje się wymóg wyłączności, trwałości i wierności, a w szczególności komplementarności seksualnej, nie ma racjonalnych podstaw do odrzucenia poliamorii.
Z kolei Ryan Anderson, szef Centrum Etyki i Polityki Publicznej zaznaczył, że w momencie legalizacji pseudomałżeństw jednopłciowych wiadomo było, że na parach homoseksualnych się nie skończy. Swego czasu pytał retorycznie: „Kiedy na nowo zdefiniujesz małżeństwo, by wyeliminować składnik męsko-żeński, jaka zasada wymaga monogamii?”.
            I alarmował dramatycznie, jasno i klarownie argumentując: „Kiedy prawo i kultura mówią, że męsko-żeński aspekt małżeństwa narusza sprawiedliwość i równość, to nie ‘rozszerzyliśmy’ małżeństwa, ale fundamentalnie przedefiniowaliśmy to, czym ono jest.”.
Myliłby się jednak ktoś ktoby sądził, że na tym to już będzie koniec. Otóż nie! Grupa zapowiedziała, że chce nie tylko prawnego uznania „związków poliamorycznych”, ale także innych rodzajów „rodzin” – oznajmił Alexander Chen z Harvard Law School LGBTQ + Advocacy Clinic.
Z kolei Diana Adams z tej koalicji wykorzystała do cna starą, znaną śpiewkę, działającą na chrześcijan, czyli przekonywała, że brak ochrony prawnej dla „innych rodzajów rodzin” sprawia, iż są one szczególnie narażone na piętno i dyskryminację w zakresie zatrudnienia, opieki zdrowotnej, mieszkalnictwa i życia społecznego. Uznanie prawne „rodzin poliamorycznych” ma jakoby jej zdaniem zmniejszyć piętno społeczne i zapewnić stabilność.
No i co tu więcej dodać?! Wszak kuń jaki jest każdy widzi! Panie dobry Boże miej nas głupców naiwnych w swojej opiece. To modlitwa, a dziś potrzebne są czyny! Jednakowoż jeśli ludzie nadal będą leniwi, tchórzliwi, jeśli nadal będzie praktykowane masowe pobłażanie dla zła, egoizm społeczny, niehybnie zniknie prawdziwa, czysta miłość i odpowiedzialność, zaniknie zupełnie solidarność, wolność stanie się zaś ułudą, ulotną mrzonką. I ze świecą będzie można wychodzić, by szukać jeszcze ostatnich mamutów w służbie Tradycji. A wtedy nadejdzie czas pomiłosierny, znaczy sprawiedliwości Bożej, gniewu Bożego. Wspomnijmy z drżeniem, iskrzącego się Anioła z mieczem (III Tajemnica Fatimska). [2]

 
O niemożliwości błogosławienia związków pozamałżeńskich

 
            Wobec tego odrelanienia naszej cywilizacji, kultury, myśli i nauki, postanowił nie pierwszy raz publicznie wystąpić mądry i b. roztropny, pokorny kard. Gerhard Ludwik Müller, były prefekt Kongregacji Doktryny Wiary. Mianowicie nie wahał się w tej dramatycznej sytuacji wydać oświadczenia w kwestii błogosławieństwa par homoseksualnych. Jak podkreślił nawiązując do niedawnego oświadczenia Kongregacji podpisanego przez kard. Luísa F. Ladaria SJ, udzielanie takiego błogosławieństwa jest niemożliwe, tak jak i rzeczą niemożliwą byłoby „błogosławienie” związkowi poligamicznemu. Oto opublikowana pełną treść oświadczenia kard. Gerharda Müllera w sprawie błogosławienia związków homoseksualnych:
 
1. Za debatą dotyczącą małżeństwa kobiety i mężczyzny a z drugiej strony „małżeństwa dla wszystkich” w perspektywie ideologii LGBT odnaleźć można zasadniczą sprzeczność istniejącą między dwoma niedającymi się pogodzić obrazami człowieka. W tym kontekście rzeczą konieczną jest właściwe rozumienie małżeństwa i życie w małżeństwie w sposób odnowiony.
2. Chrześcijański obraz człowieka opiera się na porządku Stworzenia: filozoficznie porządkowi temu odpowiada koncepcja „natury”. Koncepcja ta nie posiada znaczenia faktualno-materialistycznego, lecz duchowo-personalistyczny, który nadaje istnieniu materialistycznemu jego formę, istotę. Człowiek jest osobą w swej naturze duchowo-cielesnej. Prawo moralne zostało wpisane w serce każdej istoty ludzkiej (zob. Rz 2, 16), jak również zostało ono objawione Ludowi Bożemu poprzez 10 Przykazań (zob. Wj 20, 1-17, Pwt 5, 6-22). Stąd też stanowi wspólny wgląd w naturę człowieka, wykraczający poza granice religii i przekonań. Człowiek nigdy nie stanowi środka prowadzącego do celu, jest celem samym w sobie. Taki sens posiada prawo naturalne i międzynarodowe, które to swymi początkami sięga szkoły teologicznej z Salamanki i myśli Hugo Grotiusa (1583-1645). Zasady te oddaje Karta Praw Człowieka, a w Niemczech Ustawa Zasadnicza: godność człowieka jest nienaruszalna i poprzedza wszelkie prawo pozytywne. Państwo nie może określać tego, jaka jest natura człowieka – w innym przypadku kierowałoby się w stronę dyktatury opinii, podważając w ten sposób swe demokratyczne fundamenty.
3. Obraz człowieka prezentowany przez genderyzm, przez arbitralną społecznie konstrukcję płci i transhumanizm, posiada charakter czysto materialistyczny, „taki, jakby Bóg nie istniał”. Ideologia gender jest więc ideologią nieludzką, dążącą do zniszczenia porządku naturalnego, a wraz z nim duchowo-cielesnej integralności człowieka. Człowiek nie jest w niej uznawany jako osoba z jej wyjątkowością w zakresie cielesności, umiejscowienia historycznego i społecznego, raczej jako materia biologiczna służąca własnej przyjemności lub cudzej, arbitralnej woli – narzucanej sprawiedliwie bądź niesprawiedliwie. Natura ludzka – stworzenie mężczyzną i kobietą – ma być poddana dekonstrukcji w pierwszej kolejności, a więc ma być zniszczona po to, by mogła zostać skonstruowana na nowo i dowolnie zdefiniowana. To diabelska gra z człowiekiem. Z antropologicznego i chrześcijańskiego punktu widzenia gra ta jest diametralnie sprzeczna z zasadą nienaruszalności godności człowieka. W istocie tożsamość człowieka jako osoby wiąże się w pierwszej kolejności z identyfikacją samego siebie jako mężczyzny lub kobiety, identyfikacją własnego języka, kultury, sumienia itd. Nie polega ona na identyfikacji pociągu seksualnego względem samego siebie, innej osoby czy fetyszu jako środka służącego seksualnemu samozadowoleniu.
4. Doskonałe ramy dla seksualnego rozwoju mężczyzny jako mężczyzny i kobiety właśnie jako kobiety tworzy wyłącznie chrześcijański sakrament małżeństwa. To znaczy, sakrament ten ukierunkowuje w stronę drugiej, ukochanej osoby, a przez to w stronę Boga, który realizuje swą wolę tworzenia i zbawienia poprzez małżeństwo i rodzinę. Małżeństwo łączące kobietę i mężczyznę w żadnym wypadku nie jest jedynie formą niosącą wzajemną satysfakcję seksualną, jest ono raczej wspólnotą intymnej, osobowej miłości, całościową odpowiedzialnością za drugą osobę (włączając w to zapośredniczoną sakramentalnie zbawczą relację z Bogiem), jak i za dzieci i krewnych. Klasyczna – a zarazem bardzo współczesna – doktryna małżeństwa w żaden sposób nie wiąże się z uprzedmiotowieniem małżonki bądź małżonka w utylitarnym celu wychowania dzieci czy egoistycznego osiągania satysfakcji seksualnej. Małżeństwo jest uczestnictwem małżonków w twórczej miłości Boga poprzez stanie się jednym ciałem (w Chrystusie jako sakramencie) i w pełnieniu woli Boga poprzez zastępowalność pokoleń. Dzieci nie są tu zabawkami w ręku rodziców; są one stwarzane przez Boga i powierzane rodzicom po to, by odnaleźli oni zbawienie w oddawaniu chwały Bogu – Stwórcy i Zbawicielu każdej istoty ludzkiej.
5. Próby właściwego zrozumienia małżeństwa w Bożym zamyśle stworzenia i zbawienia pozostają chrześcijańskie o tyle, o ile świadectwo biblijne i antropologia rozwinięta w historii Kościoła wraz z doktryną sakramentalności małżeństwa nie wpada w ideologiczny paradygmat genderyzmu, który nie jest naturalny, tylko materialistyczny – a więc ateistyczny. Nie można poddawać całego Objawienia – jak to miało w przeszłości miejsce w przypadku gnostycyzmu – ideologicznej spekulacji, która poprzez pewne nawiązania utrzymuje pozory chrześcijaństwa (tak poprzez wykorzystanie argumentów biblijnych, jak i poprzez szalone twierdzenia takie jak to, że „Bóg stworzył mnie jako innego, egoistycznego, rasistę, nacjonalistę itd. – tak, jakby dysfunkcja bądź wady charakteru zostały nadane przez Boga na sposób manichejski).
6. Z tego też powodu państwo nie może arbitralnie redefiniować natury małżeństwa w sposób odpowiadający interesom politycznym, bowiem wzajemne zadania mężczyzny i kobiety zasadniczo należą do samej natury ludzkiej. Koncept „małżeństwa” może być właściwie przywoływany jedynie w kontekście prawa naturalnego, a w jeszcze większym stopniu w kontekście kościelnym, jako wyjątkowy związek mężczyzny i kobiety we wspólnocie miłości, ciała i życia przed obliczem Boga. Stąd też polityczne hasło „małżeństwa dla wszystkich” stanowi jedynie dowód braku zrozumienia. Można byłoby wręcz stwierdzić, że tak mylne i celowo cyniczne sformułowanie stanowić może pogwałcenie lub zamach na wolność religijną. Mąż i żona to osoby wyjątkowe w ich wspólnocie miłości, nie są nimi zmienni – w tej czy innej liczbie – partnerzy seksualni.
7. Ludzie odczuwający pociąg seksualny względem osób tej samej płci są tak samo obdarowywani przez Boga miłością, jak i wszyscy inni. Udzielanie im błogosławieństwa – tak samo, jak i w przypadku błogosławienia innych osób, bez względu na ich inklinacje seksualne – stanowi zawsze akt Bożej łaski i wezwanie do życia zgodnego z Bożymi przykazaniami. W dniu stworzenia Bóg pobłogosławił jednak pierwsze małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny. Jakikolwiek innych związek, sprzeczny z wolą Boga, nie może być zatwierdzany jako miły Bogu. Błogosławić, benedicere, znaczy ogłaszać coś jako dobre, dobre w Bożej perspektywie i względem Boga. Szacunek względem jednostek odczuwających pewne inklinacje musi być odróżniany od interesu grup nacisku, które świadomie chcą swe przekonania narzucić (siłą lub manipulacją) większości społeczeństwa. W dyktaturze relatywizmu każdy, kto w sposób uzasadniony nie zgadza się z takim poglądem, ma zostać uciszony, poddany przez media ostracyzmowi, ma być nawet ścigany przez prawo.
8. Żadna inna forma wspólnego życia nie może uzyskać błogosławieństwa ze strony Kościoła – o ile Kościół pozostaje wierny swemu boskiemu założycielowi – jak tylko małżeństwo i życie konsekrowane. Z drugiej jednak strony, błogosławić można wszystkim jednostkom. Błogosławieństwa nie można jednak odnosić do partnerstwa ludzi odczuwających pociąg seksualny względem osób tej samej płci, partnerstwa mężczyzny i kilku kobiet czy też kobiety i kilku mężczyzn. Nawet i zwykła przyjaźń formalnie nie stanowi podstawy do błogosławieństwa. Małżeństwo kobiety i mężczyzny należy do istotnej charakterystyki samego Kościoła, jest ono zarodkiem chrześcijańskiej rodziny. Zostało ono ustanowione jako sakrament przez Jezusa Chrystusa i jest nierozerwalnie związane ze wspólnotą wiernych. Pierwotna wola Boga w zakresie małżeństwa, której pojęcie zostało zaciemnione u człowieka wskutek grzechu pierworodnego, stała się w pełni dostrzegalna wyłącznie dzięki Jezusowi. Małżeństwo jest związkiem monogamicznym, nierozerwalnym, otwartym na potomstwo i sakramentalnym.
Dlatego też rzeczą wielkiej wagi jest to, by duszpasterze w imię Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana zachęcali małżonków do ponownego odkrywania się nawzajem, także jako osób wyjątkowych, ukochanych przez Boga; by wciąż na nowo rozpalali oni w Duchu Świętym płomień pełnej, osobistej miłości. Rodzina jest jedynym miejscem dla miłości duchowej i fizycznej, zjednoczenia wzajemnego, jak i z Bogiem; miejscem w którym poprzez kobietę i mężczyznę wyjątkowo owocnie manifestuje się Boża miłość wobec stworzenia. Rodzina taką też musi pozostać.
 
Gerhard kardynał Müller
Rzym, marzec 2021 r.
 
 
P.S.
 
Powyższy dokument pt. „O niemożliwości błogosławienia związków pozamałżeńskich”, został opublikowany 22 marca 2021 r. na cennym portalu PCh24.pl. Podkreślenia w tekście oświadczenia kard. Gerharda Müllera, pochodzą wyłącznie od autora niniejszego bloga S. T. Roch, oto stosowny adres: https://www.pch24.pl/oswiadcze...
 
            Przypisy:
 
[1] https://www.pch24.pl/kolejny-k...
[2] Jak wyżej.
 

YouTube: 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Darek65

15-05-2024 [15:40] - Darek65 | Link:

Każda rewolucja w końcu zjada własne dzieci. Pozwólmy się im samym  pozagryzać, a róbmy swoje.

Obrazek użytkownika sake3

15-05-2024 [16:12] - sake3 | Link:

Tak patrząc na nadprodukcję absolwentów uczelni i wysyp różnych profesorów i autorytetów to myslę,że po prostu to chęć wykazania się i zdobycia poklasku i zarobku nowymi teoriami.Te teorie muszą być obowiązkowo szokujące,bo wtedy są zauważane,ich głoszenie pobudza debatę.,a tę słuchają telewidzowie.W ten sposób oswaja się z tematem i niektórych w tym szumie informacyjnym przekonuje do nowości.